21

3K 190 6
                                    

Po południu zadzwonił do mnie Chris. Nie spodziewałam się, że mógłby dzwonić do mnie, więc odebrałam zaskoczona.

- O co chodzi?

- Mogłabyś przyjechać do szpitala za jakieś pół godziny? Chciałbym coś sprawdzić - powiedział spokojnie, co wcale mnie nie uspokoiło.

Przynajmniej nie chodziło o jakąś katastrofę. Częściowo odetchnęłam z ulgą i zgodziłam się. Byłam właściwie gotowa do wyjścia, więc od razu wsiadłam do auta i pojechałam prosto do szpitala. Chris czekał na mnie przy recepcji i poprowadził mnie do jednego z gabinetów.

- Mam znajomego lekarza - wyjaśnił, widząc moje pytające spojrzenie.

- Co właściwie tu robimy? - spytałam, siadając na krześle naprzeciw biurka.

- Chciałbym sprawdzić, czy przemiana umożliwiła ci zajście w ciążę.

Nie wiedziałam, jak na to zareagować. Część mnie chciała poznać odpowiedź podczas, gdy druga najzwyczajniej się bała. Bałam się tego, że nigdy nie mogłabym zostać matką tak samo mocno, jak tego, że jednak było to możliwe. Nie chciałabym zajść w ciążę i narazić naszego dziecka na niebezpieczeństwo. Nie chciałam, by pewnego dnia zostało porwane czy co gorsza torturowane tylko przez to, czym zajmował się jego ojciec.

- Nie wyglądasz na zadowoloną - odezwał się, przyglądając mi się uważnie.

- Nie zrozum mnie źle, ale po tym, co mi się stało, jak mogłabym świadomie narażać na to samo niewinną istotę. W dodatku tak bezbronną.

Zamknął oczy i westchną. Kiedy je otworzył uśmiechnął się lekko i chwycił moją dłoń w swoją.

- Ja i Ana mieliśmy ten sam dylemat - wyznał spokojnie wciąż uśmiechając się pocieszająco. - To były inne czasy, ale ryzyko wciąż istniało - dodał cicho po chwili milczenia. - Cały czas zamartwiałem się o nią i nie wyobrażałem sobie, że mógłbym być dobrym ojcem jednocześnie narażając naszego malucha, ale Ana podjęła tę decyzję za mnie. Powiedziała, że nie pozwoli, aby to, czym się zajmuję powstrzymało ją od założenia rodziny, której zawsze pragnęła.

- To wspaniałe, ale nie wiem, czy nadaję się na matkę - oznajmiłam smutno.

- Zoe, oboje wiemy, że żadne z was nigdy nie skrzywdziłoby waszego dziecka. Poza tym, gdybyśmy nie zdecydowali się na dzieci nie byłoby Nathana. Pomyśl o tym, że wasze dziecko też mogłoby kogoś uratować.

Zagryzłam wargę, czując w oczach łzy. Wiedziałam, co miał na myśli, a jednocześnie wciąż miałam obawy, których nie potrafiłam się od tak pozbyć.

- A co, jeśli nie będę mogła - zaczęłam czując łzy wypływające z kącików oczu. - Nie chcę tego rozczarowania.

Rozpłakałam się, a Chris przytulił mnie. Był ojcem, którego potrzebowałam. Trzymał mnie w objęciach czekając, aż się uspokoję. Później pobrał mi krew do badania i zaprowadził do gabinetu ginekologa, która na szczęście okazała się kobietą. Nawet nie chciałam myśleć, jak zareagowałby Nathan, gdyby to był facet. Nadal jednak byłam skrępowana i nie pomagało nawet przyjazne usposobienie lekarki. Po wszystkim z ulgą ubrałam się i wyszłam na korytarz. Na dźwięk zamykających się za mną drzwi Chris wstał z krzesła i podszedł do mnie.

- Wyniki powinny być za jakiś tydzień - poinformowała nas lekarka, po czym kiwnęła nam na pożegnanie głową i zostawiła nas samych.

Stanęliśmy na parkingu przy moim samochodzie. Zanim wsiadłam zatrzymał mnie kładąc mi dłonie na ramionach.

- Będzie dobrze - posłał mi pocieszający uśmiech.

Przytuliłam się do niego, potrzebując tego. Staliśmy tak chwilę zanim przerwało nam czyjeś chrząknięcie. Odsunęłam się i oboje spojrzeliśmy na rozbawionego Jamesa stojącego obok nas.

- Przeszkadzam? - rozbawienie widniejące na jego twarzy dało się słyszeć także w głosie.

- Co tu robisz? - Chris zmienił temat.

- Nadia wysłała mnie do sklepu. A wy?

- Musieliśmy coś załatwić - odpowiedziałam zawstydzona zanim Chris miałby okazję wyjaśnić mu powód naszej wizyty.

Nie chciałam mówić mu, o co chodzi. Jakiekolwiek byłyby te wyniki chciałam, żeby pierwszą osobą, która się dowie był Nathan. Zasługiwał na to, ponieważ to dotyczyło również jego. Wróciłam do domu mając mieszane uczucia. Nathan siedział w salonie na kanapie oglądając jakiś film. Bez słowa usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego obejmując go za szyję, na co przytulił mnie, całując w policzek.

- Coś się stało?

Pokręciłam głową. 

Wyniki przyszły pięć dni później. Chris zadzwonił do mnie po południu pytając, kiedy moglibyśmy się spotkać. Powiedziałam, że mogę podjechać do niego w ciągu kilku minut, ale odparł, że zaraz jedzie z Aną do restauracji, więc umówiliśmy się następnego dnia rano u nas w domu. Wiedziałam, że po tej rozmowie, jakkolwiek będzie wyglądała będę potrzebowała Nathana, ale nie chciałam, aby był przy niej obecny. Dlatego poprosiłam go, by zajął się czymś, żebym mogła spokojnie porozmawiać z Chrisem. Moja prośba zaskoczyła go, jednak zgodził się. Chwilę po jego wyjściu usłyszałam parkujący przed domem samochód, a minutę później Chris wszedł do środka.

- Napijesz się czegoś? - spytałam idąc do kuchni.

- Może być herbata.

Zajął miejsce przy stole. Zrobiłam nam herbaty i usiadłam naprzeciwko niego. Objęłam dłońmi kubek, spuszczając wzrok. Bałam się tego, co miałam za chwilę usłyszeć, choć w tym samym czasie czułam także rodzącą się we mnie nadzieję.

- Zoe - chwycił moje dłonie w swoje. - Chcesz sama to przeczytać czy ja mam to zrobić?

- Ty to zrób - zadecydowałam po krótkiej chwili.

Puścił mnie i usłyszałam szelest. Wyjął z koperty kartkę i rozłożył ją. Przez chwilę pozostawał cicho, czytając, a gdy skończył odłożył ją na stół.

- Zoe - ponownie chwycił moje dłonie. - Wszystko jest w porządku.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że się uśmiechał.

- Czy to znaczy, że - kiwnął głową zanim dokończyłam.

Zalała mnie fala ulgi i szczęścia. Mogę mieć dziecko. Mogę zostać matką. Rozpłakałam się, a on natychmiast znalazł się przy mnie. Podziękowałam mu, a on zaśmiał się twierdząc, że nie zrobił niczego wyjątkowego. Dla mnie jednak było inaczej. Zrobił coś wspaniałego. Powiedział, że mogę mieć rodzinę. Jakiś czas później wyszedł zostawiając mnie samą, a ja od razu zadzwoniłam do Nathana, by wrócił do domu. Był zaniepokojony, kiedy rozmawialiśmy przez telefon i gdy zastał mnie w kuchni ze śladami łez na twarzy klęknął przede mną.

- Zoe, co się stało? - był wyraźnie zdenerwowany nie wiedząc, co się działo.

Objęłam go za szyję, a on przytulił mnie mocno do siebie.

- Chris - zaczęłam, ale przez łzy nie mogłam kontynuować.

- Zrobił ci coś? - dopytywał się, a ja wyczułam, jak jego ciało się spięło.

- Nie. On powiedział, że możemy mieć dzieci - wyjaśniłam przez łzy, co chwila się zacinając.

Usłyszałam, jak westchnął, po czym podniósł mnie i zabrał do salonu sadzając sobie na kolanach. Gładził mnie po włosach tuląc do siebie, aż całkowicie się uspokoiłam. Przez ostatni czas moje emocje zmieniały się w mgnieniu oka i co chwila płakałam.

- Rozumiem, że tak okazujesz radość? - zażartował.

Posłałam mu słaby uśmiech ocierając policzki rękawem bluzki.

- To dobra wiadomość, prawda? - chciałam upewnić się, co do tego, ponieważ nigdy wcześniej tak na prawdę nie pytałam go o to, czy chciał dzieci.

- Jasne, że tak - odpowiedział, po czym pocałował mnie. - Bardzo dobra.

Trochę chaotyczny, ale nie miałam pomysłu, jak właściwie to napisać i jak inaczej Zoe mogłaby zareagować.

Nieumarli 02 - Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz