6.

652 94 0
                                    

- Psst! – syknęła mu do ucha Zoe, był jednak zbyt rozbity, by choćby zwrócić na nią uwagę. Jęknęła i zaczęła przy nim przebierać nogami. – Uważaj, nie wystrasz się – dodała, po czym zupełnie niespodziewanie zatonął w jej uścisku.

- Co ty robisz? – sapnął, próbując utrzymać równowagę.

- Ratuję nam życie – prychnęła mu prosto w ucho, po czym zaczęła krzyczeć z przesadnym entuzjazmem: - Och, Smith, to takie miłe z twojej strony! Oczywiście, że opowiem ci wszystko, czego dowiedziałam się o tytanach!

Jego ramiona odruchowo objęły wąską talię Zoe. Wiedząc, że musi być jakieś wytłumaczenie dziwnego zachowania dziewczyny, ukrył twarz w jej ramieniu. Poczuł, że kadetka zaczyna drżeć. Gdyby to nie była Zoe, mógłby nabrać jakichś podejrzeń. Ale to jednak była Zoe. Nie obchodziło jej nic poza badaniami.

Za plecami Erwina rozległy się odgłosy powolnych kroków co najmniej trzech osób, ich ciche ziewnięcia i ospałe rozmowy. Obóz zaczynał się budzić do życia. Z napięciem słuchał, jak ich mijają.

To nie euforia wywoływała u Zoe dreszcze.

To był strach.

- Cholera! – zawyła odskakując od niego i łapiąc się za głowę. Wyglądała na zupełnie rozbitą. – Źle! Bardzo, bardzo, bardzo źle! Dlaczego wspomniałam o tytanach?

Erwin prychnął na nią z oburzeniem i zaczął otrzepywać przód swojego munduru z niewidzialnych zabrudzeń.

- Niby skąd mam...

- Zamknij się! Po prostu się zamknij! – przerwała mu gwałtownie. Zaczęła oddychać głęboko i powoli odzyskiwała panowanie nad emocjami. Nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, że Zoe wie coś na temat zniknięcia McMilltona. Utkwił w niej wyczekujące spojrzenie, którego naporu nikt nie był w stanie wytrzymać. Westchnęła. – Po kolacji przyjdź do biblioteki.

- Dlaczego?

Spojrzenie Hanji powędrowało do znaku McMilltona.

Nie spodziewał się pomocy z jej strony. Właściwie, była jedną z ostatnich osób, które by o to podejrzewał. Chciał należycie podziękować za wszystko, co dla niego zrobiła, dlatego wymusił na sobie uśmiech.

- Nawet nie próbuj – syknęła. – Ani słowa, rozumiesz? Chyba, że mnie też chcesz mieć na sumieniu.

Ani słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz