45.

314 53 3
                                    

– Naprawdę udało się panu odwrócić uwagę tytanów dzięki zasłonie dymnej? – zaszczebiotała Hange z oczami pełnymi zachwytu.

Fotland najwyraźniej wcale nie zmierzał poinformować Erwina o zmianie zdania, ale raczej pochwalić się chłopcem przed swoimi przyjaciółmi i najbardziej zaufanymi podwładnymi. Przebieg spotkania odbiegał jednak znacząco od jego planów, gdyż Zoe nie była w stanie odmówić sobie tej przyjemności i nie zadawać zwiadowcom setek pytań, na które nikt inny nie potrafił jej do tej pory odpowiedzieć. Jeśli jej ciekawość wprawiała ich w zakłopotanie, to rewelacyjnie ten fakt ukrywali, choć Erwin podejrzewał, że w gruncie rzeczy sprawia im to przyjemność. Przez większość ludzi zwiadowcy uważani byli za bandę wariatów i samobójców, dlatego nieczęsto trafiał się ktoś, kto byłby jednocześnie zafascynowany ich pracą i miał więcej niż siedem lat.

Sam Fotland nie wyglądał na zachwyconego, chociaż nie mógł odmówić swoim kolegom rozmowy z młodą i inteligentną pasjonatką tytanów. Ba! W ogóle z jakąkolwiek kobietą. Niestety, wciągnięcie Erwina w rozmowę niespecjalnie mu wychodziło, a to dlatego, że zaczął od niewłaściwej strony.

– Czyli uważasz, że jest ktoś spoza oddziału kadetów, kto świetnie nadawałby się do zwiadowców? – Asbjorn spróbował ponownie.

Erwin wzruszył obojętnie ramionami.

– Zapewne znajdzie się całkiem sporo takich osób – zauważył.

– Z pewnością – zgodził się Fotland, nie zdradzając się z narastającą w nim irytacją. – Ale odniosłem wrażenie, że masz na myśli kogoś konkretnego.

– Naprawdę tak pan pomyślał? – Erwin zdziwił się uprzejmie, na co Asbjorn niemal zazgrzytał zębami.

– Tak, ta akcja z zasłoną dymną była całkiem niezła – roześmiał się głośno jeden z siedzących obok zwiadowców. Pociągnął potężny łyk z kufla z piwem, które pociekło mu po brodzie i poplamiło koszulę. Erwinowi bardzo łatwo przyszło wyobrazić sobie, jak Rivaille krzywi się na ten widok, przez co mimowolnie się uśmiechnął. – Ale chciałem jeszcze spróbować w nocy z błędnymi ogniami.

– Och, to cudowny pomysł! – przyklasnęła mu Hange.

– Wiesz, Smith, to może być tylko zbieg okoliczności, ale jest ktoś, kogo od dłuższego czasu szukam i istnieje pewne prawdopodobieństwo, że możesz go znać – Fotland wrócił do nurtującego go tematu, wbijając przy tym naglące spojrzenie w Erwina. – Może być teraz mniej więcej w twoim wieku. Nie jestem pewien jak się nazywa, ale na nazwisko ma na pewno Ackerman. Znasz kogoś takiego?

Rku}G8]V4sZz!

Ani słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz