Rozdział 8

235 32 8
                                    

– Jak to nie pijesz kawy? – powiedział z wielkim zdziwieniem w głosie Morgan.

– No bo... – Eve się zawahała – po prostu nie lubię.

– Nie nauczyłeś jej pić kawy? Przecież to zwiadowcza tradycja! – zwrócił się do swojego byłego ucznia z wyrzutem.

Hadriana wzruszył ramionami i odparł:

– Sam nie piję, to po co ją mam męczyć?

– A no tak. Zapomniałem o tym, mój wyrodny uczniu. Zwiadowcy, którzy nie piją kawy! Co za czasy – rzekł z udawanym dramatyzmem w głosie.

– Jakby ktoś kiedyś nie próbowałby mnie na siłę nauczyć, to może i bym pił.

Morgan popatrzył na niego zabójczym wzrokiem. Zero wdzięczności i szacunku do starszych. Miał mu coś odpowiedzieć, ale wtrąciła się Noriko.

– Przepraszam, że przeszkadzam w emocjonującej dyskusji, ale mamy większy problem – rzuciła zgryźliwie, a potem postukała palcem w mapę rozłożoną na stole.

Znajdowali się wszyscy w chacie Cedrica, gdzie udali się z samego rana. Mojmira, korzystając ze znakomitej znajomości okolicy, udała się sprawdzić, czy Scottowie planują już wyruszyć. Zdecydowała - w ramach wyjątku - że może tyle zrobić dla Aralueńczyków, o ile dobrze zapłacą.

Od godziny zwiadowcy wraz z Eve oraz Noriko siedzieli nad mapą i rozpatrywali coraz to bardziej absurdalne pomysły. Alex w tym czasie drzemał na ławce przed chatą, zostawiając mądrzejszym od siebie myślenie. Cedric natomiast stał w pewnej odległości oparty o ścianę i przysłuchiwał się dyskusji.

W pomieszczeniu obok spał Sambon, który z każdą chwilą czuł się lepiej. Tumira siedziała przy jego posłaniu i nie odstępowała go na krok. Dziewczyna miała wyrzuty sumienia, że przez jej nieudolne leczenie, mogło mu się coś stać. Ni jak nie pomagało tłumaczenie Cedrica, że to nie jej wina.

Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i do środka weszła Mojmira z Kamatis plączącą się przy nogach.

– Nie wyruszą wcześniej niż jutro rano – oznajmiła od progu.

– To i tak nam nic nie daje – podsumował Hadrian. – Zamiast tu siedzieć, powinniśmy być już na posterunku granicznym i ostrzec żołnierzy oraz przygotowywać jakąś palisadę, pułapki, cokolwiek, a my marnujemy czas, patrząc się na mapę.

Eve zerknęła niepewnie na zwiadowcę. Pierwszy raz widziała, że Hadrian naprawdę traci cierpliwość.

W tym momencie Noriko, zaintrygowana jedną z kropek na wspomnianej wyżej mapie, wskazała ją ręką i spytała:

– Co to jest?

– Warownia Macindaw – odparł mechanicznie Morgan, ale po chwili dotarło do niego znaczenie tych słów.

– Znajduje się co najwyżej o dzień drogi. Założę się, że na posterunku mają gołębie – kontynuowała Noriko – a skoro tak, to dotrze do nich informacja znacznie szybciej i może zdążą nas wspomóc.

– Zakładając, że wyślą nam około dwudziestu zbrojnych, to i tak będzie czterdziestu żołnierzy, dwa i pół zwiadowcy, bandyta i jedna kobieta z kataną przeciwko stu pięćdziesięciu rozwścieczonym Scottom – podsumował Morgan.

– Jakie pół zwiadowcy? – zareagowała oburzeniem Eve.

– Zwracam honor. Dwóch zwiadowców i jedna dziewczyna, lepiej?

Eve burknęła coś pod nosem i patrzyła spode łba na Morgana.

– Ja wam pomogę.

Wszyscy odwrócili się jak na komendę w kierunku głosu, który należał do ich gospodarza.

– Nie żebym chciała cię urazić, ale nie potrzebny nam druid na polu walki – powiedziała Noriko. – Tak samo dzieci – dodała, patrząc na Eve.

– A mi się wydaję, że potrzebna wam każda chętna osoba, jeśli nie myślicie o bohaterskim polegnięciu w walce. I czemu wszyscy od razu zakładają, że jak uzdrowiciel to walczyć nie umie? Albo, że jak siwy, to stary? Mój ojciec był Aralueńczykiem i poczuwam się do obowiązku pomocy wam.

– Dobrze, masz racje, każda osoba się przyda – uciął dyskusję Morgan.

– Ja też pomogę.

Dopiero teraz wszyscy zwrócili uwagę na stojącą w drzwiach kasztanowłosą dziewczynę, która z determinacją patrzyła na zebrane przy stole osoby.

– Wykluczone. Nie będziesz zdradzać narodu dla osób poznanych dzień wcześniej – odparła Mojmira.

– Że ty nie chcesz im pomóc, to nie znaczy, że ja mam zamiar patrzeć, jak idą na pewną śmierć – odrzekła buntowniczo i spojrzała wyzywająco na starszą siostrę.

– Tumira, bez obrazy, ale jesteś jeszcze tylko dzieckiem i nie będziemy cię narażać – rzekł Morgan. – Zresztą jedna dziewczynka do pilnowania w zupełności nam wystarczy.

– To zbyt niebezpieczne – poparł go młodszy zwiadowca.

– A Eve może! Mam tyle lat, co ona! – oburzyła się dziewczyna i popatrzyła wyczekująco na uczennicę zwiadowcy, poszukując u niej wsparcia.

– Hadrian, przecież nie musi walczyć w pierwszym szeregu...

– Ona wcale nie umie walczyć. Musielibyśmy jej dodatkowo pilnować. Zresztą powiedziałem już, co o tym myślę – uciął dyskusję mężczyzna.

– Mówcie sobie, co chcecie, ale ja już postanowiłam. Siłą mnie nie zatrzymacie! – rzuciła dziewczyna z wyszła trzaskając drzwiami.

Mojmira odprowadziła ją wzrokiem, w którym było widać szczerą troskę o siostrę, jednocześnie rozważając, jak bardzo Tumira ją znienawidzi, jak przywiąże dziewczynkę na wszelki wypadek do krzesła. Westchnęła z rezygnacją.

– Może robię największy błąd w życiu, ale ja też wam pomogę. Przyda się wam przewodnik.

– Wyśmienicie – odparł Morgan. – No to mamy wyimaginowanych czterdziestu zbrojnych, dwóch zwiadowców, druida, przemytniczkę, dwie dziewczynki, bandytę i Noriko z kataną. Już widzę, jak wrogowie uciekają na nasz widok – powiedział ironicznie.

– Zapomniałeś o Kamatis. Dodaj do swojej listy lisa – rzuciła Mojmira i wyszła na poszukiwanie siostry.

– Ale to już tylko stosunek jeden do trzech. Jakoś to będzie – pocieszył go Hadrian.

Spojrzenie Morgana mówiło jednak, że ma na ten temat inne zdanie.

Być zwiadowcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz