Rozdział 1

1.8K 133 174
                                    

Ostatnie promienie zachodzącego słońca przenikały przez liście i pogrążały las w czerwieniach i pomarańczach. Wokoło słychać było standardowe leśne odgłosy. Gdzieś niedaleko zaświergotał ptak, kawałek dalej jakieś małe zwierzątko wyjrzało ze swojej kryjówki w krzaku, szeleszcząc zaroślami.

Drobna postać przemykała z jednej kryjówki do drugiej, dostosowując się do rytmu przyrody. Poruszała się bez wywoływania niepotrzebnego hałasu. Towarzyszyły jej tylko szmery.

Gdyby ktoś teraz na nią spojrzał, nie wiedziałby, czy naprawdę kogoś dostrzegł, czy tylko mu się wydawało i wzrok płata mu figle, ale w promieniu kilometra nie było nikogo.

Drobna postać doszła do skraju lasu i zdjęła zielony kaptur. Spod niego wydostały się kaskady kruczoczarnych włosów.

Eve, bo tak miała na imię, zdjęła płaszcz i schowała razem z małym myśliwskim łukiem w zrobionej przez siebie kryjówce przy drodze. Zamaskowała wszystko dokładnie gałązkami i liśćmi.

Czternastolatka mimochodem zerknęła na zachodzące słońce i pomyślała, że jest już późno i musi się pośpieszyć. Całkiem straciła poczucie czasu.

Szybkim krokiem ruszyła drogą przez las. Po chwili jej oczom zaczęły ukazywać się pierwsze zabudowania wioski, w której spędziła całe swoje dotychczasowe życie.

Jest już naprawdę późno, jak mogłaś do tego dopuścić? – skarciła się w myślach i biegiem ruszyła w stronę domu. Wpadła do środka jak burza i odetchnęła z ulgą. Zdążyła. Ojciec jeszcze nie wrócił z pola.

Od kiedy skończyła dziesięć lat, podziwiała zwiadowców, ich nagłe pojawianie się i znikanie, tajemniczość, no i oczywiście doskonałe umiejętności w posługiwaniu się łukiem i nożami. Chciała kiedyś do nich dołączyć, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że niestety nie będzie to możliwe. Wszyscy wiedzieli, że nie ma kobiet zwiadowców.

Ojciec nie podzielał jej zamiłowań i usiłował je wykorzenić. Mówił, że kobiety powinny zajmować się gotowaniem i wychowaniem dzieci, a nie bieganiem po lasach z łukiem. Dlatego w tajemnicy wymykała się i niezwykle starannie ukryła płaszcz z zielonego materiału oraz broń.

W tamtym roku pracowała w pobliskim sadzie, żeby zarobić pieniądze na materiał, i nie zamierzała stracić teraz owocu swojej ciężkiej pracy przez poglądy ojca. Dziewczynę przeszył dreszcz na samą myśl, co tata mógłby zrobić z jej małym ekwipunkiem. Jedyna osoba, która ją rozumiała – matka – zmarła, gdy Eve miała osiem lat. Dłuższy czas dzielnie zmagała się z chorobą, ale w końcu przegrała. Choć dziewczyna była wtedy jeszcze mała, wiedziała, że niestety jej mama bez leków nie ma szans. Co jednak nie znaczyło, iż zdołała przygotować się na jej odejście.

Eve z zamyślenia wyrwał dźwięk otwieranych drzwi. Ojciec i jej dwaj starsi bracia wrócili do domu.

Z nadzieją, iż uniknie pytań odnośnie tego, co robiła cały dzień, wślizgnęła się bezszelestnie pod kołdrę i zaczęła udawać, że śpi. Miała w tym lata praktyki. Szczególnie po śmierci matki często leżała w łóżku i udawała sen, kiedy chciała pobyć sama.

Po chwili powieki same zaczęły jej ciążyć i zasnęła – tym razem naprawdę.

* * *

Eve obudziły promienie słońca wpadające przez otwarte okno i świecące jej prosto w zaspane oczy. Dziewczyna niechętnie wstała, myśląc o tym, że posiadanie okna od wschodu wcale nie jest takim genialnym rozwiązaniem, jeśli chcesz pospać dłużej. Ubrała się szybko w prostą sukienkę i zaplatając czarne włosy w gruby warkocz, weszła do kuchni tylko po to, żeby centralnie wpaść na starszego brata.

Być zwiadowcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz