Rodział 14 cz. II

205 16 0
                                    




Obudziłam się zalana potem. Byłam przerażona jak bardzo ten sen był prawdziwy. Usiadłam na łóżku i oparłam głowę o dłonie. Szybko spojrzałam na śpiącego spokojnie obok chłopaka. Był cały i zdrowy. Całe szczęście, odetchnęłam z ulgą. Garrix poruszył się chcąc mnie chyba przytulić, jednak nie znalazł mnie i od razu otworzył oczy.

- Co się dzieje? Czemu nie śpisz? - zmartwił się

- Nic, spokojnie po prostu miałam koszmar.

- Na pewno bo jestes roztrzęsiona.

- Tak, był bardzo realistyczny i tyle. - i od razu mnie przytulił

- Ok, chcesz mi powiedzieć o czym był?

- Nie, chyba wole zapomnieć.

- Na pewno? - przytaknęłam tylko głową - Dobra to chodź połóżmy się. Jest jeszcze wcześnie.

Rano gdy się obudziłam Martin'a nie było w pokoju, a na stołki obok leżała karteczka z moim imieniem napisane jego pismem.

Nie martw się poszedłem biegać
M.

Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam szorty dresowe i jego za dużą bluzę, po czym usiadłam na łóżku, włączyłam tv i tak czekałam na jego powrót. Po 5 min po cichu Holender wszedł do pokoju w obawie, że mogę jeszcze spać. Był cały spocony, a mokre włosy opadały mu na twarz.

- Nie musisz się tak skradać - powiedziałam z uśmiechem

- Hej pandziu, jak się spało? - podszedł i dał mi buziaka

- Dobrze, a teraz idź się umyć bo śmierdzisz - powiedziałam odsuwając się od bruneta, on jednak złapał mnie i przytulił, a włosy wytarł we własną bluzę

- Pójdę, ale tylko z tobą.

- O nie! Ja jestem czysta w przeciwieństwie do ciebie. - zaprotestowałam

On jednak nic sobie z tego nie robił, wziął mnie przerzucił przez ramie i dumnie pomaszerował do łazienki. Nie zważając na to, że oboje jesteśmy ubrani, wszedł pod prysznic i włączył wodę. Czego efektem było zmęczenie mnie całkowicie, a że woda była cholernie zimna zaczęłam piszczeć by mnie puścił. On jednak zaczął mnie namiętnie całować i rozbierać. Ja dołączyłam do niego aż oboje byliśmy nadzy.
Po ruchanku, ubraliśmy się w suche ciuchy i spakowaliśmy się biorąc pod uwagę godzinę, i staliśmy już przy samochodzie.

- Co ty na to żebyśmy się jeszcze poszli przejść?

- No ok, tylko pamiętasz że musimy wracać do L A, tak?

- Tak, ale nigdzie nam się nie spieszy i jest to nasz ostatni wspólny wieczór wiesz tylko we dwoje.

- To gdzie idziemy? - spletliśmy nasze palce i oddaliliśmy się od BMW.

Kierowaliśmy się w stronę łąki, która mi się ostatniej nocy śniła, czułam ten strach związany na to wspomnienie martwego Martin'a. Jednak wiedziałam, że teraz jest bezpieczny obok mnie. Gdy zobaczyłam polane, no cóż wyglądała ona zdecydowanie inaczej. Tym razem była oświetlona małymi lampkami rozwieszonymi na koronach drzew, a na samym jej środku był rozłożony koc, obok leżał wiklinowy koszyk, jak sadze z jedzeniem. Podeszliśmy bliżej i usiedliśmy.

- OMG!!!! Tu jest cudownie! Sam to zorganizowałeś?

- No tak jakby, obsługa hotelowa mi pomogła. Mega się cieszę, że ci się podoba. - uśmiechnął się szeroko, uwielbiam ten uśmiech.

Pocałowaliśmy się, po czym położyliśmy się i oglądaliśmy niebo pełne gwiazd. Fantastyczny wieczór okazał się jeszcze lepszy, kiedy to Martin usiadł, pociągnął mnie za sobą cały czas trzymając za ręce. Spojrzał mi prosto w oczy i zadał długo nurtujące go pytanie.

- Zoe Alex Pearr czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?

- Ja pierdole oczywiście, że tak!!!!! - nasze usta się złączyły w namiętny, pełen uczucia pocałunek. Siedziałam teraz na nim okrakiem dalej się całując. Gdy się od siebie odlepiliśmy by wsiąść oddech powiedziałam.

- Chyba musimy już wracać pingwinku. - poczochrana go po włosach

- No wiem, wiem. - złapał mnie w tali i posadził obok, wstał, pomógł mi wstać i z powrotem wróciliśmy na niewielki parking hotelowy.

Ja wsiadłam do samochodu, a dj poszedł jeszcze coś załatwić. Po 10 min wrócił, dał mi buziaka i ruszyliśmy w drogę powrotna do rzeczywistości, i zostawiliśmy naszą bańkę mydlaną za nami w tym wspaniałym miejscu. Przez całą drogę siedziałam zamyślona wpatrując się w Martijn'a i co jakiś czas czochrając mu włosy. Teraz te 4h minęły w mgnieniu oka i byliśmy już pod domem w Los Angeles. Nie chętnie wysiedliśmy z auta, Holender wziął nasze walizki. Weszliśmy do środka gadając i śmiejąc się, a gdy zamknęliśmy za sobą drzwi wszyscy wyskoczyli nie wiadomo skąd krzycząc NIESPODZIANKA! Z Garrix'em staliśmy jak wryci, zdziwieni tym że zrobili dla mnie imprezę pożegnalną. Stawiam na to że był to pomysł Louis'a, Kendall i Gigi. Poznałam tu zajebistych ludzi i zyskałam nowych przyjaciół. A no i wyjeżdżam mając cudownego chłopaka, o którym jeszcze miesiąc temu nie myślałam w taki sposób, a co dopiero że go poznam. Nie wiem jak sobie poradzę bez niego obok. W sumie to rozłąka z nimi wszystkim będzie okropnie trudna, ale cóż muszę wrócić do NY.



Jest i kolejny rozdział 😁Czytaj dalej, gwiazdujcie i czekajcie na kolejne.

✌🏼️

In the name of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz