Obudziłam się, byłam w ciasnym uścisku, a nasze dłonie były splecione razem. Oboje byliśmy przykryci czarno-białą kołdrą. Drugą dłonią rysował nie widzialne wzory na mojej nagiej skórze. Wyczuł pod swoimi palcami moje blizny i gwałtownie obrócił na plecy.- Co to jest?- spytał zaniepokojony, delikatnie dotykając śladów cięć. Widziałam przerażenie w jego oczach.
-To nic takiego- naciągnęłam szybko na siebie kołdrę, zasłaniając się tym samym aż po głowę.
Kurwa, wiedziałam że zauważy i co ja mam teraz mu powiedzieć? Może powinnam skłamać i powiedzieć coś w stylu spadłam ze schodów czy miałam wypadek. Nie muszę się z tym zmierzyć jeszcze teraz, nie jestem na to gotowa.
-Jak nic takiego?! TO NIE SĄ ZWYKŁE BLIZNY!!!! CO TY DO CHOLERY ODJEBAŁAŚ???- klęczał nade mną, a z jego twarzy wyczytałam złość, wściekłość, ale też żal że nie mógł mnie przed tym obronić.
-MÓWIĘ NIC!!! Nie interesuj się, nie swoimi sprawami- krzyknęłam na niego, a łzy same zaczęły lać się z moich oczu.
-Jak KURWA nie mój interes?! MÓJ I TO BARDZO! DO CHUJA NIE OGARNIASZ, ŻE W CHUJ MI NA TOBIE ZALEŻY- widzę że tak jak El uwielbia używać chuja w zdaniach. Świetnie się dogadają, ale to nie jest teraz ważne.
-Mam dość tej rozmowy! Spadam stąd!- powiedziałam pewnie, po czym wstałam, ubrałam, co prawda jego ciuchy, leżące na podłodze i wybiegłam z jego sypialni.
Poleciałam do swojego pokoju wyciągnęłam walizkę, wrzuciłam wszystko, no prawie, rzecz, rzeczy, zamknęłam i zeszłam na dół. Martin usiłował mnie zatrzymać, ale uderzyłam go w twarz, po czym on dał sobie spokój, a ja szybko wyszłam z domu. Oddaliłam się kawałek by mieć pewność, że nie będzie mnie do niczego namawiać i przekonywał. Gdy byłam już pewna zadzwoniłam po Taxi, a następnie pojechałam do THL. Stałam pod drzwiami mieszkania, z którego wydobywały się dziwne dźwięki, przypominające odgłosy rodem z dżungli. Biorąc pod uwagę kto tam mieszka mogłam się tego spodziewać w środku niezłego burdelu. Zajrzałam pod wycieraczkę i wyciągnęłam z pod niej klucz. Ale one przewidywalne. Nigdy się nie zmienią, dziwne że nikt ich jeszcze nie okradł. Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Całe mieszkanie było nowocześnie urządzone, a wszystkie meble disignerskie.
Lecz kim były by moje przyjaciółki gdyby nie nadały apartamentowi swojego charakteru.? Na ścianach wisiało pierdyliard zdjeć dziewczyn, zobaczyłam tam również te ze mną lub mojego autorstwa, przez co uśmiechnęłam się pod nosem. Każdy mebel był obłożony komiksami, brudnymi rzeczami, ciuchami i rzeczami, których nie potrafiłam zidentyfikować. Wiedziałam, że dosłownie w każdej szafce znajdę ogromną ilość opakowań Sour Patch Kids albo przynajmniej jakaś czekoladę. Jak mówi Vicky jebać dietę! Wraz z piskiem kółek mojej walizki przeszłam do pomieszczenia, które zapewne było salonem. Z największego głośnika jaki w życiu widziałam, leciała melodia, w której rozpoznałam ,,Blood, Sweat & Tears" BTS. Po pokoju chodziła Vi z paczką cukierków, od których papierki rzucała za siebie, a Meg siedziała na kanapie, która swoją drogą wygladała na tak miękką, że od razu chciałam się na niej położyć. Byłam zajechana już tym ciągłym płaczem. Z pomieszczenia obok dobiegał pyszny zapach i śpiew, którego nie mogłam pomylić, zbyt wiele razy słyszałam podczas prób, spacerów czy choćby lekcji wf-u. Po chwili do salonu weszła jego cudowna właścicielka w różowym fartuszku. Była uśmiechnięta i podrygiwała do muzyki, lecz wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił, gdy zobaczyła Vi i górę papierków.
-Victoria Elizabeth Smith - krzyknęła z chęcią mordu - ty głupia dzikusko!
Kiwnęła głową i spierdoliła do innego pokoju, a El już miała wykonać wejście smoka, gdy mnie zobaczyła. Po prostu czułam jak jej się włącza radar pt. ,,rodzina do wychowania w życiu", po czym podbiegła do mnie, przytuliła tak mocno, że niemal wyplułam płuc i parę innych organów. Wiedziałam, że zauważyła moje napuchnięta od płaczu oczy. Pewnie płakałabym dalej, ale nie mam już czym. Zdałam sobie sprawę, że czeka mnie pogadankach temat ,, co ten chuj do chuja jasnego ci zrobił?".
Wzięła mnie za rękę i pociągnęła do kuchni. Od razu poczułam zapach, za którym tak bardzo tęskniłam. Posadziła mnie na krześle barowym, po czym wyciągnęła dwie szklanki, w których momentalnie znalazła się mieszanka paru kolorowych, wysoko procentowych soczków.- Barman Elen'a do usług - powiedziała, na co ja się smutno zaśmiałam.
- A czy szef Elen'a robi swoją słynną pizzę?- spytałam.
To danie zawsze wychodziło jej doskonale, no może poza paroma razami, gdy Mate postanawiała w ostatniej chwili dochuić tam żelków, nutelli lub co gorsze świńskiej hiszpańskiej nogi. Nagle El schyliła się i wyciągnęła z zamrażalnika galon naszych ulubionych lodów i dwie łyżki. Czy teraz nadszedł czas na legendarne zdanie?
- Co do chuja zrobił ci ten holenderski chuj?- spytała, a ja ledwo powstrzymałam się od wykrzyknięcia ,,Ha, wiedziałam".
Do pokoju weszły Vi i Meg, a Eli wyciągnęła kolejne dwie szklanki. I tak jakoś po krótce powiedziałam im o całej sytuacji wsród pizzy, lodów i alkoholu, który po paru kolejkach ze słodkich drinków zamienił się w bimber pędzony przez nie w piwnicy.
- Kurwa, jak ja jestem głupia, przecież on tylko się o mnie martwi - dopięłam kolejną szklankę tym razem dżinu.- Chciał wiedzieć czy ktoś mnie skrzywdził. A ja się bez sensu na niego wkurwiłam.
- Ale on na ciebie tez naskoczył- zauważyła Meg.
- No, niby masz racje - przerwałam nie wiedząc co jeszcze mogę powiedzieć.
- To po prostu go przeproś. - zaproponowała Vicky
- Przecież to nie takie proste, powiedziałam mu wiele rzeczy i nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy.
- Hej myślisz, że on nie czuje się tak samo. Jego też to pewnie teraz gryzie i żałuje tego. - powiedziała El
- Ok, macie racje, ale nie dzisiaj. Muszę jeszcze ochłonąć i przemyśleć wszystko. - i tu nagle uświadomiłam sobie, że czegoś, a raczej kogoś mi tu brakuje.- Ej, a tak w ogóle gdzie jest Ma?
Dziewczyn jak na zawołanie spojrzały na siebie i wybuchły głośny śmiechem. Po tym jak się uspokoiły, po dobrych paru minutach, El odezwała się.- No więc wiesz jak irytująca i wkurwiająca potrafi być, dlatego też zrobiłyśmy tutaj izolatkę dla niej. Miękkie ściany i podłoga, z małą dziurą w drzwiach, przez którą wrzucamy jej suchą bułkę i wodę. Przy okazji ma detoks, dobrze jej to robi. - zaśmiała się
- Kurna trzeba było to wcześniej wymyślić.- i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać
Zaczęłyśmy znowu pić po kolei dżin, wódkę, bimber, który najszybciej się skończył i jedyne co nam zostało to whisky. Oj, jutro będziemy umierać z bólu głowy i ten jebany kac. O ja pierdole. Kocham pić, ale to urwanie filmu odbiera mi całą przyjemność. A pierdolić i tak nie przestanę pić, za bardzo go uwielbiam. Wzięłam ze sobą całą butelkę wódki i poszłam do swojego pokoju. Dziewczyny naprawdę zrobiły specjalnie dla mnie sypialnie, ale to jest kochane, że o mnie myślały i chciały żebym wróciła.
Usiadłam na środku łóżka, tak jak zawsze robiłam, włączyłam muzykę z telefonu i kontynuowałem picie. Gdy po kilku piosenkach rozpoczął się utwór, który od razu rozpoznałam. Był to nowy utwór Martin'a, który nie ujrzał jeszcze światła dziennego i tak naprawdę była, jedna z pierwszych osób słuchających jej. Po policzkach zaczęły płynąc mi strumieniami łzy, których nie byłam w stanie powstrzymać. Złapałam za iPhone'a i weszłam w zdjecia, gdzie znalazłam mnóstwo naszych wspólnych fotek i wideo. Puściłam filmik, na którym chłopak mówi jak jestem piękna, leżąc ze mną na łożku. Z jego głosem powtarzającym w kółko to samo i z procentami we krwi powoli odpłynęłam.
Przepraszam że musieliście tak długo czekać na kolejny , w końcu go macie! Czytajcie !!! Zostawiajcie gwiazdki, komentarze i czekajcie na kolejny rozdział.
✌🏼
CZYTASZ
In the name of love
FanficMartin i Zoe poznają się po strzelaninie na koncercie. Zaczynają ze sobą rozmawiać i dowiadują się jak wiele ich łączy. Chłopak widzi w niej coś niesamowitego, a Zoe nie może zrozumieć dlaczego właśnie ona. Życie sprawia im duże problemy. Czy poradz...