54.

328 51 17
                                    

Dlaczego wcześniej na to nie wpadł? Ten, kto złożył zlecenie, aby wykraść dokumenty Prunela Raymonda, na pewno nie zamierzał zostawić przy życiu ludzi mogących mu zaszkodzić, a do takich właśnie zaliczał się teraz Goria. Prawdopodobieństwo, że bandyta jeszcze żył było równe zeru. Wszystko było (dosłownie) posprzątane.

– Czyli nie mamy tu już czego szukać – westchnął Fotland, wzruszając przy tym ramionami. – Możemy wracać do domu.

– Czy pan nie rozumie, że tu urywa się mój jedyny trop? – wysyczał Erwin przez zaciśnięte zęby. – W obrębie murów jest ktoś, kto trzyma w garści tajemnicę istnienia tytanów, kto wie, jak je pokonać, ale nie zamierza tego robić! Więcej nawet; robi wszystko, żebyśmy tkwili zamknięci w tej murowanej klatce i nigdy nie...

Przerwało mu silne uderzenie rozwartej dłoni w policzek. Cała twarz zapiekła go od doznanego poniżenia, ale nie był w stanie odszczekać się odpowiednio Fotlandowi, dlatego postanowił milczeć.

– Jedna bitwa nie wygrywa wojny – zauważył spokojnie dowódca. Choć zadziałał bardzo drastycznie, jego głos pełen był ciepła i wyrozumiałości, zupełnie jakby chciał dyskretnie dać znać Erwinowi, że doskonale rozumie jego uczucia. – Wystarczy, że wiemy, skąd może nadejść atak. To i tak bardzo wiele. Rozumiesz?

Erwin zacisnął mocno szczęki i kiwną niechętnie głową.

– A teraz musisz mi obiecać, że nie będziesz próbował dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi, zanim nie nadejdzie właściwy moment.

– Ale...! – chciał zaoponować.

– Nie, Smith – Fotland przerwał mu gwałtownie. – Zabraniam ci. To jest rozkaz. Musisz czekać, aż to oni popełnią błąd. To może potrwać kilka dni, kilka miesięcy, kilka lat, ale ty nie dasz im nigdy powodu, żeby mogli zacząć podejrzewać, że wiesz o ich istnieniu.

– Już mogą wiedzieć – zauważył Rivaille.

– Dlatego właśnie musimy uśpić ich czujność.

– Zrozumiałem, sir.

Ta porażka zabolała go znacznie bardziej niż utrata szesnastu kadetów w czasie misji treningowej. Wiedział, że wtedy, na polu walki, wykorzystał wszystkie swoje możliwości. Tutaj jednak, wewnątrz murów, przegrywał raz za razem, nie dlatego, że nie było możliwości aby wygrać, ale dlatego, że nie wiedział, kim właściwie był jego wróg.

Poczuł na sobie spojrzenie Rivaille'a. Tak, musiał czekać. Jeśli zacznie działać nieostrożnie, może stracić bardzo wiele. Ludzie, którzy byli dla niego ważni, mogli ucierpieć, jeśli... Nie chciał o tym nawet myśleć. Kilka lat to wcale nie tak dużo. Może je poświęcić na zdobycie wysokiej pozycji i przekonanie wszystkich, że jest jedynie niegroźnym psychopatą, który lubi czuć oddech tytanów na swoich plecach.

Dzięki bliskości byłego hieny wiedział, że to czekanie nie będzie wcale aż tak nieprzyjemne. Jeśli się odpowiednio postarają być może nawet będzie w stanie je polubić.

KONIEC

Ani słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz