Greg Heitz przez całą noc nie był w stanie nawet zmrużyć oka. Gdy tylko usłyszał, co zaszło w czasie misji treningowej, poczuł, jak coś w nim umiera. Umarło niemal równie szybko i boleśnie jak szesnastu jego kolegów i koleżanek. I do tego biedny Erwin...
Poprzedniego wieczora Smith nie mówił zbyt wiele. Właściwie powiedział tylko dwa zdania:
- Jutro przyjdą żeby mnie przesłuchać. Nie przejmuj się tym i pośpij dłużej, bo i tak odwołają poranne zajęcia.
I rzeczywiście, z samego rana przyszedł po niego Fargenson. Nie było też pobudki na poranną zbiórkę.
Przesłuchanie? Jakie przesłuchanie? Co chcieli z niego wyciągnąć? Dlaczego mieli go przesłuchiwać, jakby był jakimś przestępcą? Przecież to nie on zabił te szesnaście osób! To nie była jego wina! Przeciwnie, gdyby nie on, najprawdopodobniej nikt by nie wrócił. Nie mogło chodzić o zwykłe zdanie raportu. Ton Erwina wyraźnie sugerował, że chodziło o koszmarnie poważne przesłuchanie.
Cholera jasna!
Heitz zerwał się ze swojego górnego łóżka i pierwsze, na co spojrzał, to puste łóżko Ricketta. Czuł jak coś się w nim skręca.
McMillton nigdy nie wrócił i nikt nie wiedział, co się z nim stało.
Rickett w ciężkim stanie trafił do szpitala i nikt nie dawał mu zbyt wielkich szans na przeżycie.
A teraz Smith miał zostać obarczony odpowiedzialnością za wczorajszą tragedię.
Greg nie uczestniczył wprawdzie w ekspedycji, ale był w stanie wyobrazić sobie, co czuli pozostali przy życiu kadeci. A przynajmniej tak mu się wydawało. Wiedział natomiast doskonale, że nigdy nie wybaczy sobie, jeśli Erwin zostanie zmuszony wziąć winę na swoje barki.
Ubrał się szybo i wybiegł z pokoju. Ani chwili nie wahał się, co powinien robić. Zapukał do drzwi naprzeciwko i nie czekając na zaproszenie wpadł do środka.
Niemal zderzył się z Mikiem Zakariusem, który podtrzymywał Odela Badrię. Obaj uczestniczyli w ekspedycji i niedawno przeżyta trauma mocno odbijała się na ich twarzach.
- Heitz, powiedz mu żeby mnie puścił – załkał Badria. Jego oczy były aż szkliste od łez.
- Nie – odwarknął Zakarius drżącym głosem. – Samym siedzeniem przy Alanie w niczym nie pomożesz. Musisz pogodzić się z tym, że...
- Obaj powinniście być zupełnie gdzie indziej – przerwał mu Heitz. Gdy spojrzeli na niego ze zdziwieniem, dodał: - Zabrali Erwina na przesłuchanie. Chyba chcą zrzucić na niego całą winę.
Nie musiał mówić nic więcej. Odel bardzo szybko się otrząsnął, a Mike wybiegł pędem z pokoju. Po chwili rozległo się głośne pukanie i nawoływanie Zakariusa:
- Wstawać! Dowódca Erwin nas potrzebuje!
Dlaczego nazwał go „dowódcą"? I dlaczego brzmiało to tak cholernie naturalnie?

CZYTASZ
Ani słowa
FanfictionZupełnie teoretyczna koncepcja tego, jak mogły wyglądać początki kariery Erwina i jego spotkanie z Rivaillem. Ilustracja z okładki została wykonana przez Yumakirosaki. Pochodzą stąd: https://www.deviantart.com/yumakirosaki/art/Attack-On-Titan-Survey...