Padało od pięciu dni. Nie był to mocny deszcz, ale za to stały i uporczywy. Gdy wreszcie pokonał ochronną warstwę w pelerynach, stały się one mokre i ciężkie.
Im dalej na północ jechali, tym powietrze stawało się też zimniejsze. Eve z utęsknieniem wspominała ostatnie dni lata. Wtedy było ciepło i – co najważniejsze – nie padało.
Wszystko w okolicy było mokre, więc ciężko było o jakiś suchy chrust na ognisko, a co za tym idzie, zostawał mi do jedzenia tylko zimny prowiant. Nawet niewielkie ognisko dostarczałoby też odrobinę ciepła, a sam widok ognia działałby krzepiąco, ale niewielkie zapasy suchego drewna, już dawno się skończyły.
Nie można się więc było dziwić reakcji Eve, gdy na horyzoncie zobaczyła wioskę. Okręciła się gwałtownie w siodle, pobudzając tym samym kaskady wody na płaszczu do życia. Na nieszczeście dziewczyny, ochlapały one Hadriana, jadącego za nią. Zwiadowca od razu zgromił ją spojrzeniem.
– Oj, przepraszam – powiedziała od razu skruszonym tonem. – Choć w sumie widzisz jakąś różnice? I tak jesteś cały mokry! – dodała po chwili.
Hadrian nic nie odpowiedział. Najwyraźniej nadal był bardzo zajęty mordowaniem całej okolicy wzrokiem.
Eve przewróciła oczami i mówiła dalej:
– Bo wiesz, tak sobie pomyślałam...
– O? Pomyślałaś? Szkoda, że nie zrobiłaś też tego, zanim przed chwilą gwałtownie się odwróciłaś.
– Tak sobie pomyślałam – kontynuowała niezrażona – że może zatrzymalibyśmy się w gospodzie na tą jedną lub dwie noce. Wysuszylibyśmy rzeczy, zjedli porządny posiłek...
Hadrian westchnął, widząc wpatrzone w niego błagalne spojrzenie dziewczyny.
– W sumie dlaczego nie?
* * *
Kiedy postać w czarnym płaszczu otworzyła drzwi karczmy, w jej nozdrza uderzył zapach piwa i potu. Pod wpływem wiatru szalejącego na zewnątrz, płomienie świec i ogień kominka przechylił się niebezpiecznie, a zimno zaczęło napływać do środka, więc czym prędzej zamknęła drzwi.
Jej zielone oczy wypatrzyły wolny stolik w kącie sali, do którego nieśpiesznie się udała. Po drodze skinęła głową na powitanie kilku znajomym osobom.
Z ulgą zdjęła mokry płaszcz i powiesiła go na oparciu krzesła. Ubrana była w czarne, dopasowane spodnie i długą, szarą tunikę, ale to co najbardziej rzucało się w oczy, to nie jej ubiór, a ognistorude włosy związane w kucyk.
Zamówiła czym prędzej gorący posiłek i herbatę i już zaraz parująca pieczeń stała już przed nią. Zabrała się za nią ochoczo, bo nic gorącego nie jadła od dwóch dni.
Mimowolnie kątem oka zaobserwowała, że drzwi się otworzyły. Niechętnie oderwała wzrok od posiłku, idealnie w momencie, gdy dwie osoby – mężczyzna i kobieta – weszły do środka. Nigdy wcześniej ich nie widziała.
Przyjrzała im się uważniej, kiedy rozmawiali z właścicielem.
Mężczyzna wyglądał jak rasowy zabijaka, którego nie chciałaby spotkać w ciemnej w uliczce. Brązowe włosy miał w nieładzie, a ciemna broda też domagała się doprowadzenia do porządku.
Nieznajoma natomiast mogła być niewiele starsza od niej. Zdecydowanie wyróżniała się z tłumu wysokim wzrostem i egzotycznymi rysami twarzy.
Rudowłosa kobieta zmrużyła podejrzliwie oczy, kiedy właściciel karczmy wskazał na nią ręką, a nieznajomi ruszyli w jej stronę.
– Jesteś Mojmira? – spytała obca bez owijania w bawełnę.
– To ja. A jakie są wasze imiona, jeśli można spytać, bo jak widzę wy macie o mnie dużo informacji, a ja o was nie wiem nic.
– Nasze imiona nie są istotne, ale jak już musisz wiedzieć, to jestem Noriko, a on to Alex. – Wskazała na swojego towarzysza. – Podobno jesteś przemytniczką.
Mojmira skrzywiła się.
– Nie lubię tego określenia. Po prostu korzystam z niektórym mniej znanych tras przez góry, a że tym samym omijam posterunki graniczne, to już nie moja wina i tego się trzymajmy. Jak wnoszę, chcecie skorzystać z jakiejś wyżej wspomnianej drogi i niepostrzeżenie wymknąć się z kraju?
– Patrzcie jaka inteligentna – zakpiła Noriko. – A myślisz, że czemu z tobą rozmawiam? Raczej nie dla zabicia czasu.
– A już myślałam, że moje towarzystwo jest interesujące. No trudno. A jeśli chcecie się zabrać, oczywiście za drobną opłatą – Mojmira wyszczerzyła zęby w uśmiechu – to jutro przed wschodem słońca widzę was na zewnątrz. – Po tych słowach dała im znak ręką, że rozmowę uważa za skończoną. Nie miała zamiaru marnować więcej czasu niż to konieczne, szczególnie, że pieczeń już prawie całkiem wystygła.
Noriko jeszcze przeszyła przemytniczkę spojrzeniem, ale nie doczekała się żadnej więcej reakcji. Zostawiła ją więc w spokoju, nie chcąc wzbudzać jeszcze większej sensacji. I tak czuła, że popełniła błąd, przychodząc tutaj.
CZYTASZ
Być zwiadowcą
Fanfiction"Być zwiadowcą" to zbiór pięciu opowiadań inspirowanych "Zwiadowcami" J. Flanagana, których wspólnym mianownikiem jest postać normalnej dziewczyny. Eve od zawsze podziwiała zwiadowców i ich wręcz legendarne umiejętności. Marzyła o tym, że kiedyś zos...