Rodział 5

56 9 0
                                    

Staliśmy już przy barze i zastanawialiśmy się jaką pizze wybrać. Wybrałam moją ukochaną capriciose. Gdy się nią zajadaliśmy spytałam się go gdzie później pójdziemy ale on wzruszył tylko raminami i odparł, że się okaże. Po chwili ktoś do niego zadzwonił odebrał sxybko telefon i przez chwile nic nie mówił.

-No dobra dobra rozumiem. - tylko tyle odparł do telefonu i się rozłączył. Zamyślił się a ja zaczełam się wypytywać o ten telefon.

-Kto dzwonił? Coś się stało? - odpowiedziała mi cisza. Po chwili się jednak odezwał.

-Kami przepraszam.. Dzisiaj nam nie wypali musze wracać do domu pa.

Po tych słowach wstał i pobiegł gdzieś. Byłam cała rozkojażona. Nie miałam bladego pojęcia co tu się właśnie stało. Cała zamyślona dojadłam ostatni kawałek pizzy zapłaciłam i udałam się na samotny spacer nad jezioro. Gdy tam dotarłam nigogo nie było i w sumie to dobrze. Ciągle w głowie miałam jego słowa, że musi iść... że przeprasza... I te chłodne "pa"... Nigdy taki nie był, czy ta Anglia aż tak go zmieniła. No cuż to jego sprawa jutro w szkole na pewno mi wszystko wyjaśni, na pewno jego mama tylko chciała by już wrócił do domu. Gdy tak rozmyślałam na mostku usłyszałam warczenie za sobą. Szybko się odwróciłam a kilka metrów przedemną stał wielki czarny pies. Zamarłam. Byłam jak z kamienia. Lecz nagle usłyszakam krzyk jakiegoś chłopaka.

-Brus ty głupi psie chodź tu!! - spojrzałam w dal i ujrzałam biegnącego chłopaka. Pies już troche się uspokojił. Gdy nieznajomy mi chłopak dobiegł do niego zapiął mu smycz którą zachaczył o belke i podszedł do mnie.

-Boże bardzo cie przepraszam nie wiedziałem, że tak się zdenerwuje... Tylko nie bój się on warczał na wiewiórke która była obok twoich nóg. Mam nadzieje, że nie przestraszyłaś się za bardzo.

-No wiesz troche tak, pierwszy raz miałam taką sytuację, ale wszystko ok.

-Jeszcze raz strasznie cie przepraszam.

-Nie musisz wszystko ok na prawde - posłałam mu miły uśmiech a on go odwzajemnił.

-Tak w ogóle to jestem Tom.

-Ja Kamila.

-Ładne imię.

-Dziękuję, twoje też Tomi. - nie znałam go ani troche nic o nim nie wiedziałam ale coś czułam, że znajdziemy wspólny język.

-Jesteś tu sama czy na kogoś czekasz? -spytał grzecznie.

-Miałam być z przyjacielem ale coś mu wypadło i musiał iść a ty?

-Sam jak zawsze - po tych słowach tak jakoś smutno zrobiło mi się na sercu.

-Jak to jak zawsze? - spytałam ze smutkiem w głosie.

-To długa historia ale ogólnie to lubie sam sobie pospacerować, no razem z psem.

-To dzisiaj jesteś skazany na mnie- nie czekając na jego reakcje złapałam jego ręke i zaciągnełam na najbliższą ławke. Usiadłam a on obok mnie. Nagle zapytał z dziwnym uśmiechem na twarzy.

-Czemu jesteś dla mnie taka miła?? A co jak jestem zboczeńcem i gwałce niewinne dziewczyny nad jeziorem strasząc je moim psem?

-Gdybyś był nie mówiłbyś mi tego i byś to już zrobił - zaśmiałam się on też i zamilkł po chwili powiedział.

-Ładnie wyglądasz nowo poznana koleżanko.

-A dziękuje ty również kolego- był na prawde ładnie ubrany i mega przystojny. Miał na sobie białą koszulke na to siwą bluze z kapturem a kaptur na głowie co dodawało mu uroku i czarne trzy czwarte spodnie. Miał prawie, że czarne włosy, niebieskie oczy i piękny uśmiech. Gadaliśmy jeszcze kilkanaście minut o głupotach. Zrobiło się chłodnawo więc stwierdziłam, że wróce już do domu.

-To cześć koleżko

-pa koleżanko i mam nadzieje, że znowu cie spotkam.

Nic mu już nie odpowiedziałam tylko ruszyłam w strone domu. Przechodząc przez niewielki lasek usłyszałam tak jakby ludzkie kroki za mną. Odwróciłam się lecz tam nikogo ani niczego nie było, troche się zdziwiłam. Gdy ruszyłam dalej wszystko uciłcho, dosłownie wszystko nawet szum liści wiejących na wietrze. Czułam się jak głucha. Nagle ktoś złapał mnie za rękę i mocno pociągnoł.

-Kamila biegnij! - to był Tom, zdezorjętowana biegłam za nim.
Po dwuch minutach biegu w końcu wybiegliśmy z tego głupiego lasu.

- Już więcej mi tam nie wchodź! -krzyknoł a ja zdziwiona tylko sie dopytywałam.

-Coo?? O co ci chodzi? Czemu?

-Za tobą szedł jakiś facet z nożem! - czekaj, że co? Zamarłam na te słowa.. Po chwili mu w końcu odpowiedziałam.

-Ale.. Jezu co ty tu w ogóle robiłeś??

-Jaa.. Noo.. Do domu wracam -jakoś dziwnie sie zachowywał ale pewnie też jest w szoku po tym wszystkim.

-Dziękuje.. Gdyby nie ty nie wiem co by było..

- Spoko nie ma sprawy tylko następnym razem już tamtędy nie wracaj. -odparł i poszedł.

Wszystko jest dzisiaj takie dziwne i bez sensu. Najpierw dziwny telefon do Lucka potem Tom i jego pies i na końcu ten facio.. I dziwne zachowanie Toma.. Zaraz chwila.. Jakim cudem Tom wracał do domu bez psa???? Co rozpuścił mu sie?? I skoro wracał do domu to czemu odchodząc skręcił w pustą uliczkę?? Ten dzień był dla mnie za ciężki. Poszłam się wykompać i stwierdziłam, że pójde spać. Rankiem gdy się obudziłam nie zastałam nikogo w domu. Nawet żadnej karteczki gdzie są moji rodzice. Zjadłam śniadanie i poszłam po laptoba. Przeglądając fejsa nie dawało mi spokoju to że prawie co 3 minuty widze ten sam opublikowany tekst "czas trudu i nieszczęścia w samotności dopada każdego" o co kuźwa chodzi?? Prawie wszyscy moji znajomi to udostępnili tylko nie Luck i Sara. Dziwne rzeczy się tu dzieją, ale stwierdziłam, że się za bardzo wszystkim przejmuje i stresuje. Schodząc do kuchni zauważełam, że mama skoji w kuchni przy stole. Podbiegłam do niej i szczęśliwa, że wróciła zapytałam

-No hej czemu nie powiedziałaś, że gdzieś idziesz? Gdzie byłaś i gdzie tata? -to co zdażyło się potem zmieniło wszystko.. Zamarłam..

-Tata.. Już nie wróci...

Zostałam SamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz