Rozdział 14

38 6 0
                                    

Obudziłam się już w swoim łóżku z przytulającym się do mnie obok Tomim. Tak słodko wygląda gdy śpi. Zaskoczył mnie fakt, że został u mnie na noc, ale bardzo mnie to cieszyło. Czułam się przy nim bezpieczniej. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi niczego podobnego jak Luck. Wtuliłam się w mojego przyjaciela jeszcze mocniej niż on we mnie i zasnełam. Lecz gdy się obudziłam go już przy mnie nie było. Mama powiedziała mi, że gdzieś się spieszył z rana i musiał wcześnie wyjść a nie chciał mnie budzić i kazał przekazać, że wieczorem zadzwoni.

Z racji, że dzisiaj sobota i dobrze się czuję postanowiłam zrobić większe pożądki w moim pokoju. Wysprzątałam już pół pokoju. Teraz wziełam się za uporzątkowanie półki nocnej. Gdy otworzyłam małą szafkę zaciekawiłam mnie niewiekla karteczka. Gdy ją rozwinełam kompletnie nie wiedziałam co o tym sądzić. "Pamiętaj prosze o jednym.. Nie robie niczego z własnej woli i strasznie cie już zawszystko przepraszam.. Wyjaśnie ci kiedyś to wszystko na spokojnie ale na razie nie mogę.. ~Lu ". Czy to na prawdę napisał Luck? Kiedy on to tu włożył? Przecież ostatni raz był u mnie przed włamaniem... On niby już wtedy wiedział, że mnie zrani? O co tu chodzi? Czy on jest w coś zamieszany?? Za dużo myśli na raz. Muszę odpocząć. Przemyśleć w ogóle wszystko. Znowu w mojej głowie jest chaos i nic nie układa się w logiczny sens. Myślenie o nim za bardzo mnie przemęcza i znowu zasnełam. Obudziłam się o 13:00. Zeszłam do kuchni by zjeść obiad. Miałam szczęście bo mama akurat skończyła go robić. Usiadłam z nią przy stole i zaczełam jeść.

-Jadę na zakupy dzisiaj jedziesz ze mną?

-Nie dzięki mamo nie mam nastroju

-No dobrze ale jakbyś coś chciała to napisz na kartce to kupię

-Dobrze mamo

Dzisiaj totalnie nie mam ochoty gdzie kolwiek jeździć.

Dobiegała 22. Oglądałam film i wciąż czekałam na telefon Toma. Obiecał a wiąż nie dzwoni. Po godzinie dostałam od niego sms'a.

Dzisiaj nie zadzwonię, przepraszam.

Przykro mi się zrobiło. Nic mu nie odpisałam. Poszłam do pokoju i z smutkiem na twarzy zasnełam.

Poniedziałkowy poranek. Dziś wreszcie wracam do szkoły. Cieszyłam się z tego faktu ale obawiałam się jednego. Spotkania Lucka. Co mam zrobić? Unikać go? Traktować tak jak on potraktował mnie? Czy raczej mam do niego podejś pogadać czy w ogóle co kolwiek..
Ah mam mętlik w głowie. Cieszyłabym się gdyby dzisiaj nie było go w szkole. Do szkoły podwiozła mnie mama. Umówiłam się z Sarą żeby czekała na mnie przed wejściem. Czekała i się tym razem nie spóźniła. Weszłyśmy do szkoły. Zaskoczyło mnie to, że w jednej sekundzie tyle osób mnie zauważyło i tylko podchodzili i się pytali czy się dobrze czuję i czy w ogóle wszystko ok. Połowy z tych osób nawet dobrze nie znałam ale było to bardzo miłe.

-Sara widziałaś już dzisiaj Lucka?
-Nie i mam nadzieję, że tego gnaja dzisiaj nie będzie w sql

-A jeśli będzie co mam zrobić? Mam go ignorować tak jak on mnie czy z nim pogadać?

-Pojebało? Ty chcesz z nim gadać po tym co zrobił?

-Właśnie bo ja ci tego nie pokazałam...

-Czego znowu?

Wyjełam z kieszeni kartkę napisaną przez Lucka i pokazałam Sarze. Zdziwiła się tak samo jak ja za pierwszym razem.

-Wierzysz w to niby że on tego nie robi specjalnie?

-No właśnie nie wiem i chcę się dowiedzieć ale boję się do niego podejść czy w ogóle odezwać.

-No zobaczymy co będzie.

Poszłyśmy z Sarą do klasy. Gdy weszłyśmy od razu go zobaczyłam siedzącego przy mojej ulubionej ławce. Przy ławce w której dawniej siedzieliśmy razem. Przez chwilę patrzeliśmy sobie oko w oko ale we mnie tkliła się taka złość że samo przeniosło mi się to na wyraz twarzy a on od razu cofnął spojrzenie. To i dobrze. Usiadłam z Sarą jak najdalej od niego. Byłam przez to skazana na pierwszą ławkę ale mało mnie to w tym momęcie obchodziło. Gdy po dzwonku nauczyciel zauważył, że wróciłam do szkoły podszedł i zapytał przy całej klasie.

-widzę, że nareszcie wróciłaś, jak się czujesz wszystko już w pożadku?

-Tak proszę pana. Dzięki NIEKTÓRYM osobą które cały czas mnie wspierały szybko doszłam do siebie.

Specjalnie uwszczególniłam "niektórtm" tak głośno żeby to usłyszał jak najlepiej i usłyszał bo skulił się jeszcze bardziej niż wcześniej. Lekcje mijały dosyć szybko. Zaczynał nam się wf. Na nieszczęście dzisiaj lekcje mieliśmy razem z chłopcami bo ich nauczyciel z wf się rozchorował. Wszyscy się przebierali. Ze wzglę na to, że mam zwolnienie lekarskie siedziałam sama na sali i wtedy wszedł na nią Luck. Przystanął chwilę i kątem oka zerkał na mnie. Wiedział, że to widzę ale zignorowałam to. Nauczycielka podeszła do niego i kazała iść do magazynku po pachołki i piłki i wyszła. Byłam zdesperowana i miałam dość jego obojętności. Gdzy mnie nie widział nic go nie obchodziło ale gdy mnie zobaczył miał wzrok jakbym mu miała wybaczyć czy cholera wie co. Poszłam za nim i zamknełam drzwi od magazynku.

-Czy możesz mi w końcu do cholery powiedzieć o co kurwa chodzi!? Co tak nagle o mnie sobie zapomniałeś!? Od kiedy wolisz ruchać plastki!? Masz mnie w dupie ale kiedy wracam do szkoły gapisz sie na mnie jakbym to ja ci coś zrobiła! I jeszcze ta piepszona kartka! O co ci w niej chodziło!? No co powiedz coś w końcu do mnie i nie traktuj mnie jak powietrze! Byliśmy przyjaciółmi! Najlepszymi! Tylko się to zjebało! Ale przez co!? Nie wiem! Olśnij mnie! - nic mi nie odpowiadał tylko stał ze spuszczoną głową.

-Luck kurwa!! - zaczełam płakać - czemu ty mi to robisz!? Co cie tak zmieniło!? Nie poznaję cie... Ty byś mi tego nie zrobił...

Zerknął lekko na mnie szklanymi oczami w których ewidentnie łzy się już nie utrzymywały ale po chwili jego twarz skamieniała. Znów stał się obojętnym głupkiem który traktuje mnie jak powietrze. Ominął mnie i chciał już wyjść.

-Luck...

-Przepraszam.

Zostałam SamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz