Rozdział 6. Sumienie i upadek

727 62 20
                                    

Stwierdzenie, że Sakura była przerażona, było bardziej niż adekwatne.

Strach przesiąknął jej każdy mięsień i kość.

Jej umysł opanował chaos, niegodny jedi. 

Ale Sakura nic nie mogła na to poradzić. Nigdy bowiem nie była fanką walk w przestrzeni kosmosu. Bitew, gdzie nadrzędną role odgrywała technologia, która nie miała nic wspólnego z potokiem mocy. Starcie, które ostatecznie zawsze kończyło się dla jednej ze stron najgorszym typem śmierci.

Obumarcie w martwej przestrzeni kosmosu.

W jego potwornej ciszy.

Żarze promieniowania słonecznego.

Śmierć w mroku.

Dlatego też Sakura, wręcz zastygła w bezruchu wraz z chwilą, gdy zasiadła za sterami wieżyczki wyposażonej w podwójne sprzężone ze sobą działa jonowe, nieznanej jej firmy militarnej. (co było całkowicie naturalnym faktem, w końcu był to wytwór ze światów Imperium Sith, a nie Republiki.) Sam system celowniczy, był niemal zupełnie taki sam jak u jednostek Republiki, ale to i tak nie pomagało różowowłosej z zażegnaniem tego okrutnego powiewu strachu jaki ją opanował.

Ku jej zaskoczeniu, ratunkiem z tej wyjątkowo niewygodnej sytuacji był nieco zmodyfikowany głos Sasuke wydobywający się z znajdującego się tuż nad nią interkomu.

- Słuchaj Sakura, niemal mogę poczuć twój żałosny strach, więc jeśli zamierzasz się tylko otępiale przypatrywać, to z łaski swojej, przełącz wieżyczkę w tryb "Auto" by NR2TO mógł się tym zająć. - zaczął Uchiha głosem tak zimnym i przenikliwym, że mimowolnie padawnke przeszedł dreszcz czystego zażenowania nad swoją osobą. To była brutalna prawda, która podziałała niczym kubeł chłodnej wody, pobudzający jej zmysły. A nawet jeśli to nie było to... To kolejne słowa sitha, na pewno wywarły taki efekt.

- Spodziewałem się więcej od osoby... która jeszcze chwilę temu, zarzucała mi bycie tchórzem... Bo skoro ja nim jestem, to kim teraz jesteś ty?

To zabolało.

Dotkliwie i głęboko.

O wiele mocniej, niż Sakura mogłaby sobie wyobrazić.

Uchiha miał racje. Co ona wyprawiała? 

W jednej chwili, zapłonął w niej ogień. Potężny żar mocy. Czysta kwintesencja i suma determinacji i woli walki. 

Woli przetrwania... i chyba... wykazania się... udowodnienia i sobie... I JEMU... że ona potrafi... że da radę.

- Dam radę. - odparła po chwili, głosem pełnym determinacji, pozbawionym nawet śladu zwątpienia czy strachu z przed paru chwil.

- Tak trzymać... - odezwał się głos Sasuke, który chyba był zabarwiony dumą... bądź był to efekt pogłosu interkomu.

- Zatem zaczynamy zabawę!

Sakura zaparła się w sobie, całkowicie zaskoczona, nagłym zwrotem całego ich statku, który to wykonując dosłownie śrubę, ominął dwie potężne wiązki laserowe, jednego z okrętów piratów. Przez chwilę padawanka nie mogła odnaleźć środka odniesienia i omal nie uderzyła twarzą o jedną z konsol celowniczych jej działka.

Przez jedną drobną chwilę miała ochotę skopać Sasuke dupę, za tak bezpardonowe zagranie, ale wiedziała, że to było by głupie z jej strony. W końcu Uchiha zrobił to by uratować statek od bezpośredniego trafienia, które nawet mogło by się skończyć rozpadem całej ich jednostki, ergo ich śmiercią.

- Sakura, z fregaty wypuścili osiem myśliwców, wystawie ci je, a ty się ich pozbędziesz. - to był rozkaz. Różowowłosa nie miała złudzeń, co do tego. Uchiha całkowicie teraz skupił się i wręcz tonął w potoku mocy, tej bitwy. W końcu, to była jego domena.

Sasusaku - Dzieci Mocy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz