Cz. 2

77 7 1
                                    

Dirkin szedł przez miasto z niezbyt wesołą miną. Był w szkole rycerskiej i absolutnie nikt nie wiedział nic na temat katany. Nie przypuszczał, żeby kłamali. Większość osób nawet nie wiedziała, jaką wartość przedstawiała nihońska stal i patrzyli na niego ze zdziwieniem, że szuka takiego nieprzydatnego dla zwykłego kadeta ostrza.

Szesnastolatek westchnął cicho i skierował się w stronę kuźni, gdzie miało na niego czekać rodzeństwo, z nadzieją, że przynajmniej oni się czegoś dowiedzieli.

Pogrążony w myślach nie zwracał uwagi na otoczenie. Przyszło mu do głowy, że nieźle oberwałoby mu się za to od taty, więc niechętnie odgonił od siebie wszystkie rozważania i rozejrzał się po okolicy.

Kiedy nie dostrzegł nic niezwykłego i już miał opuścić wzrok, coś go powstrzymało. Jakieś wrażenie, że coś było mimo wszystko nie tak. Z westchnieniem rozejrzał się jeszcze raz dokładnie. I wtedy to dostrzegł. Popielata czupryna w tłumie innych. Szybko wycofał się w cień budynku, a jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Co mama tu robiła? Czyżby Casey wypaplał jej wszystko?

Po chwili pokręcił głową. To nie było ważne. Istotne teraz było to, że muszą bardziej uważać skoro na każdym kroku mogą się na nią natknąć. Zaraz przeskoczyła kolejna zapadka w jego mózgu. Musiał jak najszybciej ostrzec rodzeństwo. Przecież w każdej chwili mogli się zderzyć z mamą, o ile to już nie nastąpiło, a wtedy cała tajemnica się wyda!

Rozejrzał się i zaraz zaczął przemykać bocznymi uliczkami w kierunku warsztatu kowala, mając nadzieję, że zdąży z ostrzeżeniem na czas.

* * *

Meira niepewnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie gdzie tylko się dało, znajdowała się jakaś broń lub wyroby ze stali. Zdecydowanie warsztat nie był warsztatem, a raczej sklepem, na co wskazywała lada zawalona ostrzami. Nikogo jednak za nią nie było.

Popielatowłosa dziewczynka rzuciła pytające spojrzenie w kierunku siostry, ale Rina wcale go nie dostrzegła, bo była zajęta rozglądaniem się z rozdziawioną buzią po pomieszczeniu.

Kiedy więc coś z brzękiem upadło na podłogę, obie aż podskoczyły i momentalnie obróciły się w kierunku dźwięku.

– Nie chciałem was przestraszyć – odparł brodaty mężczyzna w średnim wieku. Z uśmiechem na ustach zajął miejsce za ladą. – W czym mogę młodym damom pomóc?

– My... – zaczęła niepewnie Rina i przerwała spoglądając na siostrę.

– My szukamy katany – dokończyła poważnym tonem Meira.

– A ktoś wam już może przypadkiem powiedział, że to nie jest zabawka dla dzieci? – zasugerował mężczyzna, nadal się uśmiechając.

– Miał pan ostatnio jakąś na sprzedaż? – zapytała Meira, krzyżując ramiona na piersi i wpatrując się uważnie w mężczyznę.

– Może miałem, może nie miałem – odparł brodacz, nagle z uwagą oglądając swoje dłonie. – Ale dzieciom nic do tego.

– On ją miał! – wykrzyknęła Meira ze złością.

Rina posłała jej karcące spojrzenie. Nie była wcale tego taka pewna. Do tej pory mężczyzna je tylko lekceważył, ale zdecydowanie nie powiedział, czy widział ostatnio podobną broń.

– O czym panienka mówi? – zadał pytanie kowal, przywołując na usta kolejny uśmiech.

– O katanie! Dobrze wiesz! Ukradłeś ją!

– Meira... – Rina cicho starała się jej przerwać.

Starsza z dziewczynek jednak kontynuowała dalej, nie zważając na złotowłosą siostrę i wyszarpała nóż, z którym w ręku ruszyła w stronę mężczyzny. Kowal był zbyt zaskoczony, żeby zareagować.

Być zwiadowcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz