Goria zazgrzytał zębami z niezadowolenia. Od wielu tygodni nie dostali żadnego zlecenia, nie skontaktował się z nimi nikt, kto chciałby odsprzedać sprzęt do 3DM, a jego ulubiony podopieczny miał w nosie całą sympatię, którą gotów był go obdarzyć. Właściwie, to ostatnie bolało go najbardziej, bo noce zrobiły się wyjątkowo zimne i uciążliwe.
- Gdzie on jest? – syknął pod nosem, nachylając się niżej nad ogniskiem.
- Pewnie znowu się myje – zaśmiał się Kris, za nic mając cierpienie swojego szefa.
- Jak dla mnie może być brudny, byleby tylko do mnie przyszedł – jęknął Goria. W głowie mu się nie mieściło, że ktoś dobrowolnie wszedł do wody w taki ziąb.
- Wiesz, że on co do ciebie może mieć znacznie wyższe wymagania, prawda? – Albert postanowił zawtórować Krisowi. Pech chciał, że stał znacznie bliżej wyjścia na zaplecze i jego dobry humor szybko ostudziło wiadro mydlin wylane mu prosto na głowę. – Cholera jasna!
Cała banda parsknęła śmiechem. W końcu nie było nic równie zabawnego, co mokry człowiek w środku zimy. Goria spojrzał ponad zwijającym się z zimna Albertem prosto w pełne pogardy oczy Rivaille'a.
- Robiłem pranie – oznajmił wyniośle, odstawiając wiadro na bok. – A wysokie wymagania mam nie tylko co do Gorii.
Szef bandy zaśmiał się, licząc na to, że uda mu się obrócić wszystko w dobry żart. Albo raczej: że Rivaille się do niego uśmiechnie. Niespecjalnie mu to wyszło. Chłopak poprawił związane rzemykiem włosy, po czym podszedł do Gorii. Nie pozwolił mu jednak objąć się ramieniem.
- Widziałem światło przy stajni – oznajmił.
- Trzeba było poczekać aż zniknie i sprawdzić skrytkę – wymamrotał Goria, rozczarowany kolejnym odtrąceniem.
- Poczekałem.
Wyciągnął z kieszeni spodni mały zwitek papieru i podał go swojemu szefowi. Goria rozwinął go szybko i przebiegł wzrokiem dwa rzędy równego pisma. Uśmiech wpełzł mu na usta, a ręka odruchowo sięgnęła po wąską talię Rivaille'a.
- Wysyłają żółtodziobów poza mury. Będziemy mogli zebrać sprzęt, który po nich zostanie.
- Co z niedobitkami? – zapytał Kris.
- Chyba nie biorą pod uwagę jakichkolwiek niedobitków – zaśmiał się Goria i puścił oko do swojego ulubionego podopiecznego.
Rivaille zmierzył go pogardliwym spojrzeniem, prychnął i wyszedł, zabierając po drodze wiadro. Jak to możliwe, że jego najlepszy zabójca tak bardzo przejmował się życiem jakichś kadetów?

CZYTASZ
Ani słowa
FanfictionZupełnie teoretyczna koncepcja tego, jak mogły wyglądać początki kariery Erwina i jego spotkanie z Rivaillem. Ilustracja z okładki została wykonana przez Yumakirosaki. Pochodzą stąd: https://www.deviantart.com/yumakirosaki/art/Attack-On-Titan-Survey...