Rozdział 22

106 8 0
                                    



Tego jeszcze nie było. Dwa rozdziały jednego dnia. Cofnij sie jeśli nie zdążyłeś przeczytać 21.





Wstaliśmy i wróciliśmy do garderoby, ubrałam spodnie dresowe, t-shirt, bluzę przewiązałam sobie w pasie, a na nogi założyłam vansy. Zakleiliśmy ostatnie kartony i czekaliśmy na resztę, po 10 minutach wpadli zadyszani do mojego pokoju. Kiedy już uspokoili oddechy zabrali się za znoszenie pudeł na dół. Wszystkie większe meble, których nie chciałam wziąć zamknęłam w sypialni na klucz. W idealnym momencie wrócił Martin i odebrał ode mnie nie wielki karton z ważnymi przedmiotami, złapał go jedną ręką przytrzymując biodrem, a drugą złapał mnie za dłoń i razem opuściliśmy apartament. Jeszcze ostatni raz spojrzałam z bólem serca i zamknęłam. Wsiedliśmy do jednego z trzech samochodów i ruszyliśmy na lotnisko. Do Holandii lecieliśmy prywatnym samolotem chłopaka, co prawda nie był to ten sam, którym się rozbiłam, jednak bałam się. Chyba jest to normalna rzecz, że człowiek się boi wsiąść do samolotu. Po wypakowaniu i z powrotem zapakowaniu, pożegnaliśmy się ze wszystkimi i weszliśmy na pokład. Brunet od razu zajął miejsce i zdziwiony spojrzał na mnie, ale po chwili zrozumiał.

- Hej, nie masz się czego bać. Jest to zupełnie nowy samolot i został 3-krotnie sprawdzony. Poza tym jestem tu z tobą. - podszedł do mnie, złapał za dłonie i przyciągnął do siebie

Mocno mnie przytulił i staliśmy tak w tym wspaniałym uścisku, aż wtrąciła się stewardessa, prosząc byśmy zajęli miejsca, bo będziemy startować. Zajęliśmy dwa siedzenia obok siebie, chłopak bliżej okna, a ja za raz obok niego. Zapieliśmy pasy, złapałam go za rękę i czekałam, aż wzbijemy się w powietrze. Kiedy już osiągnęliśmy właściwą wysokość rozluźniłam się trochę. Martijn wyciągnął laptopa i zaczął poprawiać nowy track, a ja słuchałam muzyki z jego telefonu i wtulona w niego patrzyłam jak pracuje. I tak zasnęłam na nim, jednak gdy skończył, przynajmniej tak mi się wydawało, obudził mnie wyciągając słuchawki i leniwym krokiem zaprowadził mnie na kanapę, na której się położyliśmy. Garrix przykrył nas dużym kocem i wtulony we mnie zasnął. Od dawna nie spało mi się tak dobrze. Przebudziłam się, leniwie przeciągnęłam i obróciłam się na drugi bok by popatrzeć na chłopaka. Wyglądał na szczęśliwego, odprężonego i bardzo przystojnego. Ja to mam szczęście, uśmiechnęłam się. Zaczęłam go delikatnie całować, na co on się obudził. Objął mnie ramionami i przywarłam do jego klatki piersiowej. Leżeliśmy tak chwile, po czym wstałam, ogarnęłam się przed lustrem i usiadłam przy oknie. Niebo wyglądało zjawiskowo, dlatego też wyciągnęłam aparat. Zrobiłam kilka zdjęć i coś wpadło mi do głowy. Szybko wymieniłam obiektyw i podeszłam do Martin'a, który na mój widok uśmiechnął się szeroko. Zaczęłam robić mu zdjęcia, a on śmiał się w niebo głosy, po chwili uspokoił się, ja usiadłam na nim okrakiem i z bardzo bliska pstrykałam mu fotki. Jednak cała ta sytuacja obróciła się przeciwko mnie i nagle znalazłam się pod chłopakiem, przygwożdżona do kanapy. Aparat znalazł się w rękach dj'a i stałam się modelką, a on fotografem. Po zrobieniu chyba 300 zdjęć, holender opadł koło mnie, wyciągnął dłoń najwyżej jak mógł i byliśmy razem uwieczniani na zdjęciach. Robiliśmy przeróżne miny, uśmiechy, całusy i oczywiście duckface'y, których byliśmy królem i królową w robieniu. Kiedy zapchaliśmy już całą pamięć na karcie, wstaliśmy i wróciliśmy na miejsca. Tym razem to ja wzięłam Macbook'a i zrzuciłam wszystkie zdjęcia, zrobione dosłownie 5 minut wcześniej. Przeglądałam je z ogromnym uśmiechem, były naprawdę fajne i słodkie. Znalazł kilka najlepszych i wzięłam się za obróbkę. Do lądowania zostały nam niecałe 4 godziny, brunet zasnął mi na kolanach i ja niespecjalnie miałam co robić. Wtedy przypomniało mi się, że Garritsen mów coś o jakimś filmie, który ma na laptopie. Dlatego też przysunęłam jego Mac'a i szukałam co ciekawego mogę obejrzeć. Miał naprawdę dużą bibliotekę, początkowo nie wiedziałam co wybrać, aż stanęło na We Are Your Friends. Potem włączyłam Need For Speed, a w połowie dołączył do mnie Martin. W idealnej chwili skończył się film, a samolot zaczął podchodzić do lądowania.

In the name of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz