Młody zwiadowca stał na skraju klifu i patrzył w błękitne dziś morze. Mewy i rybitwy latały nad jego głową, śpiesząc do swoich gniazd. Morska bryza rozwiewała mu włosy i cętkowaną pelerynę. Białe bałwany rozbijały się o kamienisty, w tym miejscu, brzeg.
Mężczyzna obserwował okręt zbliżający się z każdą chwilą, który w tym momencie był jeszcze tylko mała kropką. Rósł jednak cały czas tak, że po kilku minutach zwiadowca widział już małe sylwetki ludzi uwijające się gorączkowo na pokładzie. Plusk upuszczanej do morza szalupy utonął w szumie fal targających łodzią.
Zwiadowca denerwował się. To było jego pierwsze samodzielne zadanie. Miał tylko odeskortować poselstwo. Prosta misja, nikt nie przewidywał problemów. Gdyby nie to, że posłańcy przybywali z daleka, to nawet by nikt nie pomyślał, żeby zlecić to zadanie zwiadowcy. Zwykła obstawa by wystarczyła.
Jednak sama myśl, że może polegać tylko na swoich umiejętnościach sprawiała, że mężczyzna tracił pewność siebie. Przez ostatnie sześć lat mógł liczyć na rady i pomoc swojego mentora, więc teraz czuł się nieswojo.
A gdy dochodził do tego jeszcze jego wiek... Miał dopiero osiemnaście lat. Gdy większość jego kolegów po fachu kończyła szkolenie, byli starsi. On jednak po prostu zaczął się szkolić w młodszym wieku. Gdyby nie to, że raz nie zaliczył egzaminu, to już rok temu byłby pełnoprawnym zwiadowcą.
– Weź się w garść – powiedział do siebie na głos i spojrzał ponownie w dół. Szalupa dopływała już do brzegu. Mężczyzna czym prędzej zaczął schodzić ścieżką po klifie, aby powitać nihońskie poselstwo.
Kiedy w końcu stanął na dole, już na niego czekali. Czterej mężczyźnie uzbrojeni w katany byli najwyraźniej strażą przyboczną głównego posła – jak ze zdziwieniem zauważył – bardzo młodej kobiety. Na oko wydawała się mieć około dwudziestu lat, czyli była od niego niewiele starsza. Rzadko spotykany wiek i płeć jak na posła.
Przyjrzał się jej uważniej. Kruczoczarne włosy miała krótko obcięte. Mimo nihońskich rysów twarzy, wydała się zwiadowcy ładna.
Podniosła na niego swoje fiołkowe oczy, a mężczyzna dopiero wtedy uświadomił sobie, po co tu jest oraz że zachowuje się niestosownie, gapiąc się na nią. Szybko podszedł do grupy i wymienił przywitalne ukłony według ich obyczajów. Z bliska zobaczył, że wszyscy byli co najmniej o głowę od niego niżsi.
– Jestem Hadrian, zwiadowca numer dwadzieścia siedem. Mam być waszym przewodnikiem i odeskortować was do zamku – odezwał się we wspólnej mowie, poniewczasie orientując się, że raczej powinien użyć jakiegoś tytułu grzecznościowego.
– Nazywam się Sumire Soltan – odrzekła młoda nihonka.
Zwiadowca odetchną z ulgą, gdy nie zauważył w jej głosie urazy, a za to z zaskoczeniem dostrzegł u jej boku katanę.
– No dobrze, nie mamy całego dnia. Musimy przejść dziś przez przełęcz. Po drugiej stronie czekają na was wierzchowce i mój koń. To będzie już łatwiejszy etap podróży. – Hadrian odwrócił się i ruszył w stronę klifu. Po chwili zobaczył, że poselstwo stoi nadal na brzegu.
– Idziecie, czy chcecie cały dzień oglądać widoki? – krzyknął, starając się przebić przez nadbrzeżne hałasy. Sumire dała ludziom znak i ruszyli za zwiadowcą.
Im wyżej szli, tym krajobraz stawał się coraz bardziej górski i surowy. Uderzająca była też cisza, która mocno kontrastowała z szumem fal i dźwiękami mew. Tutaj było słychać tylko wiatr szalejący między skałami i szelest krzaków nim smaganych.
Im dłużej szli, tym odgłos fale był coraz słabszy oraz w powietrzu coraz mniej czuć było słony zapach morza.
Okolica wydawała się być pusta i dzika. Surowe górskie szczyty wznosiły się koło nich. Z każdą minutą zdawały się być coraz bliżej.
Mało kto znał tą ścieżkę między szczytami. Wszyscy ludzie raczej omijali góry drogą na około. Zwiadowcy jednak poświęcali czas na badanie lenn i dzikich miejsc w kraju. Mieli mapy z zaznaczonymi przejściami, o których wiedzieli nieliczni. Ta ścieżka była właśnie takim przejściem. Wspinaczka nią nie była łatwa, ale pozwalała mocno skrócić drogę, a posłom zależało na czasie. Im krócej pozostawali w Araluenie, tym malały szanse wykrycia ich obecności. Właśnie dlatego nie podpłynęli statkiem do portu w wiosce przy stolicy.
Po godzinie Hadrian zarządził odpoczynek. Przeszli już sporą część drogi, ale najtrudniejszy fragment był dopiero przed nimi. Sumire i jej obstawa usiedli na ziemi i rozkoszowali się chwilą przerwy oraz pięknem odległych szczytów. Zwiadowca nie podzielał ich zachwytu. Zawsze wolał widok bezkresnego morza niż góry. Zachwycało go swoją głębią i potęgą.
– Ruszamy dalej – rzekł po chwili, a Sumire i jej ludzie bez słowa wstali i ruszyli za nim w dalszą drogę.
Hadrian pomyślał, że posłowie ogólnie są małomówni. Do tej pory wymienił z kobieta może ze cztery zdania, a jej obstawa uparcie milczała. Może nie znali wspólnej mowy?
Po chwili dotarli do przełęczy. Wąski pasek ziemi i skał łączył dwa niskie szczyty. Hadrian ostrożnie nim ruszył, a reszta poszła za jego przykładem. Gdy wszyscy bez problemu znaleźli się po drugiej stronie, odetchnął. Teraz powinno być już tylko łatwiej.
Zostało nam już tylko zejście ścieżką w dół. "Tylko" – źle powiedziane, szczególnie, że po jednej stronie mamy przepaść, a po drugiej ścianę skalną – pomyślał zwiadowca. Westchnął jeszcze raz i już bez ociągania ruszył ledwie widoczną drogą. Sumire poszła za jego przykładem. Pochód zamykała jej eskorta.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Nihonka potknęła się i runęła w dół, wywołując lawinę małych kamyczków.
W jednej chwili całe dotychczasowe życie przemknęło jej przed oczami. Wyobraziła już sobie, że spada w przepaść i gdyby nie silna ręka zwiadowcy, bez wątpienia tak by się stało.
Hadrian przyciągnął ją do siebie i oparli się o ścianę skalną. Sumire podniosła na niego swoje piękne, fiołkowe oczy, teraz pełne strachu, który starała się ukryć.
Serce mężczyzny zabiło szybciej. Nie wiedział, czy to z przypływu adrenaliny, czy pod wpływem spojrzenia kobiety.
Zwiadowcy nie mieściło się w głowie, że mogło jej się coś stać i to przez tak drobny błąd. Chciał już zawsze zwalczać wszystkie zagrożenia i przeszkody na jej drodze. Pomyślał, że już wie, z kim chce spędzić resztę życia.
CZYTASZ
Być zwiadowcą
Fanfic"Być zwiadowcą" to zbiór pięciu opowiadań inspirowanych "Zwiadowcami" J. Flanagana, których wspólnym mianownikiem jest postać normalnej dziewczyny. Eve od zawsze podziwiała zwiadowców i ich wręcz legendarne umiejętności. Marzyła o tym, że kiedyś zos...