2

5.2K 293 6
                                        

Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, Nathan już trzymał mnie w ramionach. Instynktownie wtuliłam się w niego, obejmując go mocno. Wdychałam jego zapach, a przyciąganie, które czułam od momentu przemiany, gdy tylko mnie dotykał teraz było znacznie silniejsze i ledwo udawało mi się je ignorować.

- Zoe - usłyszałam, jak niemal z czcią wyszeptał moje imię.

Dopiero chwilę później dotarło do mnie, co się właściwie stało. Wspomnienia wróciły, a ja zadrżałam. Żyłam i byłam tutaj, z nim. Mimowolnie pomyślałam o Aster. Czy nasze spotkanie było prawdziwe czy to tylko majaki umierającej? Gdzieś w głębi siebie wiedziałam, że ona istnieje. Ta nagła pewność sprawiła, że gdzieś głęboko w sobie wyczułam ruch. Jakby uniesienie wilczego łba.

- Zaraz złamiesz mi kręgosłup - zaśmiałam się czując, jak Nathan coraz mocniej mnie obejmuje.

- Wybacz - powiedział cicho odsuwając się nieznacznie, żeby spojrzeć na moją twarz. - Myślałem, że naprawdę zginęłaś.

- Bo zginęłam - odpowiedziałam tonem znawcy zupełnie, jakby ta sytuacja nie przyprawiała mnie o szybsze bicie serca i to bynajmniej nie z pożądania. - Poza tym, gdybyś tak myślał już leżałabym trzy metry pod ziemią. Doceniam, że oszczędziłeś tego moim ciuchom - uśmiechnęłam się.

Tak naprawdę byłam szczęśliwa, że nie obudziłam się we własnym grobie zmuszona wydostać się na powierzchnię, jak to pokazywali w filmach o zombie czy wampirach. To z całą pewnością mogło doprowadzić do szaleństwa. Nathan przejechał dłonią po moim policzku i wpił się w moje usta. Nadal pamiętałam nasz pierwszy pocałunek po mojej przemianie. To było zupełnie, jak wybuch fajerwerków w porównaniu do czasów, gdy byłam człowiekiem. Teraz to było, jak cholerne trzęsienie ziemi. Dałabym wszystko, żeby pochłonęło mnie całą.

Przerwało nam czyjeś chrząknięcie. Oderwaliśmy się od siebie i odwróciliśmy patrząc na nieproszonego gościa. W przejściu stał Chris uśmiechając się szeroko  i opierając niedbale o futrynę. Biły od niego jednocześnie spokój i szczęście, a w oczach widziałam miłość oraz wdzięczność. Zerknęłam na Nathana, ale w jego oczach widziałam jedynie irytację zapewne przez to, że nam przeszkodził i ciekawość, czemu właściwie to zrobił. Wiedziałam, że Nathan już go nie kocha i tej miłości, podziwu i szacunku z jakim powinien patrzeć syn na ojca nie było u niego. Już nigdy miało ich nie być. Przypomniała mi się rozmowa z Aster. Nie chciałam być taka, jak on. Nie chciałam odpłacać się obojętnością ludziom, którzy przyjęli mnie do swojej rodziny i pokochali, jak jej członka. Ludziom, których ja zdążyłam już pokochać. A jednak, kiedy znów patrzyłam na Chrisa tego wszystkiego tam nie było. Nie było tej obojętności, złości czy nienawiści, albo żalu. Nie było nic, prócz wdzięczności i miłości.

Aster, pomyślałam z wdzięcznością, przywołując obraz białej wilczycy. Dziękuję ci.

Nie wiedziałam, jak a jednak w jakiś sposób nie straciłam tego wszystkiego, co stracił Nathan. Ta cząstka człowieczeństwa, która przepadła u niego po jego śmierci wciąż we mnie była. Nie miałam pojęcia, dlaczego nie było tak w przypadku Nathana, a jednak byłam wdzięczna Aster, że mogłam ją zachować. Mogłam nadal mieć rodzinę. Wstałam i podeszłam do niego. Przyglądał mi się zastanawiając się, co zamierzam.

- Dziękuję - powiedziałam cicho, przytulając go.

Musiał być zaskoczony, ponieważ dopiero po chwili odpowiedział tym samym.

- To nie mi powinnaś dziękować - westchnął, a w jego głosie słyszałam żal.

Odsunęłam się od niego i odwróciłam w stronę Nathana. Patrzył na mnie nie zdradzając emocji chociaż wiedziałam, że jego wyobrażenia na temat tej sytuacji są błędne. Tylko, skąd miałby wiedzieć, że ja w przeciwieństwie do niego wciąż zachowałam swoje uczucia.

- Nie wiem jak wy, ale ja jestem strasznie głodna - oznajmiłam im. - Idziecie ze mną czy zamierzacie omawiać, jakieś ważne, męskie sprawy? - jak na zawołanie Nathan stanął przy mnie chwytając moją dłoń i splatając nasze palce.

Na dole czekała już reszta naszej rodziny. Zanim zdążyłam całkiem zejść ze schodów poczułam obejmujące mnie za szyję ramiona i kątem oka dostrzegłam blond czuprynę. Z uśmiechem przytuliłam ją, chowając twarz w jej włosy. Gdy już mnie puściła mówiąc, jak bardzo cieszy się, że jednak żyję jej miejsce zajęła Ana.

- Dobrze cię widzieć - odezwała się, po czym pocałowała mnie w czoło.

- Dobrze widzieć was wszystkich - odpowiedziałam, a następnie odwróciłam się do Jamesa.

Nie czekając aż do mnie podejdzie skoczyłam na niego obejmując go i śmiejąc się.

- Fajnie, że jesteś - posłał mi uśmiech stawiając mnie z powrotem na podłodze.

Usiedliśmy do stołu. Ana i Nadia przygotowały całą masę jedzenia. Zupełnie, jakby to miało być przyjęcie, na co najmniej dwadzieścia osób. Zdążyłam się do tego przyzwyczaić, dlatego bez słowa sięgnęłam po sałatkę. Jedliśmy w ciszy, co było niezwykłe, ponieważ tak rzadko powstrzymywaliśmy się od rozmów, a w dodatku byłam pewna, że mają mnóstwo pytań do mnie. Nikt jednak nie zadał żadnego zajmując się opróżnianiem kolejnych talerzy, aż w końcu ku mojemu zdumieniu wszystkie stały puste. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę zjedliśmy wszystko, choć nie powinnam się właściwie dziwić. Chciałam pomóc w sprzątaniu, ale Ana odesłała mnie z kuchni, jak tylko zgłosiłam się do pomocy. Tak więc nie miałam innego wyjścia niż jej posłuchać zwłaszcza, iż Nathan podzielał zdanie matki. Mój ukochany uparł się za to, iż zabierze mnie do naszego domu pomimo moich protestów. Chciałam spędzić jeszcze trochę czasu z pozostałymi, ale czasem potrafił być tak cholernie uparty. Westchnęłam pokonana i ostatecznie pozwoliłam mu odwieźć nas do domu.

- Kocham cię - powiedział, gdy tylko przekroczyliśmy próg i drzwi zamknęły się za nami.

Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Oddałam pocałunek jednocześnie zrywając z niego koszulę. Właściwie nie taki był plan, ale nie mogłam się powstrzymać. Chciałam go. Tutaj i teraz. Nathan podniósł mnie, a ja objęłam go nogami w pasie ponownie wpijając się w jego usta. Gdzieś w połowie schodów zostałam pozbawiona koszulki i stanika. Przez głowę przemknęła mi myśl, iż dobrze, że przebrałam się z czerwonej sukienki przed wyjściem na plażę. Następną rzeczą z jakiej zdałam sobie sprawę był miękki materac uginający się pod ciężarem naszych ciał. Nathan najpierw rozebrał mnie zanim sam pozbył się reszty ubrania.

- Cholernie cieszę się, że żyjesz.

- Domyślam się.

Zrobiłam listę rzeczy, które chciałabym, żeby wydarzyły się w tej części i mam do was w związku z tym pytanie. Wolicie, żebym to wszystko napisała w tej jednej czy podzielić to na dwie i stworzyć jeszcze trzecią część Nieumarłych? Od tego będzie zależało to, jak mam dalej pisać...

Nieumarli 02 - Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz