35.

346 58 8
                                    

Nie znał tego charakteru pisma. Wiedział, że widzi je pierwszy raz w życiu. Mimo to było w nim coś boleśnie znajomego, coś co przywodziło mu na myśl wspomnienie skrawka bladej skóry, zaczerwienionej od szorowania szczotką z grubym włosiem. Dokładność, z jaką postawiono każdą literę, zakrawała pod chorobliwy pedantyzm.

Uśmiechnął się mimowolnie. Czy chciał zabić z nim jeszcze kilku tytanów? Co za głupie pytanie! Mógłby całymi dniami patrzeć na jego drobne ciało wirujące w powietrzu, na delikatne dłonie, które tak wprawnie trzymały miecze...

A jednak, chociaż pragnienie spotkania z hieną niemal zupełnie odebrało Erwinowi jasność myślenia, to nie byłby sobą, gdyby nie zaczął szukać w tym krótkim liście jakiegoś podstępu. Sam fakt, że wiedział o obecności hieny tamtego dnia, mógł poważnie zaszkodzić chłopakowi. To, że nieznajomy nie zabił go od razu, o niczym jeszcze nie świadczyło. Możliwe, że dopiero teraz zrozumiał swój błąd i postanowił go naprawić, wykorzystując słabość Erwina.

Smith wysunął szufladę stojącej przy łóżku szafki i wyciągnął nóż, który schował za paskiem spodni. Narzucił sobie na ramiona kurtkę z godłem kadetów i wyszedł z pokoju.

Na dworze było już ciemno, choć ogniste smugi światła były jeszcze dobrze widoczne na zachodnim niebie. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie powinien poruszać się po ciemku, ale szybko doszedł do wniosku, że kadet spacerujący nocą bez lampy jeszcze bardziej będzie zwracał na siebie uwagę. Wyciągnął więc przenośną lampę ze schowka przy wyjściu i podpalił ją od tej, która wisiała obok drzwi. Gdyby ktoś zaczął go wypytywać, mógł zawsze odpowiedzieć, że chciał zaczerpnąć świeżego powietrza przed snem.

Gdzie powinien zacząć szukać? Nie miał żadnych wątpliwości, że hiena czeka na niego gdzieś w obozie. To pytanie musiało być jaką podpowiedzią...

Brama obozu? Opada. Była przecież pilnie strzeżona przez żołnierzy z oddziału stacjonarnego.

Składzik ze sprzętem do manewru? Również był strzeżony, a do tego zamknięty na klucz.

Zostawały jeszcze stajnie. Przeczucie podpowiadało Erwinowi, że to właściwy wybór, dlatego nie czekając dłużej, skierował się w ich stronę. Wewnątrz było zupełnie ciemno, nie zraził się tym jednak. W przeciwieństwie do niego, hiena nie miałby jak usprawiedliwić swoich spacerów po obozie kadetów.


Ani słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz