23

2.9K 203 21
                                    

* Elach *

Zgodnie z informacjami od moich poddanych wszystko było już gotowe. Mężczyzna, który miał niebawem zostać moją prawą ręką miał tej nocy być sam. Idealna okazja do porwania. Po przekazaniu pięciu mężczyznom szczegółowych instrukcji, jak mają go złapać zszedłem do lochów z kolejnymi dwoma poddanymi i nakazałem im pozbyć się wszystkich, których tam trzymałem oraz milczeć na ten temat.

Siedziałem w salonie czekając, aż przywiozą go do mnie. Trwało to kilka godzin, ale w końcu usłyszałem parkujące auto. Wyszedłem na zewnątrz i z zadowoleniem obserwowałem, jak pięciu mężczyzn wysiada, a następnie wyciągają go nieprzytomnego.

- Do lochu z nim - odezwałem się władczym tonem.

Szedłem za nimi i przyglądałem się, jak zakuwają go w specjalne kajdany, które na tą okazję stworzyłem. Teraz pozostało jedynie czekać, aż się ocknie. Wchodząc ponownie po schodach czułem satysfakcję wyobrażając sobie rzeczy, jakich razem dokonamy.

* Nathaniel *

Obudziłem się i rozejrzałem. Byłem w lochu, a łańcuchy, które usiłowałem rozerwać nawet nie drgnęły, mimo że używałem całej siły.

- Nareszcie - usłyszałem nieznany, męski głos. - Długo kazałeś mi czekać Nathanielu.

- Kim ty kurwa jesteś i czego do cholery chcesz? - spytałem wściekły, patrząc na mężczyznę, który zapewne był odpowiedzialny za przetrzymywanie mnie tutaj.

- Sądzę, że o mnie słyszałeś. Jestem Elach - odpowiedział spokojnym tonem.

Elach? Ten, o którym mówił Chris? To na moment wytrąciło mnie z równowagi. Przecież to było niemożliwe. To musiał być kiepski dowcip. Po raz kolejny pociągnąłem za łańcuchy, jednak i tym razem nie przyniosło to żadnego efektu.

- To specjalnie stworzone łańcuchy, nie uwolnisz się z nich.

- Czego chcesz? - powtórzyłem, ostatecznie odpuszczając sobie próbę uwolnienia się z kajdan.

Podszedł bliżej dzięki czemu mogłem dokładniej zobaczyć jego ciemną karnację, czarne włosy i szaro-niebieskie oczy. Patrzył na mnie z pozorną obojętnością, ale wiedziałem, że chodzi o coś więcej. W przeciwnym razie nie zadawałby sobie trudu porywając mnie. Choć nadal nie wiedziałem, jak to możliwe, że straciłem przytomność.

- Dawno temu byłem taki, jak ty. Nie zdawałem sobie sprawy z własnej siły. Chowałem się przed ludźmi, aż zrozumiałem, że to oni powinni żyć w strachu przede mną. Utrata mojej ukochanej uświadomiła mi, że to tacy, jak my powinni być u władzy. Właśnie dlatego zamierzam zmienić ten świat w swoje królestwo i chcę, żebyś staną u mego boku. Jako drugi z nieumarłych.

Prychnąłem. Typowa gadka każdego, kto miał przerośnięte ego i ambicje. Władza nad światem? To się nie mogło udać.

- Wybacz, ale mam nieco inne priorytety.

- Swoją mate? - spytał, a ja momentalnie się spiąłem.

Wiedział o Zoe? Nie wyczuwałem jej tutaj, ale równie dobrze mogła być również gdzieś uwięziona. Nie chciałem, by moja mała znów była w niebezpieczeństwie. Nie mogłem na to pozwolić.

- Spokojnie, nie ma jej tutaj. Właściwie, to nic jej nie grozi dopóki będziesz współpracował.

Zamknąłem oczy. Nawet, jeśli to faktycznie był ten Elach, o którym pisano w książkach, był nieźle popieprzony. Jednak najważniejsza była Zoe. Skoro udało mu się mnie porwać i uwięzić równie dobrze mógł ją zabić. Zrozumiałem, że nie mam żadnego wyboru. Nie, jeśli miałem ochronić moją ukochaną.

- Co niby miałbym zrobić? - zwróciłem się do niego, poddając się.

Uśmiechnął się najwyraźniej zadowolony z mojej rezygnacji.

- Pomożesz mi wyplenić tą ludzką zarazę oczywiście - oznajmił, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Po tych słowach wyszedł zostawiając mnie samego. Wciąż czułem unoszący się w powietrzu zapach krwi, ale nie zwróciłem na niego uwagi. Nie liczyło się dla mnie nic innego niż to, by Zoe była bezpieczna. Mogłem tylko modlić się, aby mi to wybaczyła. Wrócił jakiś czas później. Uwolnił mnie i poprowadził do jednego z pokoi na górze dając mi czyste ubranie. Wziąłem prysznic i przebrałem się. Przez cały czas myślałem jedynie o tym, jak bardzo chciałbym go zabić. Prawda była jednak taka, że nie miałbym z nim najmniejszych szans, a co gorsza w ten sposób naraziłbym Zoe, a tego nie mogłem zrobić.

Elach czekał na mnie w salonie. Gestem nakazał, bym zajął miejsce obok. Zrobiłem to dość niechętnie.

- Słyszałem o twoich dokonaniach. Od jakiegoś czasu kazałem cię nawet obserwować, stąd wiedziałem, że będziesz idealnym kandydatem - oznajmił bezbarwnym tonem, coś jednak mówiło mi, że to tylko maska, a on sam ukrywał prawdziwe uczucia.

- Do ludobójstwa? Naprawdę sądzisz, że ci się to uda? - ja natomiast nie ukrywałem, że miałem go w tej chwili za pieprzonego świra.

- Obydwoje wiemy, że ludzie nie mają z nami szans. W dodatku z moją mocą bez problemu zostałem alfą. 

Wiedziałem, że mówił prawdę. Sam nie raz stosowałem tą sztuczkę i zmuszałem inne wilki do posłuszeństwa zanim je zabijałem czy kazałem im samym się zabijać.

Oby nie był w stanie zrobić tego Zoe, to była w tej chwili moja jedyna myśl.

- Wszystkiego dowiesz się niebawem, a na razie chciałbym sprawdzić, jak lojalny jesteś - spojrzał na mnie po raz pierwszy, odkąd wszedłem do pokoju. W wyrazie jego oczu było coś, czego nie umiałem nazwać, ale z pewnością nie było to nic dobrego.

Po tych słowach zabrał mnie do najbliższych domów i kazał zabić mieszkających tam ludzi. Zrobiłem to. Ich życie było mi obojętne. Liczyła się tylko moja mała Zoe. Dla niej i jej bezpieczeństwa zrobiłbym wszystko. Zabiłbym każdego.

- Świetnie - skomentował oglądając leżące na podłodze ciała. - Wygląda na to, że podjąłem dobrą decyzję.

Wróciliśmy do pieprzonego zamku i od razu poszedłem do pokoju, w którym byłem wcześniej. Położyłem się na łóżku zastanawiając, jak to się stało, że moje życie tak nagle się pojebało. Jeszcze wczoraj byłem w domu z Zoe ciesząc się z tego, że niebawem weźmiemy ślub, a teraz mam pomóc jakiemuś szaleńcowi w masowym morderstwie. W przeciwnym razie ryzykowałbym życie ukochanej.

Kurwa! Wszystko byłoby dobrze, gdybym został w domu, wściekałem się na siebie w myślach.

Bałem się o Zoe. Myślałem o tym, co się z nią dzieje. Czy Elach mówił prawdę o tym, że nic jej nie było? Czy była bezpieczna w domu? Z całą pewnością martwiła się o mnie, ale wolałem, żeby mnie nie szukała, żeby nie narażała się niepotrzebnie na niebezpieczeństwo.

Nie rób niczego głupiego Zoe. Błagam.Zamknąłem powtarzając w duchu tę modlitwę. 

Znów przeze mnie coś jej zagrażało. Gdyby nie to, że nie potrafiłem bez niej żyć opuściłbym ją dla jej własnego dobra. Zacisnąłem zęby. Przez tę małą byłem śmiertelnie przerażony, a mimo to zaryzykowałbym wszystkim, by trzymać ją z dala od tego bagna, w jakim się znalazłem.

Tym razem 15 komentarzy = nowy rozdział

Nieumarli 02 - Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz