Baron nie kazał Lenie czekać długo, zanim zgodził się ją przyjąć. Jego sekretarz praktycznie od razu wskazał na drzwi do gabinetu. Podejrzliwie przyglądał się tylko Noriko.
– Ona jest ze mną – wyjaśniła szybko kurierka, ale nadal nie wyglądał na przekonanego.
– Dobrze, niech idzie, tylko niech tu zostawi swoją broń – powiedział, po czym wyciągnął rękę w stronę katany.
Napotkał twarde spojrzenie Noriko. Dostrzegł w jej oczach jakiś niebezpieczny błysk i wzdrygnął się. Przez sekundę miała jeszcze nadzieję, że kobieta odda mu broń, ale potem skapitulował.
– W porządku, zatrzymaj ją jeśli musisz. – Machnął ręką i wrócił do sterty papierów na biurku.
Noriko zastanawiała się, jakby zareagował, jakby oddała mu katanę, rzucając jakąś uwagę, że jej nie potrzebna, bo ma pochowane wszędzie noże. Stwierdziła, że musi kiedyś tak zrobić; przynajmniej byłoby zabawnie, choć czuła, że na przykład od Eve by jej się za to oberwało.
Kobiety weszły do biura barona z lenna Keremon. Był on średniego wzrostu, w średnim wieku i wszystko wydawało się być w nim właśnie średnie i powszednie. Mimo że Noriko się starała, nie potrafiła znaleźć w nim jakiś szczególnych cech. Mogła się założyć, że jeśli jeszcze kiedyś by go spotkała, nie pamiętałaby, kim właściwie był.
Baron spojrzał na nowo przybyłe, a kurierka, nie czekając, położyła mu dokumenty na stole.
– Lena Lewan. To moje listy uwierzytelniające.
Baron pobieżnie przejrzał dokumenty i spytał, co ją tu sprowadza. I wtedy zaczął się formalny bełkot i Noriko żałowała, że nie została pod drzwiami. Tam przynajmniej mogłaby irytować sekretarza, a tu stała jak słup, starając się nadążyć za rozmową, ale i tak gubiła się w zawiłościach jakiś przepisów i tłumie ludzi, których na zmianę przyzywali lady Lena i baron w swoich wypowiedziach. Po chwili stwierdziła, że zdecydowanie się do tego nie nadaje i po prostu nawet nie będzie próbowała zrozumieć.
Gdy już w końcu załatwili sprawy formalne, Lena zdecydowała się poruszyć kwestię grasującej w okolicy bandy.
– Gdyby nie obecna tu Noriko Soltan i jej przyjaciółka, możliwe, że nie uszłabym z życiem...
Była bandytka drgnęła, kiedy usłyszała swoje imię i nazwisko. Znowu zmusiła się, żeby słuchać rozmowy. Zarejestrowała, że baron spojrzał na nią z zainteresowaniem, ale szybko ono zniknęło, gdy usłyszał dalszą część wypowiedzi kurierki. Na jego miejscu pojawiła się złość.
– Nie mam zamiaru spełnić twojej prośby i wysłać tam moich rycerzy. Od załatwiania takich spraw jest zwiadowca i do niego radzę się udać. Norman! – krzyknął, a zza drzwi wyłoniła się głowa sekretarza.
Noriko miała dziwne wrażenie, że podsłuchiwał pod drzwiami. Szczególnie, że reakcja była błyskawiczna.
– Wyznacz kogoś, by zaprowadził panie do zwiadowcy – kontynuował baron. – To chyba wszystko. Miło było panie poznać. – Jego mina mówiła zupełnie coś innego.
Noriko coraz mniej to wszystko się podobało.
Sekretarz, nie czekając, wyznaczył jednego ze swoich pomocników.
Zaraz już Noriko i Lena szły przez wieś leżącą nieopodal zamku w kierunku chaty zwiadowcy, półgłosem zastanawiały się, dlaczego na wzmiankę o wysłaniu zbrojnego oddziału, baron zareagował tak impulsywnie.
– To nie ma najmniejszego sensu. Owszem, banda Codeya jest liczna, ale bez przesady. Zresztą zwiadowca i tak sam sobie najpewniej by nie poradził i wsparłyby go siły z zamku.
Lena skinęła głową na zgodę.
– Zresztą teraz i tak musi wysyłać z wami większe eskorty i to tylko problem. Przecież łatwiej byłoby rozprawić się z problemem od razu i oszczędzić sobie kłopotów – kontynuowała dalej Noriko, coraz bardziej wzburzonym tonem.
Nawet nie zauważyły, kiedy znalazły się na krętej ścieżce przez las.
– Pójdą panie dalej tą drogą, a na pewno dotrą do celu. Ja wolę uniknąć spotkania z tą szaloną dziewczyną.
Te słowa natychmiast przywołały je do rzeczywistości.
A więc możliwe, że plotki są prawdziwe i zwiadowcą jest kobieta – pomyślała Noriko. Tylko wtedy dlaczego Eve jej nie kojarzyła? Kobiet w Korpusie było na tyle mało, że kobieta mogła się założyć, że znały się co najmniej z widzenia.
Lena ruszyła wskazaną ścieżką, a Noriko poszła za nią, żałując, że pozwoliła Eve pojechać. Zwiadowcy bywali specyficzni, a skoro ta dziewczyna podobno była szalona, to zdecydowanie by się tu przydała.
Po kilku minutach marszu oczom kobiet ukazała się drewniana chata. Była niewielka i od razu skojarzyła się byłej bandytce z domem, w którym spędziła swoje dzieciństwo, a potem z budynkiem, w którym spędziła ostatnie kilka lat, a który oglądała dziś w stanie jakby po przejściu huraganu. Nie mogła się nadziwić, jak chaty zwiadowców były do siebie podobne.
Zaraz, niewiele już myśląc, Noriko wbiegła na werandę i nie pukając, otworzył drzwi. Chciała mieć to już jak najszybciej za sobą.
Po ich drugiej stronie stała dziewczynka, na oko dwunastoletnia, ale sięgała byłej bandytce zaledwie do pasa. Złociste loki okalały jej twarz i spadały puklami na smukłe ramiona. W jej modrych oczach było widać przerażenie, ale i determinacje. Zapewne skojarzyłaby się Lenie z aniołkiem, gdyby nie fakt, że trzymała wycelowany w kobiety łuk.
CZYTASZ
Być zwiadowcą
Fanfic"Być zwiadowcą" to zbiór pięciu opowiadań inspirowanych "Zwiadowcami" J. Flanagana, których wspólnym mianownikiem jest postać normalnej dziewczyny. Eve od zawsze podziwiała zwiadowców i ich wręcz legendarne umiejętności. Marzyła o tym, że kiedyś zos...