27

719 72 29
                                    


  Ostatnie tygodnie listopada minęły mi nad wyraz spokojnie, pomijając oczywiście fakt, że praktycznie co tydzień, Levi mieszkał razem ze mną. Natomiast ja tylko czasami postanowiłem pomieszkać w jego mieszkaniu, co chyba w ogóle mu nie przeszkadzało, mi z resztą również.Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, bym teraz potrafił zasnąć sam, po pierwsze, za bardzo przyzwyczaiłem się do jego ciepła, a po drugie, świadomość czyjejś bliskości utwierdzał mnie tylko w przekonaniu, że właśnie dla tej osoby, jestem po prostu kimś ważnym.Po za tym, przez cały ten czas, Levi uczył mnie solidnie chemii, więc wszystko wychodzi na to, że na koniec semestru, spokojnie mógłbym mieć z niej trzy. Wiem, że stać mnie na więcej, ale dla mnie ocena dostateczna to i tak dużo, jasne?Z resztą nie obyłoby się bez kłótni... Głupich, ale jednak jakieś były. Najdłużej nie odzywaliśmy się do siebie przez godzinę... Zawsze jeden z nas przychodził do drugiego i dopiero wtedy, znów wszystko między nami było w porządku, a tak, zazwyczaj siedzieliśmy cicho i zbytnio nie zwracaliśmy na siebie uwagi.Z końcem semestru zbliżały się zawody z koszykówki. Co prawda, są one dopiero w drugiej połowie roku szkolnego, ale Erwin, Levi i trener, już dają nam niezły wycisk, byśmy zachowali odpowiednią kondycję.Od pamiętnego zbliżenia w wannie, nic specjalnego później się nie wydarzyło. Nie wiem, czy z tego powodu mam się cieszyć, czy smucić, bo niby dalej się przytulamy i całujemy, ale no, sam już nie wiem... Chyba chciałbym, aby to znaczyło coś więcej. CHYBA!Wracając, wielkimi krokami zbliżały się święta Bożego Narodzenia, co oznaczało, że kilka dni przed wigilią, miała przyjechać Mikasa, więc to chyba najwyższy czas, abym porozmawiał z Levi'em na temat, tego, czy powiedzieć jej o nas, czy nie. Z tego co pamiętam, to dziewczyna jakość tak specjalnie za nim nie przepadała... Eh, muszę coś wymyślić. Po za tym, był jeszcze jeden problem. Muszę koniecznie kupić prezent urodzinowy dla Levi'a, ale nie wiem jaki! Dowiedziałem się niedawno od Erwina, że chłopak obchodzi swoje święto, dwudziestego piątego grudnia, więc praktycznie kończył mi się czas, a ja nie mam dla niego ani prezentu, ani zielonego pojęcia co mu kupić! Gorzej, już chyba być nie może, prawda?

 - Eren! - podskoczyłem z przerażenia w momencie, gdy usłyszałem swoje imię. 

Widocznie moje myśli całkowicie mnie pochłonęły, przez co nie zauważyłem, jak mówił do mnie jasnowłosy chłopak.

 - Ym, co? -spytałem, spoglądając w jego stronę. 

 - Mówię do ciebie od dobrych pięciu minut, a ty mnie nie słuchasz -odparł, robiąc oburzoną i jednocześnie zatroskaną minę. 

-Wybacz -rzuciłem, drapiąc się po głowie.- Zamyśliłem się... więc... powiesz mi o tym jeszcze raz?

 - Eh, dobra, nie ważne -westchnął i wzruszył ramionami, zupełnie tak, jakby go to w ogóle nie obchodziło.- O czym tak myślisz?

 - Nie wiem co kupić Levi'owi na urodziny -wyznałem, spuszczając wzrok. 

 - No ja tym bardziej nie wiem -stwierdził, dodając po chwili szybko.- Na pewno coś wymyślisz, z resztą mogę pójść z tobą w piątek coś poszukać.

 - Dobra -od razu się zgodziłem, no bo czemu nie? 

Już od jakiegoś czasu, nie wychodziliśmy razem na zakupy, więc to była idealna okazja by razem spędzić trochę więcej czasu.- Ale wiesz, że będzie wtedy dużo ludzi? 

- Taak wiem -powiedział Armin.- W tym tygodniu nie mogę, dobrze wiesz, że jest koniec semestru i... 

 - Wiem, wiem -przerwałem, mu uśmiechając się szeroko pod nosem.- Ja już mam wystawione oceny. 

 - Mi zależy bardziej niż tobie -prychnął, zmierzając w stronę klasy, w której mała odbyć się ostatnia lekcja. 

 - Racja -przyznałem, podążając za nim.

Bez przeszkódWhere stories live. Discover now