26

2.9K 215 15
                                        

Nie było 15 komentarzy, ale publikuję z dwóch powodów:

1. Udało mi się napisać już dwa rozdziały trzeciej części.

2. Chciałabym publikować trzecią część jakoś od grudnia, dlatego ten rozdział publikuję szybciej, a następny rozdział będzie ostatnim w tej części.

Rano z powrotem wsiedliśmy do samochodów gotowi do dalszej podróży. Dowiedziałam się, że podczas, gdy my graliśmy Chris ustalił prawdopodobne miejsce pobytu Nathana. Czułam się przez to trochę winna, ponieważ my staraliśmy się polepszyć sobie nastroje i bawiliśmy się, podczas gdy on pracował.

- Jakiś czas temu dostaliśmy informacje o ludziach zabitych we własnych domach przez dzikie zwierzę. Ponoć ich ciała były rozszarpane przez pazury - wyjaśnił spokojnie James. - To jedna z możliwych lokalizacji, jakie wcześniej ustaliliśmy, więc doszliśmy do wniosku, że nawet jeśli nie zrobił tego Nathan to przynajmniej możemy czegoś się dowiedzieć.

Czułam rosnący niepokój w miarę, jak zbliżaliśmy się do tego miasta. Nerwowo zagryzałam wargę i uderzałam palcami o kolano nie mogąc się uspokoić. Gdy w końcu Kellan zatrzymał samochód wysiadłam z niego, jak oparzona.

- Co teraz? - zwróciłam się do pozostałych, kiedy zjawili się przy mnie.

- Myślę, że powinniśmy się rozdzielić i poszukać jakichś wskazówek - zdecydował Chris, co miało sens. - Ja i James zajmiemy się raportami policji o zmarłych, Daniel i Kellan sprawdzą, czy nie ma czegoś w ich domach. Wy możecie sprawdzić, czy w mieście mówią coś o tych atakach.

Wszyscy przytaknęli i zabrali się do roboty. Ana i Nadia odeszły kilka kroków i dopiero wówczas odwróciły się do mnie, ponieważ za nimi nie szłam.

- O co chodzi? - spytała zaniepokojona Ana.

Pokręciłam tylko głową i bez słowa ruszyłam z nimi. Przez cały czas miałam jednak dziwne uczucie, jakby coś ciągnęło mnie w konkretne miejsce, ale przecież to nie miało żadnego sensu. Próbowałam nawet zapytać o to Aster, ale z jakiegoś powodu milczała. Chodziłyśmy po mieście jakieś trzy godziny, jednak nie dowiedziałyśmy się niczego konkretnego. Ostatecznie Ana zadzwoniła do Chrisa, który stwierdził, że powinniśmy spotkać się przy samochodach. Podziwiałam go za to, że potrafił przejąć dowodzenie w takiej sytuacji. W końcu chodziło o jego syna, jego pierworodnego. Kiedy wszyscy zebraliśmy się z powrotem znów poczułam to przyciąganie tyle, że tym razem było znacznie silniejsze. Bez słowa nie oglądając się na nich zaczęłam iść w nieznanym mi kierunku.

- Zoe?! - usłyszałam za sobą wołanie Nadii, ale nie zignorowałam ją.

Słyszałam, jak pozostali ruszyli za mną. Ja za to z każdym krokiem miałam coraz większy mętlik w głowie, bo przyciąganie rosło na sile, a mnie wypełniało uczucie, jakbym powoli odnajdywała coś bardzo ważnego, co zgubiłam bardzo dawno temu. W dodatku te uczucia nie pochodziły tylko ode mnie, ale też od Aster. Ona również chciała tam iść. Gdziekolwiek miałoby to być.

Po jakimś czasie doszliśmy do kamiennego zamku, który co prawda nie imponował rozmiarem, ale było w nim coś niezwykłego. Powoli skierowałam się do dwuskrzydłowych, masywnych drzwi z ciemnego drewna, ozdobionych mosiężnymi zdobieniami otwierając je z lekkim wahaniem i przestąpiłam próg. To, co zobaczyłam cholernie mnie zaskoczyło. Nathan siedział w ogromnym salonie pełnym antyków w towarzystwie chyba z dwudziestu mężczyzn, którzy gdy tylko mnie zobaczyli natychmiast zerwali się z miejsc. Nie rozglądałam się, ale czułam na sobie ich wzrok. Pozostali stanęli za mną. Nathan stanął na przedzie, ale w najmniejszym stopniu nie wyglądał na zadowolonego.

- Co tu robisz? - spytał, a w jego głosie usłyszałam strach. - Nie powinno cię tu być!

- Co to do cholery ma znaczyć?! Zniknąłeś, nie dawałeś znaku życia, a kamera nagrała twoje porwanie! Naprawdę sądziłeś, że będę siedzieć bezczynnie w domu? Ty byś tak zrobił? - miałam łzy w oczach i nie wiedziałam, czy chciałam podbiec do niego i rzucić mu się na szyję czy udusić.

Podszedł do mnie z troską wymalowaną na twarzy.

- Tu nie jesteś bezpieczna. Wracaj do domu - powiedział cicho patrząc mi głęboko w oczy. W jego własnych widziałam radość, złość oraz wahanie.

Chciałam mu odpowiedzieć, ale pokręcił przecząco głową. Nie rozumiałam, co się dzieje. Chciałam tylko, żeby mnie przytulił i żebyśmy razem wrócili do Chicago. Do domu. Po tym, co przeszłam szukając go nie zamierzałam wracać bez niego.

- Nie spodziewałem się gości - doszedł mnie męski głos.

Odwróciłam się w stronę, z której pochodził i zobaczyłam mężczyznę o ciemnej karnacji z nieco krótszymi, niż u Nathana, czarnymi włosami oraz szaro-niebieskimi oczami. Patrząc w nie miałam wrażenie, jakbym patrzyła w lustro. Jego oczy z pozoru obojętnie nas obserwujące, wydawały mi się dziwnie znajome zupełnie, jakbym już kiedyś je widziała, jakbym w nie patrzyła. Z transu wyrwał mnie gest mężczyzny. Uniósł dłoń, a mężczyźni, którzy byli w salonie otoczyli nas.

- Odejdźcie, albo każę was zabić - odezwał się ponownie, tym razem bez cienia sympatii w głosie.

Jednak im dłużej słuchałam jego głosu tym dziwniej się czułam, ponieważ było w nim coś kojącego. Nie tak, jak w Nathanie, ale wciąż na tyle, abym nie mogłam tego zignorować. Odczucie było stanowczo zbyt silne.

- Kim jesteś i czego chcesz od mojego syna? - wtrącił wyraźnie zdenerwowany Chris.

- Jestem Elach, a twój syn pomoże mi osiągnąć to, co planowałem od wieków - wykrzywił usta w okrutnym uśmiechu.

Elach? Ten, o którym czytaliśmy? Jeśli dobrze pamiętałam Elach stracił swoją mate i stał się przez to zły. Żądny zemsty. Nie mogłam powiedzieć, że go nie rozumiałam. Gdybym ja straciła Nathaniela prawdopodobnie również chciałabym się zemścić na każdym, kto choć w najmniejszym stopniu przyczynił się do jego śmierci. Jednak myśl o śmierci mate Elacha powodowała w moim sercu nieznany ból. Moim i Aster.

- Nie pozwolimy ci na to - odpowiedział Chris. W innej sytuacji zastanawiałabym się, czy jego pewność siebie nie jest przypadkiem udawana.

Elach roześmiał się w odpowiedzi na jego słowa.

- Naprawdę sądzisz, że zdołasz mnie powstrzymać? - zakpił. - Ludzie zapłacą mi za jej śmierć.

W głębi jego oczu dostrzegłam niewyobrażalne cierpienie. To sprawiło, że poczułam potrzebę objęcia go. Pocieszenia. Tak, jak Aster.

Co się dzieje? Spytałam jej, bo nie rozumiałam tych uczuć i miałam wrażenie, że za chwilę przez nie oszaleję.

Cierpi po jej stracie. Po Alayi.

Gdy Aster wypowiedziała to imię ból w moim sercu nasilił się, a w oczach pojawiły się łzy, których nie mogłam w żaden sposób powstrzymać przed wypłynięciem. Nagle w moich myślach pojawił się obraz kobiety. Tak, jakbym widziała ją we wspomnieniach Aster. Była piękna z nieco jaśniejszą karnacją od Elacha, ale jej skóra wciąż miała odcień brązu. Długie, czarne włosy spływały jej falami aż do bioder, za to usta rozciągnięte miała w szerokim uśmiechu, który widać było nawet w jej błyszczących, zielonych oczach. Położyłam dłoń w miejscu, w którym biło moje serce i upadłam na kolana przytłoczona bólem, żalem, tęsknotą.

- Zoe! - Nathan znalazł się przy mnie biorąc mnie w ramiona, ale nawet jego dotyk nie przynosił wystarczającego ukojenia.

- Przestań. To za bardzo boli - mówiłam cicho, przez łzy. - Błagam, przestań Aster.

- Aster? - usłyszałam pełen niedowierzania głos Elacha.

Podniosłam na niego wzrok, a wtedy wszystko stało się jasne. Każdy z elementów puzzli znalazł się na swoim miejscu, a ja znałam odpowiedź na dręczące mnie od jakiegoś czasu pytanie.

Nieumarli 02 - Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz