17

3.6K 201 12
                                        

Z powodów, których żaden z facetów nie zamierzał nam wyjaśnić Chris, James i Nathan musieli lecieć do Brazylii. Tak więc poleciałyśmy z nimi. Chociaż sądzę, że dziewczyny uparły się tylko dlatego, że zepsuli nam babski wypad do Atlantic City. Na szczęście lot do Porto Alegre nie trwał na tyle długo, bym naprawdę zaczęła się nudzić. Na lotnisku mężczyźni zajęli się wynajęciem aut, a my odebraniem bagaży. Z lotniska od razu pojechaliśmy do jednego z tych kiepskich moteli, w których pokoje są umieszczone bezpośrednio obok siebie i wchodzi się do nich z zewnątrz. W środku było dwuosobowe łóżko, na przeciw którego znajdowała się komoda, na której stał telewizor, a pomiędzy nimi mały stolik. Nieco dalej na wprost wejścia był maleńki korytarz, po lewej stronie którego była łazienka z prysznicem z zasłonką z jakiegoś materiału. Przy łóżku stała jeszcze szafa. Dywan w pokoju był wyblakły, a stolik  i szafa poprzecierane, więc zapewne było to jedno z tych miejsc, w których nocowali wszyscy ci, których nie stać na nic lepszego, a mieli choć tyle pieniędzy, by nie spać na ulicy.

- Czemu zostajemy tutaj? - spytałam niezadowolona.

- O ile dobrze pamiętam, kiedyś nie miałabyś z tym problemu - odpowiedział rozbawiony, za co uderzyłam go w ramię.

Zachichotał siadając na łóżku i pociągnął mnie tak, że wylądowałam obok niego. Objął mnie ramieniem i westchnął przybierając poważną minę.

- Mamy coś do załatwienia, a nikt nie spodziewa się nas w takim miejscu - wyjaśnił, bawiąc się moimi włosami.

Oparłam głowę o jego bark zamykając oczy. Miał rację, co nie znaczyło, że mi się to podobało. Zamiast tego wolałabym, aby pozwiedzał ze mną miasto. Tak rzadko gdzieś wyjeżdżaliśmy, a zanim go poznałam nigdy nawet nie opuszczałam Rochester.

- Co jest? - odezwał się po chwili ciszy, widząc moją minę.

- Wiem, że nie przestaniesz zajmować się tym i że potrafisz się obronić, ale martwię się. Poza tym nawet, jeśli teraz ja też mogę walczyć ciągle boję się, że stanie się coś złego - wyznałam cicho, smutnym głosem. - Czasami cieszę się, że nie mogę mieć dzieci, bo przynajmniej nie muszę martwić się jeszcze o nie.

- Zoe - chwycił mnie pod brodę. Patrzył na mnie z miłością, czułością. - Wiem, że nieraz cię zawiodłem, ale zawsze będę starał się ciebie chronić. Wiesz, że cię kocham.

- Też cię kocham - odpowiedziałam wtulając się w niego.

Jakiś czas później Nathan wyjął kilka rzeczy z walizki wrzucając je do plecaka i stanął przede mną z poważną miną.

- Musimy czymś się zająć i każdy z nas wolałby, żebyście nie oddalały się zbytnio od motelu. Jednak znam swoją matkę i siostrę, a poza tym wiem, że sama nie jesteś lepsza, więc jeśli już opuścicie motel dawaj mi znać przynajmniej, co godzinę, gdzie jesteś.

Kiwnęłam głową wiedząc, że jeśli się nie zgodzę czeka mnie wykład, albo co gorsza zamknie mnie tutaj i każe pilnować. Pochylił się i pocałował mnie krótko.

- Nathan? - zatrzymałam go, kiedy był już przy drzwiach. Odwrócił się w moją stronę z pytaniem w oczach. - Kiedy to się skończy zostaniemy tu jeszcze trochę?

- Nie mogę ci tego obiecać, ale obiecuję, że zabiorę cię gdzieś. Tylko my dwoje.

Ucieszyłam się słysząc to. Uwielbiałam naszą rodzinę, ale chciałam wakacji tylko z moim ukochanym. Chwilę po jego wyjściu przyszły Ana i Nadia. Nie chcąc denerwować naszych mężczyzn resztę wieczoru i noc spędziłyśmy w pokoju oglądając filmy. Na szczęście Nadia pomyślała o wzięciu laptopa.

Następnego dnia ubrałyśmy się w wygodne ciuchy i wyszłyśmy zjeść śniadanie w jakiejś restauracji. Później za radą starszego i przemiłego właściciela restauracji udałyśmy się na spacer do ogrodu botanicznego. Musiałam przyznać, że było to niezwykłe miejsce, te wszystkie piękne rośliny, ptaki. Żałowałam, że nie było ze mną Nathana. Wyobrażałam sobie chodzenie ścieżkami trzymając się za ręce, jak te wszystkie pary dookoła nas.

Nasz mate nas zaniedbuje. Usłyszałam niezadowolony głos Aster.

To niemożliwe. Nathan po prostu pracuje, o ile to można nazwać pracą.

Nic nie jest ważniejsze od mate.

Nathan mnie kochał, a jednak w jakiś sposób po słowach Aster poczułam się, sama nie wiedziałam do końca, jak. Zła, zraniona, oszukana, pominięta? Nie wiedziałam, czemu tak zareagowałam. Jakby coś we mnie nagle się przestawiło. W dodatku kazał mi się meldować i choć miało to służyć mojemu bezpieczeństwu teraz przemawiało przeciwko niemu. Nie byłam jego własnością, nie byłam słaba. Mogłam sama o sobie decydować i dać sobie radę samej w razie problemów.

Powiedziałam dziewczynom, że idę do toalety. W ten sposób opuściłam ogród i ruszyłam na samotną wycieczkę po mieście. Nie wiedziałam dokąd właściwie idę, ani gdzie chcę się znaleźć. Musiałam po prostu iść. Aster miała rację. Nic nie powinno być ważniejsze od mate, a Nathan cały czas robił te wszystkie rzeczy zostawiając mnie samą. Nie liczył się ze mną i moimi uczuciami. Zachowywał się, jakbym nic go nie obchodziła, albo jakbym była przedmiotem, który do niego należy. Z każdym krokiem czułam się coraz bardziej zła, coraz bardziej wściekła. Chciałam coś zrobić, rozładować się. Dotarłam do portu i nie zatrzymując się poszłam prosto do części nie przeznaczonej do zwiedzania. Słyszałam za sobą wołania. Głosy, które mówiły, że nie powinno mnie tu być. Początkowo nie zwracałam na nie uwagi. Gdy jednak poczułam czyjąś dłoń chwytającą mnie posłałam tę osobę prosto na kontener, od którego odbiła się nim upadła. Wiedziałam, że mężczyzna jest martwy i w jakiś sposób cieszyło mnie to. Rzuciłam kolejnym mężczyzną i następnym. Rzucałam nimi, wyrywałam kończyny, rozrywałam pazurami. Bez namysłu, aż nie została już ani jedna żyjąca osoba. Rozejrzałam się wszędzie dookoła widząc krew i ciała. Ten widok nie przerażał mnie. Dawał poczucie satysfakcji i czegoś znajomego. Jakbym już dawno temu przywykła do widoku takiej masakry.

To obudziło we mnie dziwną tęsknotę. Nie powodowało jej nic z tego, co widziałam, a jednak byłam pewna, że było w jakiś sposób związane z krwią i śmiercią. Nie rozumiałam tego, jak mogłam tęsknić za czymś o czym nawet nie wiedziałam, a jednak tak właśnie było. Zmarszczyłam brwi przypominając sobie, iż już wcześniej to czułam. Jakby brakowało mi czegoś ważnego, o czym nawet nie miałam pojęcia. Chciałam to odnaleźć. Tylko, jak odnaleźć owo coś, skoro nie wiedziałam czym to jest? To w ogóle możliwe? 

Mogłabym przysiąc, że w tej chwili Aster czuła dokładnie tą samą tęsknotę, co ja. Zupełnie, jakbyśmy obie pragnęły tej samej rzeczy, której nie mogłyśmy mieć. Zamknęłam oczy powstrzymując łzy, które zebrały się w kącikach oczu. Kiedy ponownie je otworzyłam wyjęłam z kieszeni dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i warknęłam widząc imię mojego mate. Rzuciłam urządzenie do wody obserwując, jak wpadło z pluskiem spory kawałek od lądu. Odwróciłam się na pięcie odchodząc.

Nieumarli 02 - Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz