Rozdział 12

49 5 0
                                    

Siedziałam na ławeczce w parku. Było już ciemno. Nie śpieszyło mi się, żeby wracać już do domu. Moje myśli kráżyły tylko wokół jednej osoby. Był nim Luck. Dziwnie się czułam bo mimo tego co zrobił tęskniłam za nim. Nagle obok mnie zjawił się pes Toma. Na początku się wystraszyłam ale gdy go rozpoznałam moje tentno spowolniło. Pes miał tak błagający wzrok, że po prostu czułam, że chce abym szła do domu. Zignorowałam to a on uciekł. Nagle coś zaczeło się poruszać między drzewami. Myślałam, że to zwykły ptak ale się myliłam. To był człowiek. Wybiegł do mnie i mnie schwytał. Nie puszczał. Zawiązał moje dłonie ze sobą i nogi. Nie mogłam już nigdzie uciec. Zawlukł mnie do swojego samochodu i żucił na tylnie siedzenia. Gdy zasiadł przy kierownicy spojrzał na mnie zasłonięty czarnym kapturem i chustką na twarzy. Skurczona na tylnich siedzeniach czekałam co ze mną zrobi gdzie zawiezie a on tylko przez pięć minut się we mnie wpatrywał, w końcu ruszył. Jechał bardzo długo. Nie odezwał się nigdy, ja też. Bałam sié jak cholera. Orjętacyjnie po dwuch godzinach jazdy zatrzymał samochud i wyszedł zamykając auto. Nie próbowałam nawet uciekać bo przez ostatnie pobicie nie miałam sił na ucieczkę i bałam się, że to znowu ci sami ludzie, że znowu chcą mnie skrzywdzić albo w końcu zabić. Po dłuższej chwili wrócił po mnie. Ale teraz nie był już sam. Miał obok siebie jeszcze dwuch równie dobrze zbudowanych facetów w kapturach. Wyciągneli mnie z samochodu i żucili na ziemię. Przy nogach zawiązali sznur i ciągleli za sobą jak kłode drewna. Moje szamotaniny były na marne. Jeszcze bardzuej mnie wszystko bolało. Doszli do drewniannego domku. Wieli mnie na ręce i wnieśli do środka. Zanieśli mnie do dużego i ciemnego pokoju. Położyli na sofe i dwuch z nich odeszło. Został jeden. Podeszedł do mnie i powiedział cicho.

Uwolnię cię kiedyś.

Wtedy do pokoju weszli znowu ci sami mężczyźni który miesiąc temu mnie tak skrzywdzili. Już wiedziałam, że umrę. Jeden z nich wypędził całą resztę z pokoju i podszedł do mnie.

Gdybyś nie była moją ofiarą posuwałbym cie tu jak szalony ale niestety zostałaś wybrana do czegoś innego.

I znowu w głowie dzwięczał mi ten jego szyderczy śmiech. Chwycił moje włosu i pociągnoł za nie mocno. Piszczałam jak nie normalna. Bolało strasznie. Uderzył mnie w twarz, żebym się się zamkneła. Zrzucił mnie z sofy na ziemię i stanął na mojej dłoni. Słyszałam tylko pojedyńcze łamanie się kości.

Czekaj tu suko

Wyszedł z pokoju trzaskajác za sobą drzwiami. Łzy ciekły mi strumieniami. Po chwili on znowu wrócił ale jeszcze z kimś. Do pokoju wciągneli jakąś dziewczyne. Posadzili na krzešle na przeciwko mnie. Strasznie przypominała mi tą piździatą Kaśke ze szkoły którą zajmował się Luck.

Nie uśmiercimy cie jeszcze kochana ale popatrzysz sobie jak zdychają inni.

Te słowa przeraziły mnie do końca. Serce biło mi tak szybko jak nigdy. Czułam jakby wyskakiwało mi z klatki piersiowej. Do dziewczyny siedzącej na przeciwko mnie podszedł drugi mężczyzna. Wziął ze stolika nóż i przyłożył jej do ręki. Przeciął skórę wokół nadgarstka i oblał prawdopodobnie czymś pieczącym bo nie dziewczyna nie umiała wytrzymać od krzyków. Cała się trzęsłam widząc spływającą krew po jej palcach. Podwineli jej spódniczkę i na uda założyli łańcuchy. Tylko, że były one z kolcami i wszystko wbijało jej się w skórę i ociekało krwią. Teraz zaczeli rozcinać jej szyję. Dziewczyna ledwo żyła. Widać było wyraźnie, że już nie długo i skończy się jej cierpienie. Wtedy przestali, odłożyli wszystko i powiedzieli, że mam się osfojić z jej widokiem i za godzine wrócą ją dobić a teraz niech cierpi. Wyszli a ja cała zapłakana siedziałam związana na tej cholernej sofie i nigdzie nie mogłam uciec. Nie mogłam patrzeć na cierpiącą dziewczynę, ale nawet jeśli odwracałam wzrok i zamykałam oczy słyszałam jej ciche jęci z bólu. Po godzinie dwaj oprawcy wrócili. Ten który dawniej skrzywdził mnie teraz stał i się śmiał. Drugi znowu podeszedł do stolika z ostrzami. Skierował głowę w moją stronę ale po chwili ją cofnął. Spojrzał na stolik. Chwycił chyba naj ostrzejszy nóż, a trzymając go trzęsły mu się ręce niezmiernie. Obrucił się w stronę dziewczyny i bez zastanowienia wbił nóż w jej serce. Prysneła plama krwi a ja mało nie zemdlałam. Facet podeszedł do tego drugiego i pogratulował mu świetnej pracy.

Ty też zginiesz tak brutalnie

Powiedział szeptem do mnie i wyszedł.

Zostałam SamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz