Do hotelu wróciłyśmy nad ranem. Z nas trzech to ja wygrałam najmniej, ale za to świetnie się bawiłam. Oliver towarzyszył mi przez jakiś czas pomagając zorientować się w kolejnych grach, później piliśmy i okazał się całkiem fajnym facetem. Powiedziałam mu oczywiście, że mam już chłopaka, na co stwierdził, że nie przeszkadza mu to ze mną rozmawiać, co wywołało mój śmiech. Od razu po wejściu do pokoju przebrałam się w szorty i czarny crop top. Nadia i Ana też zmieniły ubrania, po czym poszłyśmy zjeść śniadanie w hotelowej restauracji, a następnie dziewczyny wyciągnęły mnie na zwiedzanie połączone z zakupami. Opowiedziałam im o Oliverze, a one mi o podrywających je w kasynie facetach. Teraz rozumiałam, czemu nie chciały brać swoich ukochanych ze sobą, ponieważ skończyłoby się to zapewne dożywotnim zakazem wstępudla całej naszej szóstki.
Restauracja okazała się mało elegancka w porównaniu do miejsc, do których zabierał mnie Nathan, a jednak nie widziałam w tym nic złego. W końcu przez pierwsze szesnaście lat nawet nie marzyłam o pójściu do takiego miejsca z bliskimi mi osobami. Zajęłyśmy stolik w głębi, bardziej oddzielony od reszty chcąc mieć nieco prywatności. Kilka minut później ku mojemu zdumieniu stanął przed nami Oliver, witając się ze mną.
- Można? - spytał wskazując jedyne wolne miejsce przy naszym stoliku.
Spojrzałam na dziewczyny, ale nie wyglądały jakby miały coś przeciwko. Zgodziłam się, a on usiadł obok mnie. Kelner wręczył nam karty.
- Dzisiaj też będziecie w kasynie? - zapytał szczerze zainteresowany.
- Raczej tak, w końcu po to tu przyjechałyśmy - odpowiedziała mu Nadia. - Czemu pytasz?
- Chciałem zaproponować wspólny wypad do klubu, ale jeśli nie chcecie - wzruszył ramionami.
- Czemu nie - wtrąciła Ana, zanim Oliver skończył mówić.
Nie myślałam, że jest fanką takich miejsc, ale najwyraźniej naprawdę zamierzała zaszaleć, kiedy nie było przy niej Chrisa. Zaskakujące, że moja rodzina licząca sobie kilka setek lat potrafiła zachowywać się zupełnie, jak nastolatki. Z drugiej strony mimo tego wiedziałam, że kiedy trzeba było byli odpowiedzialni i mogłam zawsze na nich liczyć. To było pocieszające, jeśli porównać ich z wiecznie dojrzałymi ludźmi, których przez szesnaście lat nazywałam rodzicami. Ciekawe, co stało się z Sarą? Przeszło mi przez myśl, ale szybko pozbyłam się tej myśli z głowy. Skoro ona nie interesowała się mną, mnie nie obchodziło nic, co miało z nią związek.
Następne kilka godzin chodziłyśmy po mieście zwiedzając część atrakcji i zaglądając do kilku sklepów. Po wspólnym obiedzie wróciłyśmy do apartamentu, ponieważ Nadia marudziła, że musi zdążyć się przygotować i jeszcze pomóc mi. Jakbym sama nie umiała wybrać sobie stroju. Razem z Nadią wzięłyśmy nieco dłuższy prysznic, podczas którego ze śmiechem ochlapywałyśmy się wodą zupełnie, jak dzieci. Przeglądając zakupione wcześniej ubrania zdecydowałam się na czarne, skórzane spodnie i ciemnofioletową tunikę ze srebrnymi wzorami. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam sobie delikatny makijaż.
- Całkiem nieźle - skomentowała Nadia, na co wystawiłam jej język.
Ubrałam jeszcze czarne szpilki i wzięłam torebkę. Oliver podał nam dokładny adres, także Ana nie miała najmniejszych problemów, by trafić na miejsce. Mężczyzna już na nas czekał, stojąc przed wejściem.
- Część! - zawołałam zwracając na siebie jego uwagę.
- Hej - uśmiechnął się. - Świetnie wyglądacie - powiedział do nas, jednak patrzył tylko na mnie.
Weszliśmy do środka, a we mnie uderzył zapach alkoholu przemieszany z potem i głośna, dudniąca w uszach muzyka. Na rozluźnienie wypiłam niebieskiego drinka o śmiesznej nazwie i ruszyłam na parkiet w towarzystwie dziewczyn i Olivera. Tańczyłam wczuwając się w muzykę, kiedy poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Nie patrząc na to do kogo należą strzepnęłam je z siebie, jednak natychmiast powróciły. Odwróciłam się wkurzona i zobaczyłam stojącego za mną Olivera z szerokim uśmiechem.
- Puść mnie.
- Daj spokój, przecież tylko tańczymy - odpowiedział lekkim tonem.
Odsunęłam się od niego i poszłam do baru zamówić kolejnego drinka. Nie minęła nawet minuta, a poczułam go koło siebie. Położył dłoń na moich plecach.
- Wróćmy na parkiet Zoe.
- Nie - po raz kolejny odepchnęłam od siebie jego rękę.
Nagle straciłam całą ochotę do zabawy. Marzyłam o tym, żeby wrócić do hotelu i usiąść z książką w rękach w fotelu. Wyminęłam go i wyszłam na zewnątrz.
Czemu nie rozumie słowa nie? Przecież wyraźnie powiedziałam, że nie chcę. Zastanawiałam się, rozglądając za taksówką, kiedy poczułam jego dłoń chwytającą mój nadgarstek. Odwróciłam się do niego wyrywając rękę.
- Już idziesz? - odezwał się zawiedziony.
- Nie twoja sprawa - mruknęłam zła.
- Zostań jeszcze - podszedł bliżej, a ja odruchowo cofnęłam się nie chcąc, żeby był tak blisko. - Możemy się zabawić.
- Mówiłam, że mam chłopaka - przypomniałam mu wkurzona, na co zaśmiał się krótko.
- Dlatego jesteś tu sama? Nie musisz udawać i po prostu przyznaj, że mnie chcesz.
Zaczął się pochylać, ale nie zdążyłam nawet zareagować, kiedy został odrzucony ode mnie i uderzył plecami o ścianę, odbijając się od niej.
- Ona należy do mnie - usłyszałam znajomy, przepełniony teraz wściekłością głos.
Nathan podniósł go chwytając za gardło. Oliver próbował się wyrwać, jednak nie miał z nim szans. Podeszłam, kładąc dłoń na ramieniu partnera.
- Po pierwsze nie potrzebowałam pomocy, sama dałabym sobie radę. Po drugie, co u diabła tu robisz?
Część mnie cieszyła się, że go widzi. Niezaprzeczalnie była to ta wilcza część. Druga natomiast była zła i rozczarowana. Powiedziałam, że sobie poradzę i nie prosiłam go o przyjazd, a mimo to zupełnie zignorował moje zapewnienia. Poczułam się, jak dzieciak, którego nieustannie trzeba pilnować. Nathan ścisnął go mocniej, po czym puścił pozwalając, by osunął się po ścianie. Odwrócił się przodem do mnie.
- Nie mogliśmy usiedzieć w domu i najwyraźniej dobrze zrobiłem, skoro ledwo tu dotarłem, a zobaczyłem, jak ten śmieć się do ciebie przystawia.
- Nie jestem dzieckiem, którego musisz pilnować! - wykrzyczałam mu i odwróciłam się.
Zrobiłam raptem kilka kroków, gdy poczułam jego dłoń chwytającą mnie. To jeszcze bardziej mnie rozjuszyło. Wyrwałam się mu pozwalając, by moje oczy zmieniły barwę na czerwone.
- Zostaw!
Nathan puścił mnie, ale bardziej z zaskoczenia niż świadomej decyzji. Nie mniej wykorzystałam to i odeszłam wzdłuż ulicy. Po jakimś czasie zaczęłam biec samej nie wiedząc dokąd. Po prostu biegłam przed siebie, aż dotarłam na plażę. Usiadłam na piasku zdejmując wcześniej buty. Westchnęłam nie rozumiejąc swojego zachowania. Jak mogłam jednocześnie cieszyć się, że go widzę i być na niego tak wściekła, że nie chciałam nawet, by mnie dotykał?
Znieważył nas. Usłyszałam głos Aster.
Przecież robił tylko to, co każdy wilk. Nawet Chris i James nie pozwalają innym mężczyznom dotykać swoich mate.
Nie jesteśmy słabe. Znieważył nas. Powtórzyła, a ja po raz kolejny westchnęłam. To miało sens. W jakiś pokręcony sposób. Tylko, dlaczego się na niego złoszczę? Czy mate nie powinni nigdy reagować tak na siebie?
Umarłaś. Nie jesteś taka jak oni, ani taka jak on. Śmierć zmienia.
Wciąż nie rozumiem, co to znaczy. Dlaczego jestem inna? Dlaczego mam ciebie?
Dowiesz się. W odpowiednim czasie zrozumiesz. Wszystko wróci.
Zacisnęłam usta w cienką linię. Naprawdę miałam dość tego, że Aster mówiła zagadkami. Jak ważny powód miała, że nie mogła powiedzieć mi o wszystkim wprost? Chciała, żebym zwariowała z tej niewiedzy? Ponieważ wszystko na to wskazywało. Siedziałam wpatrując się w fale wywołane wiatrem. Uspokoiłam się już, jednak nadal nie chciałam wracać. Wiedziałam, że wszyscy będą zasypywać mnie pytaniami, a nie miałam najmniejszej ochoty na nie odpowiadać. Nadal nie chciałam też widzieć Nathana.

CZYTASZ
Nieumarli 02 - Moja Wilczyca
WerewolfZoe powróciła do życia, choć nie wszystko jest takie, jak w opowieści Nathana. Głos wilczycy i niepokojące zachowanie dziewczyny zmuszają rodzinę do znalezienia odpowiedzi na pytanie, kim tak naprawdę są nieumarli. Dopiero spotkanie z pradawnym Elac...