Rozdział 5. Intruz, tchórz i wstrząs

1K 71 40
                                    

Umysł Sakury tonął w potoku czystej mocy. W strumieniu nieskończonych możliwości, celów, ambicji, wiary, nadziei, zwycięstw i upadków. Jej prezencja muskała swą materialną sferą powłokę tej energii, stanowiącej podstawę wszystkiego i zarazem niczego. Doskonała forma, perfekcyjne odbicie świata w jego pierwotnej formie. Ale tym razem, nie robiła tego, by udoskonalić swoje powiązanie z mocą, czy choć w tysięcznej ułamka jednego procenta, zrozumieć sens, ogrom i złożoność tej podstawy wszystkiego. Tu nie chodziło o samodoskonalenie się w  drodze jasnej strony...

Sakura szukała. 

Wkopywała głęboko swą jaźń, w formę potoku energii, w ten strumień możliwości i wyników. Zapuściła się w coraz głębsze jej nurty, w setki rozgałęzień... Aż wreszcie dotarła do tego co chciała... Do tego płomienia... Do tej obezwładniającej mrocznej fali...

Z wolna jej prezencja zbliżyła się do tego porażającego żaru, który sprawił, że i nawet jej fizyczne ciało, tkwiące w medytacji, zatrzęsło się spazmatycznie. Sakura nigdy wcześniej nie próbowała zrobić tego co teraz. Wejść w kontakt na poziomie jaźni z użytkownikiem ciemnej strony... A do tego robiąc to na tyle subtelnie, by ten tego nie zauważył...

Jej mentalna forma, przystanęła tuż przed płomieniem i tkwiła chwile bezruchu. Objawy wahania i strachu, powoli przesiąkały do jaźni, paraliżując jej działania. Nie tylko ze względów ewentualnych konsekwencji, jakie ją czekały za ten "mały włam". Ale również z prostego faktu... Zetknięcie się na poziome mocy z osoby Uchihy. To było zupełnie co innego niż fizyczne poczucie ciemnej strony mocy przez jej ciało, czy też wizje w snach... To było o wile głębsze, o wiele bardziej pierwotne... To było muśniecie czystej esencji... Dotyk oryginalnej formy mocy, nie zakłóconej przez ograniczenia świata rzeczywistego... To co mogła tam dostrzec mogło być przerażające i okrutne.

Stała tak przed tym płomieniem dobrą minute, która jednak w potoku mocy, nie miała znaczenia. Czas, życie i śmierć, to wszystko tu nie miało żadnej władzy... Była tylko moc... Nieskończony potok energii.

Aż dokonała tego kroku, tego ruchu, tej decyzji. Jej jaźń delikatnie, zetknęła się z płomieniem... I wtem... Nastąpił chłód i mrok. 

W jednej chwili nie była już w rzece mocy, nie była w bezpiecznej nieskończonej tafli możliwości. Teraz była w czystej ciemności... Obtoczona zimnem, który oddziaływał nawet i na jej rzeczywiste ciało... Przez moment, przez jedną dotkliwą chwilę, czuła jak jej jaźń niemal zostaje rozszarpana przez tajemniczą siłę, kryjącą się w tej gęstej czerni. Aż... Nagle nastąpił błysk i trzask, który niemal wybudził ją z jej medytacyjnego transu. Jej umysł wykorzystując to, że przytłaczająca ciemność i chłód zniknęły, wydał prosty rozkaz jej jaźni.

- "Zniknijmy stąd, póki czas!" -  Ale zaraz został on przygłuszony przez kolejny huk.

Sakura otworzyła oczy. Jej ciało leżało obolałe na plecach. Jej mięśnie i kości przez chwilę wydawały się niczym jak z waty. Nie mogła się ani podnieść, ani przemówić... Ze zgrozą odkryła chwilę później, że nie mogła również oddychać. Opanował ją strach... Prosty i zżerający ją od środka. Czyżby to były konsekwencje naruszenia granic jaźni Uchihy? Czy doprowadziła do swoistego rozdzielenia jej jaźni od umysłu i ciała... Czy właśnie... Umiera?

Zgroza opanowała ją całą, za wszelką cenę starała się ruszyć choćby jednym mięśniem, zmusić do ponownej pracy płuca i krtań. Jej serce... Nie biło... Świadomość tego faktu, sprawiła, że zrobiła coś co było zakazane dla jedi... Zwątpiła... Straciła nadzieje... Pogodziła się ze swą porażką... To nie było zjednoczenie się z mocą... To była czysta przegrana... Poddanie się... Zamknęła oczy i czekała na koniec...

Sasusaku - Dzieci Mocy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz