Rozmowa.
To słowo, było jakieś obce dla Sasuke. A znaczenie tego wyrazu, stanowiło zagadkę. To było coś innego. Zapomnianego przez lata.
Prawdziwa i rzeczowa konwersacja na neutralnym gruncie.
Dyskusja, nie obtoczona w agresji, furii i zderzeniu sprzecznych sił.
W końcu... Przez tyle lat... Nigdy nie przeprowadził pełnoprawnej konwersacji z nikim... No dobra, od czasu do czasu wymieniał się zdaniami z NR2TO... Ale to był do cholery droid. Z Orochimaru, każde słowo, było narzędziem i bronią na polu bitwy... Z resztą Sithów i żołnierzy Imperium, praktycznie nie wymieniał ani jednego dłuższego zdania złożonego. Nawet z Sakurą, każda wcześniejsza konwersacja była zbudowana na chęci naginania jej woli, do własnych celów. Dla Sasuke każda z tych chwil też była polem bitwy, z którego za wszelką cenę, chciał wychodzić zwycięsko. Z Kakashim było podobnie...
Prawda jest taka... Że ostatni raz tego typu neutralną konwersacje... Prowadził lata temu, w czasach kiedy to czułe ciepło jego matki, oplatało jego ciało... W czasach... Kiedy było... Dobrze... Kiedy jego rodzina żyła, a Itachi był...
Instynktownie kilka razy, potrząsnął głową na boki, starając się odrzucić te myśli, które momentalnie zaczęły rozrywać materie jego duszy na drobne kawałeczki, wypełniając go gniewem. Ta furia była jego narzędziem. Jego bronią. Nie miała ona prawda nim rządzić... Ale ostatnie wydarzenia na Narr Shadda, ujawniły przed nim, że może czekać go los, wielu innych odpadów Imperium, którzy dali się opętać ciemnej stronie i ich gniewowi.
A nie o to tu chodziło.
Sasuke musiał być ponad to.
Musiał kontrolować to uczucie.
Ale... JAK DO CHOLERY MIAŁ TO ROBIĆ, BĘDĄC OFIARĄ TEGO SPOJRZENIA... Wzroku tych cholernie irytujących zielonych oczu, które raziły go sympatią, współczuciem i... Czymś jeszcze... Jeszcze jednym uczuciem... Które za każdym razem przypominało mu uśmiech jego matki. Ale i zarazem było zupełnie czymś innym. Była to fala czegoś dla niego nieznanego, co sprawiało, że gubił oddech i ulegał coraz bardziej niedorzecznym myślą i pomysłom... Jak chociażby to co zrobił w tamtej alejce...
Czemu to zrobił... Dlaczego nagle zapragnął kontaktu jej ust z jego. Czemu wciąż czuł na opuszkach palców, ciepło jej skóry i jej aksamitną miękkość... Czemu... Czuł tam na dole w kroczu, nacisk... i słyszał niezależny głos od jego rozumu.
Głos który wciąż szeptał tylko jedno słowo niczym mantrę.
"Więcej... Więcej... Więcej!"
Nagle jego ciało zesztywniało, a na jego twarzy zaczął się pojawiać upokarzający kolor czerwieni, wprost ukazującej jego wstyd... I zażenowanie nad własną osobą...
- Sasuke-kun, twoja aura... Znów robi się gęsta... Jeśli... Potrzebujesz czasu, to możemy zawsze przełożyć... Tą rozmowę na później.
Tak... On potrzebował czasu. Mimowolnie chciał krzyknąć, że pragnie tego. Potrzebuje chwili ciszy i dystansu... Ale zrobił całkowicie coś przeciwnego, kiedy lekko kiwnął głową, w geście zaprzeczenia, by Sakura kontynuowała.
Musiał to zrobić.
Za długo już uciekał.
Za długo dawał się wodzić za nos, swemu strachowi.
On musiał odzyskać wreszcie ster nad swoimi uczuciami...
Uczuciami?...
Czemu mimowolnie wiązał to słowo z imieniem Sakury?
CZYTASZ
Sasusaku - Dzieci Mocy [PL]
FanfictionW czasach wojny między Imperium Sithów a Zakonem Jedi i Republiką, nic nie może być pewne. Śmierć i rozpacz rozlała się na galaktykę pochłaniając miliardy istnień. Wśród tego pogorzeliska wojny poszukuje zemsty prowadzony przez ciemną stronę mocy Uc...