Spotkanie z lisem

397 46 26
                                    

Drobna, sześcioletnia dziewczynka biegła traktem przez wieś. Dwa długie, czarne warkocze powiewały za nią. Mała miała na sobie prostą, wełnianą sukienkę i była bosa, ale nie przeszkadzało jej to, bo akurat panował nieznośny upał.

Za ostatnimi domostwami wsi, na skraju lasu zatrzymała się na chwilę, złapała oddech i zaczęła się rozglądać.

Gdzie oni mogli się podziać? – pomyślała.

Spokojną leśną atmosferę przerwał głośny śmiech, zdecydowanie tu nie pasujący. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i ruszyła w tamtą stronę.

Po pięciu minutach przedzierania się przez las, w tym miejscu dość gęsty, ukazała jej się polana porośnięta gdzieniegdzie małymi krzakami. Uśmiech na ustach dziewczynki jeszcze się rozszerzył, gdy ujrzała po przeciwnej stronie polany dwóch chłopców.

Młodszy mógł mieć około dziesięciu lat. Zbyt długie czarne włosy opadały mu na oczy i co chwilę odgarniał je ręką. Śledził z uwagą w niebieskich tęczówkach poczynania starszego brata, który właśnie szykowała się do oddania strzału z procy. On też miał kruczoczarne włosy, ale krótsze i ostrzyżone na jeża. Jego szare oczy były skupione na celu, którym był stary hełm na paliku.

Dziewczynka postanowiła poczekać z ujawnieniem się do momentu, kiedy chłopak zrobi sobie przerwę w strzelaniu.

W sumie to ciekawe, skąd mają ten hełm – przemknęło jej przez myśl, ale nie zastanawiała się nad tym dłużej, bo usłyszała dźwięk świadczący o tym, że chłopak trafił.

– Adam! – zawołała go po imieniu, chcąc zwrócić na siebie uwagę.

Na dźwięk jej głosu starszy chłopak odwrócił się i zobaczył biegnącą w ich stronę młodszą siostrę. Uśmiechnął się nieznacznie na jej widok.

– Mama prosi, żebyście za trzy godziny byli na kolacji i się nie spóźnili – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

– Cześć, mała. Ze mną się nie przywitasz? – spytał z wyrzutem młodszy z braci.

– A no tak, cześć, Hebert. I nie jestem mała! Mam na imię Eve! – Dziewczynka gniewnie tupnęła nogą.

– Dobra, spokojnie, mała. Będę pamiętał.

– Adam, powiedz mu coś! – Eve spojrzała błagalnym wzrokiem na starszego z braci.

– Hebert, nie męcz jej – rzucił chłopak od niechcenia. Zawsze to samo.

Młodszy z braci wzruszył ramionami.

O co tyle krzyku? – pomyślał. – Eve jest mała jak na swój wiek i temu nie ma co zaprzeczać.

– Dobra, siostra leć do domu. Nie spóźnimy się – powiedział na głos, bo wyczuł na sobie spojrzenie Adama.

Eve popatrzyła na nich z wahaniem w szarych oczach i po chwili spytała:

– Nauczycie mnie strzelać z procy?

– Eve, przykro mi, ale jesteś jeszcze za młoda. To może być niebezpieczna broń – odrzekł jej Adam.

– Jak dorośniesz, to może cię nauczymy – poparł go młodszy z braci.

– Ale jestem już duża! Czemu zawsze traktujecie mnie jak dziecko? – powiedziała z wyrzutem.

– Bo nim jesteś – odparł, niewiele myśląc Hebert.

Łzy zaczęły płynąć dziewczynce po twarzy. Zawsze to samo. Zawsze jestem za mała i nic mi nie wolno – pomyślała i zaczęła biec na oślep przedzierając się przez las, byle dalej od braci.

Na polanie natomiast Adam spiorunował młodszego brata wzorkiem.

– No co? – rzekł Hebert obronnym tonem. – Co ja zrobię, że taka jest prawda?

– Mógłbyś ją zachować dla siebie lub wygłosić nieco delikatniej – westchnął. – A teraz chodź jej szukać. Co powiemy mamie i tacie, jak się zgubi w tym lesie?

Po tych słowach zabrał swoją procę i poszedł w kierunku, w którym pobiegła ich młodsza siostra. Hebert niechętnie powlókł się za nim.

* * *

Gdy dziewczynka postanowiła w końcu stanąć, była już spory kawałek od polany. Zdyszana usiadła na pieńku. Starała się opanować płacz i uspokoić oddech.

Kiedy już jej się to udało, rozejrzała się po okolicy. Nie znała tego miejsca, a co gorsza nie pamiętała, skąd przybiegła. Ogarnęło ją przerażenie. Nie wiedziała, którędy wrócić do domu.

Przez myśl jej przemknęło, że może zareagowała zbyt impulsywnie. Wyrzuciła szybko ten pomysł z głowy. To Hebert zawsze starał się ją zdenerwować. Teraz jednak musiała ważniejsze problemy na głowie niż nieznośny brat. Musiała pomyśleć, jak dostać się do domu, a nie miała bladego pojęcia, jak tego dokonać.

Z zamyślenia wyrwał ją cichy szmer. W ślad za nim z krzaków wyłoniła się ruda głowa.

To lis! – pomyślała, przyglądając mu się jak zahipnotyzowana.

Zwierzę unikało raczej ludzi i uciekało od nich, ale ten z niewyjaśnionych przyczyn wcale się dziewczynki nie bał. Wyszczerzył zęby i z pyska poleciała mu biała piana. Zawarczał.

Eve otrząsnęła się i instynktownie zaczęła się cofać, ale lis zbliżał się do niej coraz szybciej.

– Pomocy! – krzyknęła dziewczynka i nie patrząc już, czy sprowokuje tym zwierzę do ataku, czy nie, rzuciła się do ucieczki.

Nie uciekła jednak daleko. Zaraz zaczepiła nogą o pień i wylądowała na ziemi. Na bosej stopie pojawiło się rozcięcie.

Lis natomiast nadal nieśpiesznie zmierzał w jej stronę, jakby był pewny, że ofiara mu nie ucieknie. Ponownie zawarczał. Eve ukryła twarz w dłoniach.

Właśnie w tym momencie pocisk trafił zwierzę w łapę, która wygięła się pod nienaturalnym kątem. Lis zaskomlał z bólu.

– Bierz małą i uciekaj! – krzyknął Adam do brata, w międzyczasie szykując już kolejny pocisk. Hebert chwycił za rękę Eve, która była zbyt skołowana by protestować i pociągnął ją w stronę polany. Najstarszy z rodzeństwa strzelił jeszcze raz i nie patrząc nawet, czy pocisk dosięgnął celu, pobiegł za nimi.

Po chwili zdyszane dzieci wypadły na polanę, na której wcześniej ćwiczyli chłopcy.

– Nic wam nie jest? – spytał Adam, kiedy już w końcu mógł złapać oddech.

– Chyba nic – odparła z drżeniem w głosie dziewczynka.

– To dobrze. Już późno, wracajmy do domu. Od jutra uczę cię strzelać z procy – powiedział starszy z braci.

– Chcesz ją uczyć? – oburzył się Hubert.

– Tak. Jak widać przydałoby się jej. A co, jeślibyśmy nie przybiegli na czas? Musi umieć się bronić. Eve – zwrócił się jeszcze do dziewczyny – tylko nie mów nic mamie, o tym co się tu dziś stało. I tak ostatnio się źle czuje, nie będziemy jej dodatkowo martwić.

Sześciolatka posłusznie skinęła główką. Jej brat miał rację. Mama ostatnio czuła się coraz gorzej i nawet tato zabraniał ją martwić.

Zaraz rodzeństwo zgodnie ruszyło w stronę domu.

Być zwiadowcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz