Rozdział 9

301 20 13
                                    



Następnego dnia rano jedliśmy śniadanie, dobrą godzinę śmiejąc się ze wszystkiego i bawiąc. Z chłopakami złapałam zajebisty kontakt. Wiem, że te wakacje będą genialne. Okazało się, nie posadziłam go o to, ale Lou jest naprawdę dobrym kucharzem. Naleśniki, które zrobił były tak pyszne, że zjedliśmy je w sumie w 5 min kłócąc się o te ostatnie. Omg oni są po prostu super, kocham ich jak braci, no może oprócz Marti'ego. Dzisiaj jedziemy do studia i już nie mogę się doczekać aby usłyszeć jego nowe bit'y, poza tym jestem ciekawa jak wygląda praca DJ'a w studiu. Gdy byliśmy już na miejscu, nie mogłam uwierzyć, znowu tu byłam. Zapomniałam jak cudowne jest tu być. Wróciły też wszystkie moje wspomnienia z zespołem, nie wiem ale nie mogłam chodzić i przebywać w wytwórni bez dziewczyn. Czułam jakbym je w ten sposób zdradzała. Ale cóż nie chciałam tłumaczyć chłopakom wszystkiego, więc zagryzłam zęby i ruszyłam na nimi. Prawda jest też taka, że nie trzeba było mi niczego pokazywać. To miejsce znałam jak własną kieszeń.

W samym studiu siedzieliśmy bite 4h bez przerwy, gdy wyszłam się przewietrzyć na korytarzu usłyszałam dobrze mi znany rytm i ścieżki basowe jak, i zarówno gitarowe. Ale w momencie, kiedy usłyszałam wokal wiedziałam. TO BYŁY ONE. NA 100%. MOJE DZIEWCZYNY. Czyli Marti jednak miał rację, że tu będą. Podeszłam do drzwi i chwyciłam klamkę, kiedy już miałam je otworzyć poczułam, że nie mogę. Szybko wybiegłam przed budynek, stałam tam nie wiem ile, wgapiając się w niebo, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula od tyłu, był to oczywiście Garrix, co było równoznaczne z tym, że chyba dość długo mnie nie było. Pochylił głowę i oparł o moje ramię, i spojrzał na mnie.

- Co się stało? - otarł mi w tym momencie błąkające się łzy po moich policzkach. Był wyraźnie zmartwiony.

- Nic, po prostu ... usłyszałam dziewczyny i wszystko wróciło. Nie wiedziałam co zrobić, więc wyszłam trochę się uspokoić. Nie wiem, może powinnam do nich pójść, ale chyba nie jestem na to gotowa.

- Hej, ok nic się nie dzieje. Jak będziesz gotowa to się z nimi spotkasz, masz przecież 2 tygodnie a one tak jak ja przez najbliższe dni powinny siedzieć i nagrywać nowe kawałki.

Wiedziałam, że ma racje, ale nie chciałam nic robić tylko się do niego przytuliłam i razem wróciliśmy do studia.

Siedzieliśmy tam do wieczora, po czym wszyscy poszliśmy zjeść coś normalnego bo wcześniej byliśmy tylko na ulubionej pizzy M, która zresztą była pyszna. Wybraliśmy się na chińszczyznę, wzięliśmy na wynos i wróciliśmy do naszej willi. Byliśmy zbyt zmęczeni żeby usiedzieć w restauracji, No i na dodatek nikt z nas nie wyglądał wyjściowo. Był piękny wieczór, ciepły i bez chmurny, więc postanowiliśmy usiąść na tarasie za domem. Siedzieliśmy w okół niskiego stołu na białych wygodnych kanapach. Cały czas DJ był obok mnie, a ja wtuliłam się w niego. Było cudownie. Koło 3 rozeszliśmy się do pokoi. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam moją ogromną bluzę, to był chyba rozmiar XXL ale czułam się w niej świetnie. Położyłam się do łóżka i leżałam przez chwile próbując zasnąć. Wyszłam na balkon, popatrzeć trochę na wodę. Po chwili podeszłam do uchylonych drzwi Martin'a. Weszłam po cichu i zobaczyłam jak niby śpi, wiedziałam że udaje bo zobaczyłam ten jego uśmiech. Zbliżyłam się do niego, ten już miał dla mnie zrobione miejsce, kochany. Położyłam się obok M, a on mnie przytulił pocałował w czoło, powiedział coś pod nosem i oboje usunęliśmy przytuleni do siebie.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez ogromne okno, głowę miałam opartą o gołą klatkę piersiowa młodego chłopaka, gdy ją podniosłam zobaczyłam jego uśmiech wynikający z tego gdzie jesteśmy i lśniące z radości oczy. Poruszyłam się, przeciągnęłam, s następnie namiętnie z języczkiem go pocałowałam.  Chwilę jeszcze pogadaliśmy i wstaliśmy by trochę się ogarnąć przed śniadaniem. Najpierw poszliśmy do łazienki, uczesałam włosy i fajnie ułożyłam Marti'emu. On wziął narzucił na siebie jakiś t-shirt, a mi dał swoje bokserki i tak zeszliśmy razem na dół.  Nigdzie nie było Louis'a ani Watse'a, ale zostawili nam gotowe śniadanie. Wzięliśmy wszystko i poszliśmy na taras by zjeść na świeżym powietrzu. Położyliśmy jedzenie na kanapie między nami i odwróciliśmy się w swoją stronę. Rozmawialiśmy, śmialiśmy i karmiliśmy owocami nawzajem.OMG!!! Było fantastycznie, ale też mega głupio jakbyśmy byli jakąś parą typową z filmu. Żenada, ale też super słodkie. Takie poranki mogłabym mieć codziennie. Dzisiaj postanowiliśmy, że po wczorajszym wykańczającym dniu, zrobimy sobie dzień wolny.

Leżeliśmy teraz nad basenem, opalając się i czekając na Julien'a. No właśnie Martin zadzwonił wcześniej do Julien'a Jordan'a, który jego przyjacielem i ma mega dom w Los Angels w którym właśnie siedzimy. Nie chcieliśmy iść na miasto ani nic w tym stylu więc przyjechaliśmy tutaj. Wygrzewałam się, słuchałam muzyki gdy nagle poczułam zimne, mokre dłonie któregoś chłopaka. Kiedy otworzyłam oczy i zorientowałam co M chce zrobić było już za późno na ratunek. Wrzucił mnie do basenu, a następnie sam wskoczył. Podpłynął do mnie, a ja w zamian za wrzucenie zaczęłam go topić po czym uciekać. On jednak szybko mnie dogonił i złapał w pasie, przyciągając do siebie i gdy mieliśmy się pocałować wbij Jordan.

- Hej zakochani przestańcie się tak migdalić, nie każdy tutaj ma takie szczęście.

- Już wyluzuj, ciesz się że jestem szczęśliwy- odpowiedział mu Martin, po czym ja wyszłam z wody, podeszłam do J i dałam mu buziaka w policzek, na co się uśmiechnął. Kiedy wracałam na leżak, zobaczyłam naburmuszonego i zfochowanego Garrix'a, więc wskoczyłam do niego i dostał długiego buziaka, tylko że w usta.

Po jakiejś godzinie wróciliśmy do naszego domu i legliśmy na sofę w salonie i włączyliśmy tv. To był tak leniwy dzień, że ruszenie placem było dla nas wielkim wysiłkiem. W końcu jutro będzie ciężki i pracowity dzień.

Dzięki ze czytacie to gówno, zostawiajcie gwiazdki i komentarze. Czekajcie na kolejne rozdziały które będą już nie długo.
✌🏼️

In the name of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz