-To do jutra – powiedziałem uśmiechając się.
Szkoda, że nie dowiedziałem się czegoś więcej, ale mam jego NUMER. Szybko pobiegłem do pokoju. Z moją nogą, jest już o wiele lepiej, więc czemu nie? Wziąłem czyste bokserki, długą, luźna koszulę i skierowałem się prędko do łazienki. Po szybkiej kąpieli rzuciłem się na łóżko, rozmyślając o tym, co się dziś działo. Przed spaniem męczyłem się z własnymi myślami. Czemu mi tak zależy żeby go poznać i dziwnie reaguje na jego dotyk? To głupie, ale chyba mi się podoba... No jak się zastanowić, to nigdy nie interesowały mnie dziewczyny. Zawsze myślałem, że to dlatego, że jestem jeszcze dzieciakiem. To znaczy, że jestem homo? Ale to, że podoba mi się Levi, to chyba nic złego? Chociaż dla niego i innych chłopaków w klasie, to pewnie dziwne... Jeszcze się przekonam, czy mi się podoba, czy to tylko dla tego, że go podziwiam.
Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłem że napisze do Leviego. Mam nadzieje, że nie będzie zły.
Do Leviego:
-Dobranoc :)
Może się zdenerwować, bo to błahostka, ale trudno. Warto spróbować. Czekałem na odpowiedź dość długo. Pewno to olał, mogłem się tego spodziewać. No trudno idę spać.
Wierciłem się jeszcze co najmniej godzinę, jednak sen nie chciał przyjść. Nagle usłyszałem charakterystyczny dźwięk mojego telefonu. Od razu zerwałem się do siadu i wziąłem urządzenie do reki. Przez jasny wyświetlacz, musiałem przymrużyć oczy.
Od Leviego
-Dobranoc.
Gdy zobaczyłem tą wiadomość, miałem ochotę skakać z radości. Nie wierzę odpisał! Myślałem, że będzie wściekły!! Odłożyłem swojego smartfona i spokojnie zasnąłem.
LEVI
Wyszedłem z domu Erena i skierowałem się w stronę swojego. Czemu w ogóle tam poszedłem? Sam nie wiem, zaciekawił mnie. On jest nawet... ok. Tylko mam nadziej, że bachor nie będzie wkurzający. Chyba jest jedną z niewielu osób, przy których tyle mówię....
Po drodze, skoczyłem jeszcze na zakupy. Było już dość późno, ale jeden mały sklepik na rogu, był jeszcze otwarty. Szybko kupiłem jakąś wodę, mleko i coś do jedzenia. W domu jak zwykle nikt mnie nie przywitał, bo mieszkam sam od.... Żebym to ja pamiętał. No dobra, odkąd ten stary pieróg zniknął (i mowa tu o moim wujku). Odłożyłem zakupy na blat kuchenny i poszedłem się umyć. Po prysznicu, przebrałem się w czarne bokserki i za dużą czarna koszulkę, sięgającą mi do ud. Zrobiłem sobie kanapki i swoją ulubioną herbatę. Nie chciało mi się już gotować, nie wiadomo jak wykwintnych potraw. Włączyłem telewizje na jakimś głupim serialu... Jezu znowu romans. Przeskakiwałem z kanału na kanał, lecz nie znalazłem nic, wartego uwagi. Skończyłem jeść i udałem się do swojego pokoju. Pomieszczenie, było dość duże o ścianach w odcieniu szarości. Na środku, duże dwuosobowe łóżko. Nie wiem po co mi takie wielkie, skoro nawet połowy nie zajmuję. Po prawej stronie stała ogromna szafa, a po lewej komoda i biurko. Przed pójściem spać, spakowałem się na jutrzejszy trening, oraz do szkoły. Położyłem się na łóżko. Wystarczyło, że nastawie sobie budzik, chociaż nie wiem po co, skoro zawsze wstaje przed nim.. Chyba na wszelki wypadek.
Ustawiłem alarm na 7:00. Odłożyłem telefon i usłyszałem dźwięk sms'a. Kto pisze do mnie o tej porze?!
Od Erena:
-Dobranoc
Naprawdę, po to dałem mu numer, żeby mi dobranoc pisał... A może rano też będzie pisać?! Nie wiedziałem, czy to olać, czy odpowiedzieć. Gdybym był naprawdę zły, to bym sobie darował.
Do Erena:
-Dobranoc
Czemu ja mu odpisuje? Sam nie wiem.... Dziwny ten dzieciak. Dałem mu numer, nie wiem po co. Przecież wiedziałem że będzie zawracać mi głowę. Odłożyłem telefon i po jakimś czasie zasnąłem.
EREN
Wstałem, obudzony przez uporczywie dzwoniący budzik. Szczęśliwy po wczorajszym dniu, wziąłem ciuchy na przebranie i pobiegłem do łazienki. Oczywiście zajęta, a przez kogo? MIKASE!
-Mikasa no!! Wyłaź, nie jesteś tu sama. Specjalnie wcześniej wstaję. - Zacząłem pukać, a raczej walić w drzwi.
-Już, czekaj chwilę!!
-Zawsze tak mówisz. - Westchnąłem i oparłem się o drzwi. Po jakiś 10 minutach Mikasa otworzyła je niespodziewanie, przez co upadłem na podłogę w łazience - Ał!! No weź, ostrzegaj. - Powiedziałem, wstając i rozmasowując sobie łokieć. Super czemu ja zawsze cierpię
-Nie moja wina trzeba było się nie opierać o drzwi – Powiedziała, wystawiając mi język i wymijając.
Ja to zawsze muszę sobie coś zrobić. Szybko przebrałem się w czarne spodnie i jakąś biało-zieloną koszule w kratkę. Podwinąłem rękawy do łokci. Ogarnąłem włosy, które uwierzcie, zawsze jak wstanę wyglądają STRASZNIE! Umyłem zęby. Zabierałem plecak z pokoju i udałem się do kuchni, zrobić sobie śniadanie. Jedna kanapka z dżemem truskawkowym, a druga z nutellą. No i oczywiście moja ulubiona herbatka. To śniadanie, wcale nie jest dla mnie za słodkie. Nie rozumiem jak Mikasa, cały czas się czepia, że jak ja mogę to jeść... Do szkoły może trochę zdrowiej z serem pomidorem.
7:35 udało mi się wyrobić. Mam na 8 i jakieś 15 min drogi. Zdążę, a nawet będę wcześniej.
-Mikasa wychodzę! Idziesz?- Krzyknąłem do niej z przedpokoju ubierając buty. Nie przepadałem z nią chodzić do szkoły cały czas, no ale jak nie pójdę, to znowu będzie robić aferę, że się jej wstydzę. To nie o to chodzi... Po prostu, ona chce być wszędzie tam, gdzie ja. Jest zbyt opiekuńcza.
-Nie, mam na 9:40. Zmienili mi plan! - Odkrzyknęła z salonu.
-Jacie!! To po co zajmowałaś łazienkę?!- To mnie wkurzyła. Ugh.. dobra nie ważne. Ubrałem kurtę, czapkę i wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Jak ona czasami mnie wkurza. Szedłem sobie spokojnie ścieżką wsłuchując się w szum wiatru. Nie wziąłem słuchawek. No trudno. A może spotkam Leviego! To by było zbyt piękne. Przez jakieś 10 minut drogi widziałem z daleka szkołę i właśnie niedaleko wejścia na jej teren, był Levi! Od razu humor mi się poprawił. Przyspieszyłem kroku. Chciałem powiedzieć mu chodziaż głupie "hej". Byłem już niedaleko, ale nagle usłyszałem jak ktoś go dość głośno woła.
-Leviśśśśś - Krzyknęła jakaś dziewczyna w okularach i brązowych włosach, która zaraz objęła go ramieniem. Poczułem jakieś dziwne ukłucie w klatce piersiowej i posmutniałem. Też bym tak chciał. No przecież oczywiste, że taki Levi kogoś ma.
-Odczep się czterooka!! - Usłyszałem jak krzyknął Levi. To ta dziewczyna o której opowiadał, jak mnie odprowadzał? To jego kumpela, co nie? Przynajmniej tak mówił. Od razu mi jakoś tak lepiej. To jest dziwne! - Mówiłem, że masz tak do mnie nie mówić. - Powiedział wkurzony Levi i zdjął jej rękę z ramienia. Pewniej, podszedłem do nich żeby się przywitać .
-Hej Levi - Powiedziałem z uśmiechem na twarzy i pomachałem do niego.
-Nie no, następny. - Powiedział, przewracają oczami
-Nie bądź taki chłodny Levi! - Dziewczyna dźgnęła go łokciem, a potem zwróciła się do mnie. - Hej jestem Hanji. – Wyciągnęła do mnie rękę.
-Eren. - Odpowiedziałem i uścisnąłem jej dłoń.
-A to ty, jesteś ten nowy z drużyny kosza? Często przychodzę i trochę pomagam, bo Erwin, sam by se nie dał rady. - Uśmiechnęła się, wymachując teatralnie rękoma.
-Ta jasne. Po prostu nie masz co robić i nie pomagasz tylko przeszkadzasz. – Odparł chłodno Levi.
-Dobra, zawsze wredny kurdupelek.
-Coś ty powiedziała?! - Wysyczał wściekły Levi, aż mnie ciarki przeszły. Szczerze śmiesznie się na nich patrzyło z boku, jak się droczą ze sobą.
-O ja, to ja spadam! – Powiedziała trochę przestraszona Hanji. Poczochrała Leviego po głowie i pobiegła do szkoły.
-Jak jeszcze raz dotkniesz moich włosów to zabije!! Tss..zawsze jest taka wkurzająca. – Powiedział, poprawiając uczesanie, a ja próbowałem powstrzymać się od śmiechu. Zakryłem ręką usta, ale i tak dało się usłyszeć chichot.
-A ty z czego się śmiejesz, bachorze?! - Podniósł głos, a ja od razu zamilkłem i stanąłem prawie na baczność.
-Śmiesznie wyglądacie, jak się ze sobą tak droczycie.
-Kto tu się droczy... Ona ze mną. Ja z nią, na pewno nie. – Odparł chłodno i skierował się w stronę szkoły. Podbiegłem do niego.
-O której kończysz? – Spytałem.
-Po pierwsze, a co cie to? A po drugie, dzisiaj jest trening, jak byś zapomniał. – Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-A no tak!! Hehe, wyleciało mi z głowy. – Wyszczerzyłem się.
-Tss i ty chcesz być w drużynie.
- No tak! Po prostu tak jakoś zapomniałem no...
-Możesz iść z ta nogą? - Spytał. Martwi się? Niemożliwe.
-A co martwisz się? - Spojrzał na mnie wzrokiem, jak by chciał mnie zabić.
- Ta jasne...
-Dobra, już nic nie mówię. - Odparłem szybko. – Wszystko w porządku, już nie boli... A chcesz iść gdzieś po szkole, czy coś? - Chciałem gdzieś go wyciągnąć, lepiej poznać.
-Po co? Nie lubię chodzić po mieście. - Odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.
-Tak po prostu. Chciałem spędzić z tobą więcej czasu. - Uśmiechnąłem się szeroko. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Eren, nie jestem zbyt towarzyski. Znajdź sobie kogoś innego do towarzystwa. - Powiedział wchodząc do szkoły. Cały czas, szedłem za nim. Co z tego, że miałem gdzie indziej lekcje...
-Ale ja chcę z tobą. No Levi, nie daj się prosić. Możemy do mnie przyjść i coś oglądnąć, pograć, albo pójść do parku. Proszeeeee!! - Kilka osób na korytarzu, zwróciło na nas uwagę.
-Nie chcę i koniec.
-No Leviiiiii. - Zrobiłem minę zbitego psa i spojrzałem mu prosto w oczy.
-Nie patrz tak na mnie. Nie nadaje się na twoje towarzystwo.
-Co ty taki jesteś? Z Erwinem, byś poszedł. - Udałem obrażonego. Levi westchnął głośno.
-Skąd możesz wiedzieć... Dobra dzieciaku, ale daj mi już spokój i nie łaź za mną. Wszyscy się patrzą. - Powiedział, rozglądając się przy tym.
-Nie lubisz być w centrum uwagi, co? - Spytałem.
-Idź już. Bo. Nigdzie. Z tobą. Nie. Pójdę. - Wysyczał, trochę wściekły.
-Dobra lecę, pa!! - Krzyknąłem i odbiegłem. Cieszyłem się jak dziecko które dostało lizaka. Strasznie trudno go namówić na cokolwiek. Z tego co zauważyłem, nie lubi przebywać z ludźmi, mało z kim rozmawia, a jeśli już, to sam nie zaczyna rozmowy. Aż dziwne, że nie kazał mi jeszcze spadać. To teraz lekcje potem trening i gdzieś pójdziemy. Tylko gdzie? Do mnie, czy do parku? Dobra, potem zdecydujemy. Pod salą stali już prawie wszyscy. Podszedłem do mojego przyjaciela Armina.____________________________________
Korekta: somethingrong Jeszcze raz wielkie dzięki :D
YOU ARE READING
Bez przeszkód
FanfictionOpowiadanie Levi x Eren. Eren jest już w liceum,podąża za kimś czy uda mu się pokazać z dobrej strony?