Rozdział 18

120 14 5
                                    


Pamiętaj o wcześniejszym rozdziale.


Stałam zapłakana na lotnisku i patrzyłam jak samolot z Martin'em wzbija się w powietrze. Cieszyło mnie to, że wrócił do muzyki, w końcu sama go do tego namawiałam, ale uwielbiam, gdy jest koło mnie. Wiem jednak, że to jest dla niego ważne i w końcu będzie w pełni szczęśliwy, a ja wytrzymam bez niego chwile. Czasami trzeba za sobą zatęsknić.
Wróciłam do apartamentu, przebrałam się z dresu, zabrałam najpotrzebniejsze mi rzeczy i wyszłam do pobliskiej kawiarenki, gdzie umówiłam się z Ann. Z przyjaciółką nie widziałam się od wyjazdu do Sydney, prawda jest też taka, że ona się do mnie nie odzywała jak byłam w szpitalu. Nie znałam jej od tej strony. Martin zadzwonił do wszystkich moich bliskich przyjaciół, tylko ona nie odebrała. Pozostali dzwonili jeszcze przez kilka dnia, ale kiedy się dowiedzieli, że się wybudziłam i wszystko jest w porządku, przestali. Weszłam do kawiarni, momentalnie zauważając Ann przy okrągłym stoliku odsuniętym trochę od reszty, podeszłam bliżej i zajęłam miejsce naprzeciwko niej.

- Hej! Co u ciebie kochana?

- Wszystko dobrze, studia jakoś lecą, a co u ciebie i Martin'a? - smutne, że udaje jakby o niczym nie wiedziała, ale ja nie mam siły się z nią o to kłócić

- Cudownie, chyba nie może być lepiej. Właśnie odstawiłam go na lotnisko, wiesz leci do LA nagrać jakiś collab. Opowiadaj co się działo jak mnie nie było?

- Przede wszystkim to mega tęskniliśmy. Zac znowu coś odwalił, załamał się nie wiadomo czemu i zaczął pić, nikogo już to nie dziwi. Za to Mike się zaręczył z Kyle'm!!!! I nie możemy się doczekać ich ślubu, ale o tym dokładnie pogadasz z Mike'm. Jest jeszcze jedna rzecz, o której powinnaś wiedzieć, oni planują wyjechać do Seulu, na stałe.

- To super, ale się ciesze, widać jak bardzo się kochają. - spojrzałam szybko na zegarek - Wiesz co Ann, niestety będę musiała się zbierać, mam umówione spotkanie, ale mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy. - szybko wyszłam nie czekając na jej odpowiedz

To był ten moment, kiedy potrzebowałam pobyć chwile sama i przetrawić kilka rzeczy, których się właśnie dowiedziałam. Dlatego udałam się na dach starej kamienicy na Brooklyn'ie. Uwielbiałam uciekać na różne dachy, skąd oglądałam miasto, ludzi, światła. Patrzenie na ten cały hałas i zgiełk życia uspokajał mnie, dawał możliwość przemyślenia tych bieżących spraw. Puściłam muzykę i położyłam się na ziemi, wgapiając się w niebo myślałam o tym przez co przechodzi Zac i o decyzji Mike'a, która spowoduje, że będzie jeszcze dalej. Po dłuższej chwili, gdy już odpływałam, muzyk przestała grać, a telefon zaczął wibrować. Oczywiście był to nie kto inny jak Garrix.

- Cześć Martin'ku! - uśmiechnęłam się szeroko, chcąc się z nim trochę podroczyć, dobrze wiem jak nienawidzi tego zdrobnienia

- Tylko mi tu nie Martin'kuj.

- Oczywiście Martin'ku.

- Zoe, kurwa! przestań! - podniósł głos, co mnie bardzo zdziwiło

- Hej! Teraz to TY przestań! - momentalnie zmienił wyraz twarzy, rozumiejąc o co mi chodzi

- Przepraszam, po prostu jestem wkurwiony i to, że zaczęłaś się ze mną droczyć, nie wytrzymałem. Przepraszam.

- Ok. Powiesz mi co się stało?

- Chodzi o wytwórnie. Spinn Records zarzeka się, że w momencie złamania, a raczej przerwania umowy, nie mogę otworzyć własnej, co najwyżej mam możliwość przejścia do innej, ale na ich warunkach. Jak nie to muszę mieć rok przerwy. Do tego chcą bym zrzekł się praw autorskich do wszystkich tracków, które zrealizowałem współpracując z nimi.

- Kurwa. Nie wierze, mam nadzieje, że się na to nie zgodziłeś.

- Oczywiście, że nie. Tylko teraz jestem w ciemnej dupie i nie wiem co robić, dlatego do ciebie dzwonie.

- Gadałeś z prawnikami?

- Tak, przeglądają właśnie wszystkie umowy podpisane przeze mnie i sprawdzają co da się zrobić. Na pewno nie oddam praw, kurwa to ja spędzałem całe noce w studiu pracując, a nie oni, więc niech się pierdolą.

- W takiej sytuacji uspokój się i poczekamy, zobaczymy co prawnicy powiedzą. A co na to wszystko Aubrey i Watse?

- Są mega wkurwieni, chyba nawet bardziej niż ja. Próbują coś z nimi wynegocjować, cokolwiek, ale nie wiem czy to ma sens. Ja natomiast przesiaduje w pokoju hotelowym i nie mam co ze sobą zrobić, chciałem napisać czy skomponować nowy numer, ale szybciej upiekę tort, niż to zrobię. Więc dałem sobie z tym spokój i siedzę tak na kanapie z pizzą, i nie wiem co dalej.

- Przede wszystkim nie martw się, masz najlepszych prawników i managerów, oni się tym zajmą. I nawet jeśli będziesz musiał wziąć ten rok to go nie zmarnujemy, będziesz mógł spędzić trochę czasu w studiu i ze mną, na przykład zwiedzimy trochę świat, tylko we dwoje. Z pewnością coś wymyślimy.

- Masz racje, nie mogę się tym tak przejmować, z głodu nie umrę, a oni to za mnie załatwią. A tak właściwie, to gdzie ty jesteś?

- Siedzę na dachu. - powiedziałam z wielkim uśmiechem

- Co? - jego mina była bezcenna

- Chill, leże tu, słuchając muzyki, co z resztą mi przerwałeś, i rozmyślam. Nie chce skakać. - powiedziałam rozbawiona jego reakcją

- No jeszcze tego mi tu brakuje do całkowitego załamania. Serio, nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił.

- Oj, nie mów tak bo teraz mam ochotę cię przytulić, a jesteś tak daleko.

- O boże, tylko mi tu nie płacz.

- Spokojnie jakoś się powstrzymam. - zaczęłam się śmiać

- Było by miło.

- Dobra, kończę. Muszę jeszcze wrócić do domu. Kocham cię!

- Ja ciebie też, zadzwonię później.

Rozłączyłam się, ruszyłam dupe z zimnego betonu, poszłam do windy towarowej i prawdę mówiąc do tego stopnia się zamyśliłam, że nie wiem jak znalazłam się w sypialni.

Po naszej rozmowie na dachu, tak naprawdę coraz to mniej ze sobą gadaliśmy. Teraz już w ogóle nie wiem co się dzieje moim chłopakiem i w chuj mnie to smuci. Ale najgorsze jest to, że on nie ma z tym problemu, on już nawet nie odbiera jak dzwonie, a co dopiero chcieć by to on wykonał jakiś ruch. Na szczęście nie mam za dużo czasu by się tym przejmować, nauka to aktualnie całe moje życie, tak bardzo pragnę by się skończył ten ostatni miesiąc. Każdy dzień wygląda tak samo, rano tylko kawa, potem 7h na zajęciach, a następnie biegnę robić zdjęcia do portfolio. Do mieszkania wracam koło 2 nad ranem, robię jakieś chujostwo na zajęcia, śpię po godzinę może 2 jak dobrze pójdzie i od nowa, dzień w dzień. Szczerze dziwne, że mój organizm jeszcze to wytrzymuje, fakt schudłam sporo i teraz tak trochę kości mi wystają, ale nie obchodzi mnie to. Muszę zapierdalać by potem spokojnie móc wyjechać, zacząć prawdziwe życie z Martin'em, jeśłi dobrze pójdzie. Początkowo będę manager'ką THL by potem na luzie zając się fotografią i tym co kocham. Wiadomo wystarczy jedna rzecz, która może rozjebać wszystko, całe moje życie, po raz kolejny i plany na przyszłość. Jednak nie chcę się tym teraz przejmować. Nie warto.

Jest kolejny rozdział, przepraszam że tyle musieliście czekać. I bądźcie gotowi na kolejny bo to cię tam bedzie działo. Masakra

✌🏼

In the name of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz