Jego ciało płonęło nienawiścią. Każdy cios, blok i atak mocą, napędzał jego jeszcze mocniej. Żar ciemnej strony mocy, prowadził go przez pole bitwy niczym zwiastuna śmierci. Ból i strach jego przeciwników potęgował jego wewnętrzne demony i furie czystej mocy. Świst jego miecza świetlnego, cierpienie umierających i krew. To było jego miejsce, jego czas, kolejny krok do stania się potężniejszym, kolejny krok do zemsty.
Szybko skoczył ku kolejnemu przeciwnikowi. Wykonał zwinny a zarazem potężny cios markujący stylu Djem So, dosłownie przecinając całkowicie zaskoczonego jedi na pół. Szybko przeszedł po chwili do stylu Soresu broniąc się od natarcia dwóch innych rycerzy. Ich umysł opanował gniew, ale oni nie potrafili tego wykorzystać. On jednak bezwzględnie zaczął pochłaniać ich nienawiść, by dodać sobie siły. Potężnym zamachem wykonał pchnięcie mocą i odrzucił jednego z oponentów wbijając go w pobliskie drzewo. Drugi stracił na chwile panowanie na ten widok. Widząc to wojownik znów przeszedł do agresywnej formy Djem So i przebijając się przez blok jedi wbił mu prosto w serce ostrze swego miecza.
Gdy tylko rycerz padł bez ducha, wojownik szybko rozejrzał się po pobojowisku. Większość sił jedi została unicestwiona, jednak i sithowie ponieśli spore straty, ale to nie obchodziło go. Skoro nie żyją byli słabi... Zasługiwali by umrzeć... I przynajmniej zginęli w walce... A nie jak... - Jednak jego rozmyślanie przerwał potężny wybuch mocy. Jego wzrok od razu spoczął na źródle tego ataku.
Jego czarne oczy skryte za krwistoczerwoną maską dostrzegły młodą jedi, o nienaturalnie różowych włosach z charakterystycznym dla ludzkich padawanów zakonu, warkoczykiem. Wojownik przypatrywał się jak ostatkiem sił powaliła potężnym pchnięciem mocą trzech wojowników sith pozwalając wycofać się grupce żołnierzy Republiki. Fala mocy nie była na tyle silna, by zabić jej oponentów, ale wystarczyła, by wyłączyć ich z walki i pościgu za uciekinierami przez jakiś czas.
Wojownik powoli ruszył w jej kierunku. Jej zielone oczy wylądowały na jego osobie tylko na chwile, ale on od razu ujrzał w nich prawdę o niej. Jej wzrok porażał determinacją godną mistrzów zakonu jedi, podobnie jak jej moc, a była tylko padawanem. Jeśli dobrze nią pokierować... Można byłoby wykorzystać jej potencjał w o wiele lepszy sposób, niż robił to zakon.
Tymczasem jedi, przyjęła formę Soresu przygotowując się do desperackiej obrony, gdyż otoczyło ją szybko sześciu innych wojowników sith i akolitów. Wojownik przyśpieszył kroku i w mgnieniu oka znalazł się tuż przed nią, dosłownie odrzucając mocą dwójkę sithów zagradzających mu drogę.
- Ona jest moja, niech nikt nie wchodzi nam w drogę! - wydobył się jego zimny głos. Inni wojownicy przyglądali się mu chwilę badawczo i nie kryjąc nienawiści wobec jego osoby, jednak potulnie odsunęli się od jedi. Ciemna strona w nim wrząca, zapłonęła jeszcze potężniej niż wcześniej żywiąc się emocjami tych głupców.
Początkowo jedi nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Uważała to za trik. Widział to w jej badawczym spojrzeniu. Wojownik odpalił swój miecz świetlny i skierował go w jej stronę, jednocześnie wykonując wolną dłonią mandaloriański gest wyzwania na pojedynek wiedząc, że jedi również znają jego znaczenie... A przynajmniej powinni.
Dziewczyna przez chwile stała w szoku. Ale zaraz jej wzrok znów nabrał ostrości, dosłownie prześwietlając go całego. Najpierw jej oczy skupiły się na jego twarzy, a raczej masce która ją zakrywała. Przez chwile wojownik wyczuł jak stara się dosięgnąć muśnięciem mocy i wzrokiem jego oczy zza maski. Potem jej spojrzenie zjechało niżej skupiając się na jego plastoidowej zbroi koloru czerwieni i czerni, a także jego ostrzu. Zatrzymała się tu na dłuższą chwilę. Wojownik wyczuł jej mimowolną ciekawość jego mieczem. Jedi stosowali ostrza z naturalnym kryształem kaibur, przez co ich plazmowe ostrza były koloru zieleni bądź błękitu, z rzadka żółte i fioletowe. Kolory symbolizujące nadzieje, spokój. Sithowie za to używali syntetycznych kryształów o kolorze czerwieni. Kolorze rządzi i krwi. Jednak jego miecz świetlny był wyjątkowy, wywodzący się z antycznych czasów i pierwszych tego typu ostrzy na świecie. Jego klinga było koloru czerni, koloru mroku ciemnej strony mocy. Zaraz potem jej wzrok powędrował ku jego pasowi z herbem jego klanu i i okutym również plastoidem nogom starając się wyczytać z ich ustawienia jaką formę on zastosuję. Po tym spojrzeniu jej wzrok wrócił ku jego masce i ostrzu, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, jej ręka odwzajemniła gest, akceptując wyzwanie.
CZYTASZ
Sasusaku - Dzieci Mocy [PL]
FanfictionW czasach wojny między Imperium Sithów a Zakonem Jedi i Republiką, nic nie może być pewne. Śmierć i rozpacz rozlała się na galaktykę pochłaniając miliardy istnień. Wśród tego pogorzeliska wojny poszukuje zemsty prowadzony przez ciemną stronę mocy Uc...