6

770 78 8
                                    


  -Co ty robisz dzieciaku? Lekcji nie masz? - Spytał Levi. Nie spodziewałem się go tu. 

 -Mam, ale wyszedłem w trakcie z chemii... - Odparłem ponuro, znowu bawiąc się jedzeniem.

 -Coś taki ponury? Dziś rano taki radosny, a teraz co? - Aż dziwne, że wypytuje... 

 -Pani od chemii się na mnie uwzięła. Nie miałem zadania, więc postawiła mi jedynkę i powiedziała, że jak nienapiszę następnej kartkówki na ocenę pozytywną, to nie zaliczy mi semestru. A ja po prostu nie rozumiem... Potem mi jeszcze wstawiła uwagę za to, że Jean mnie przezywał, więc po prostu wyszedłem. - Ale się wygadałem. Levi siedział cicho nic nie robiąc przez chwilę, a potem zaczął jeść. 

 -Nie możesz kogoś poprosić o pomoc?

 -Nie mam kogo... Chociaż czekaj... – Nagle się rozbudziłem. – Może ty mi pomożesz?! 

 -O nie, nie ma mowy. Nie nadaje się do tłumaczenia. 

 -No proszę! Jak nie zrozumiem, to cie zostawię w spokoju. Mogę nawet ci zapłacić.

 -Nie chodzi o pieniądze bachorze... 

 -To będę ci winy przysługę, no proszę. – Zrobiłem błagalne oczka. 

 -Tsss no dobra, niech ci będzie... Ale nie będzie łatwo. 

 -Dam radę. - Uśmiechnąłem się wesoło. 

– A tak w ogóle, to czemu się tu dosiadłeś? I lekcji nie masz? 

 -Bo ja tu zawsze siedzę ... I nie wywaliłem cie tylko dlatego, że ponurak z ciebie. Mam wolną godzinę. 

 -O ja, ale ty miły. Nie wywaliłeś mnie. Dzięki – Odparłem sarkastycznie.

 -Tss, jedz bo ci wystygnie. 

 -O i jeszcze się o mnie troszczy. – Uśmiechnąłem się. Lubię się z nim droczyć. Kopną mnie pod stołem w piszczel. Zabolało.

 -Chciałbyś.

 -Dobra już mnie nie bij. - Powiedziałem masując piszczel i zabrałem się za jedzenie. W trakcie omówiliśmy, kiedy będziemy się spotykać i u kogo. Przed lekcjami chemii, czyli we wtorki i czwartki, a jak nie będę czegoś jeszcze rozumiał, to może w niedzielę. A u kogo to zależy od Leviego. W trakcie rozmowy zadzwonił dzwonek i zobaczyłem jak Jean i jego banda wchodzi na stołówkę, rozglądając się. Gdy mnie zobaczył, skinął ręką do kumpli, którzy zaczęli się kierować w moją stronę. Czego on znowu chce? Nie widzi, że jestem z Levim? Z tego co wiem, to się go trochę boi... przynajmniej po tym, co się stało na Wf. Levi w tym czasie skończył jeść i poszedł odnieść tace lub po dokładkę. O nie, nie zostawiaj mnie teraz! Jean podszedł do mnie. Udawałem, że go nie widzę. 

 -A ty co cioto się do mnie tak odzywasz? 

 -O co ci znowu chodzi? Daj mi spokój. - Nie spojrzałem na niego. Nie mam ochoty się z nim teraz kłócić. 

 -Oooo panienka się boi. – Powiedział i zaczął się śmiać ze swoja bandą. Ale on mnie wkurwia 

 -Zamknij ryj koniomordy i daj mi zjeść. Nie chce mi się z tobą kłócić. 

 -COŚ ty powiedział?! – Krzyknął wkurzony. 

 -To co słyszałeś. - Wysyczałem i spojrzałem mu prosto w oczy. Jean wkurzony podszedł bliżej i zrzucił mi talerz na podłogę. Oczywiście był tam jeszcze mój obiad. Naczynie, rozbiło się robiąc hałas, czym zwrócił uwagę prawie wszystkich. 

Bez przeszkódWhere stories live. Discover now