Rozdział 32

14 3 0
                                    

Obudzona dziwnym chałasem otwarłam oczy i rozejrzałam się po otoczeniu w którym teraz się znajdowałam. Leżałam na tylnich siedzeniach samochodu Lucka. Gdy wyjrzałam przez szybę ujrzałam jak ten głupek męczy się z wielką walizką. Nie było by to dla niego problemem gdyby nie progi w drzwiach. Widok tego biedaka totalnie mnie rozwalił i zaczęłam śmiać się jak głupia.

-Może ci pomóc?

-Oo wstałaś! Nie zaraz ją stąd wyrwę

-Lu kiedy ty to wszystko spakowałeś???

-Gdy spałaś, na pewno nie chcesz już nigdzie jechać?

-Jedźmy do mojego starego domu..

-A po co?

-Dowiesz się na miejscu

Był zmieszany moją odpowiedzią ale trudno. Nie chciałam mu na razie nic zdradzać. Po dziesięciu minutach ruszyliśmy. Nie trwało to długo jak dojechaliśmy na miejsce. Trochę obawiałam się wkroczenia na teran domu gdzie nie wiem co teraz jest. Nie mogłam się jednak teraz wycofać. Trzymając Lucka mocna za rękę wkroczyłam do ogródka. Dużo się tu nie zmieniło. Przy nie wielkiej wierzbie nadal stała moja chuśtawka z dzieciństwa a obok szopki był mój mały różowy rowerek.

-Lucki weź tą łopatę i zacznij tu kopać. - wskazałam palcem na miejsce gdzie znajdowało się narzędzie i czekałam na jego pytania po co mi to ale on nic nie powiedział.

-dobra starczy - Lu odsunął się a ja rozgarnęłam ziemię.

Nadal tam była. Skrzynka którą z tatą zakopałam w dzieciństwie. Kazał mi ją zachować na cięższe czasy ale nigdy nie powiedział co w niej jest. W końcu mogłam się dowiedzieć.

-Chodźmy! - chwyciłam za jego rękę i pobiegłam w stronę samochodu.

-Powiesz mi tetaz co to jest?

-Noo.. W sumie to ja sama nie wiem, zakopałam to kiedyś z tatą ale nigdy nie powiedział mi co w niej jest.

-To ją otwieraj!

Luck był niecierpliwy tak jak ja. Nie rozmyślając długo otwarłam już lekko zrościałą skrzynkę. To co ujrzałam mną wstrząsło.

-No gadaj co tam masz

-Pi.. Pistolet.. Dwa zapasowe magazynki i forse..

Zdziwiło go to tak samo jak mnie. Po co mi pistolet? Czy tata wiedział o tym co przydarzy się w przyszłości? To wszystko się kupy nie trzyma. Zamyślona zaczęłam przeglądać dalszą zawartość pódełka. Było tu sporo pieniędzy z czego się cieszyłam. Znalazłam jeszcze rodzinne zdjęcie. Tego akurat nie musiał tu wkładać. Tylko się rozkleiłam przez to. Na szczęście Luck był zbyt skoncentrowany na jeździ i nie zauwarzył moich łez.

Jechaliśmy już z trzy godziny. Za kilkadziesiąt kilometrów przekroczymy granice kraju. Postanowiliśmy zrobić małą pauzę i pomyśleć nad tym gdzie pojedziemy. Wyjęłam mapę, kładąc ją na rozgrzaną maskę zaczęłam kursować po niej palcem.

-Lu jedźmy do Grecji

-Coo?? Tak daleko? Przecież my tam z trzy dni z przerwami pojedziemy..

-No i co to fajnie - trochę sztucznię się chyba do niego uśmiechnęłam bo się skrzywił ale po chwili do mnie podszedł i objął.

-Dobrze koch... Kamii pojedziemy gdzie tylko zechcesz

Uśmiechnął się słodko a ja się w niego mega mocno wtuliłam. Jechaliśmy podziwiając uroki terenów które były wokół nas. Strasznie podobała mi się ta jazda. Gdy było spokojnie na drodze Lu łapał mnie za rękę i lekko ją ściskał.

-Kami zatrzymujemy się przy następnym mejcu z noclegiem ok?

-Taaak muszę wskoczyć w końcu pod prysznic bo już się nawet gorzej od twoich skarpetek czuję.

-Oj no co za pech ja mam takie same myśli a więc musimy iść się razem umyć.

-No chyba śnisz! - idiota z niego.

Po piędziesięciu kilometrach zjechaliśmy do nie wielkiej posesji. Właścicielami noclegowni okazali się mili dziaduszkowie. Byli bardzo gościnni. Zaprosili nas na kolację i dali najlepszy pokój. Jedynym minusem było to, że były tam jedno osobowe łóżka. Trochę mnie to zasmuciło alenie na długo.

-W tym pokoju coś nie gra..

Nie zdążyłam nawet na to odpowiedzieć a on już chwycił za jedno łóżko i przysónął do drugiego.

-Przecież moja słodka Kami nie będzie spała tak daleko odemnie.

Jego uśmiech był obalający. Oczy mieniły sié w blasku księżyca. Teraz nawet zgodziłabym się na wspólną kąpiel. Po chwili trochę opamiętniałam i poszłam się myć. Woda która otulała swoim ciepłem moje ciało była jak wybawienie dla mnie. Nie chciałam stąd wychodzić ale nie mogę tu wiecznie siedzieć. Wysuszyłam się rozczesałam włosy, ubrałam bieliznę i jedną z koszulek Lucka. Los chciał, że wziełam tą najkrótszą w której póź tyłka było mi widać. No trudno. Dla niego to pewnie żadna nowość. Wychodzác z łazienki walnęłam się od razu na łóżko a on poszedł się umyć. Nie zajęło mu to długo. Wyszedł owinięty jedynie wręcznik, który i tak już ledwo co się trzymał na jego ciele.

-Mam nadzięję, że masz coś pod nim bo zaraz ci chyba zleci..

-A może mam a może nie a bo co? Przeszkadza? - uśmiechnął się szyderczo i zaczął zbliżać się do łóżka. - narzekasz a to tobie póź zadka widać

-zbok jeden!

-To moja wina że chodzisz w moich koszulkach? I po za tym ja nie nażekam, żałuję, że nie miałem krótszej - uśmieszek nie zchodził z jego twarzy co wkurzało.

Usiadł w końcy przy mnie i zaczął wpatrywać się spoimi cudnymi czekoladowymi oczami. Czułam jak zbliża się do mnie coraz bliżej. Nie byłam pewna do czego zmierza ale tego chciałam. Po chwili nasze głowy dzieliły milimetry. Złapał za tylnią częś mojej głowy przysónął i pocałował. To było kurewsko wspaniałe uczucie. Całował tak delikatnie i zmysłowo. Nie odrywaliśmy się od siebie dłuższy czas. Luck włożył ręce pod moje uda i przeniósł mnie na swoje nogi tak abym siedziała na nim okrakiem. Nie chciałam by ta chwili się kończyła. Była cudowna.

-Chodźmy spać Kami

-Juuż??

-Musimy się wyspać ciołku

Trochę nie byłam zadowolona z tego no ale miał rację. Położyłam się wtulana w niego i zasnęłam.

Zostałam SamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz