Staliśmy wszyscy na lotnisku czekając na Louis'a, który po pierwsze wraca ze mną do Nowego Jorku, a po drugie musiał wrócić do domu po torbę z obiektywami. Cieszę się, że nie będę sama podczas podróży i zawsze jakoś tak fajniej. Tylko żeby zdążył. Fuck. Nadaliśmy wcześniej nasze bagaże, więc czeka nas wyłącznie odprawa. Razem z Watse'm, Aubrey'em i Martin'em usiedliśmy w końcu w starbucks'ie mając dość stania przy wejściu. Po tym jak kupiliśmy kawę, razem z Martijn'a oddaliliśmy się od reszty by porozmawiać.
Zajęliśmy jakąś kanapę z dala od ludzi, trzymając się za ręce, a ja przewiesiłam nogi przez jego. Patrzyliśmy sobie w oczy nie wiedząc jak to zacząć, aż wreszcie się odezwałam.- Jak z nami będzie? - musiałam znać odpowiedz
- Wiem, nie będzie to łatwe. Takie związki z reguły nie są łatwe, ale cały czas będziemy w kontakcie i kiedy tylko będę mógł to przyjadę do ciebie chociaż by na godzinę czy dwie. Poza tym wytrzymamy te 2 miesiące.
- Tak, jednak fakt że będziesz tak daleko po prostu mnie dobija. I do tego te wszystkie laski.
- O błagam cię. Ok nie miałam za wiele dziewczyn i nie powiem, że żyłem w celibacie, ale teraz jest inaczej, ja jestem inny. Mega mi na tobie zależy i nigdy bym cię nie skrzywdził. Naprawdę możesz mi ufać. Chyba właśnie o to chodzi w związkach, o zaufanie drugiej osobie.
- Tak, masz całkowitą raczej. Ale to nie spowoduje, że przestane się tego bać. Nie wiem czy potrafię od tak wrócić to rzeczywistości.
- A myślisz, że ja umiem? - przytulił mnie mocno, chcąc chyba zakończyć ten temat - a co z moim sklepem internetowym?
- Zostały mi już tylko ostatnie poprawki i będę wysyłać chłopakom. - uśmiechnęłam się wesoło
- A ja?
- Ty, zobaczysz to jako ostatni kiedy będzie już na 100% gotowa. - zrobił tylko naburmuszoną minę po czym uśmiechną się smutno
- Chyba musimy już iść.
- Tak, chyba tak. - przytuliłam go jeszcze mocnej
Weszliśmy do kawiarnii i od razu zobaczyliśmy Louis'a gadającego z chłopakami.
- No, gdzie wy byliście? Musimy już iść bo nam samolot ucieknie i będziemy w dupie.
- Hej, to na ciebie trzeba było czekać. - przypomniałam mu
- Ok, wiem, wiem sorry. Dobra, idziemy.
Całą grupką poszliśmy w stronę odprawy. Pożegnaliśmy się, oczywiście najdłużej żegnałam się z Garrix'em, za żadne skarby nie chcieliśmy się rozstawać. Zamieniłam jeszcze tylko dwa słowa z Watse'm i Aubrey'em ustalając kiedy co mam im przesłać. W tym samym czasie dj szeptał coś z blondynem. Chyba nie chciał by ktokolwiek to słyszał, jednak ja wiem czego to dotyczyło. Ze łzami w oczach oddaliła się do samolotu, słuchając pocieszeń fotografa, że wszystko będzie dobrze i o tym jak szybko ten czas zleci. Cały lot spędziłam na wgapianie się w okienko i słuchaniu track'ów mojego chłopaka, które nagrał mi przed samym wyjazdem. Prosił bym posłuchała ich najwcześniej w samolocie. Po kilku utworach zaczęła grać melodia, której jeszcze nigdy nie słyszałam co zwróciło moją uwagę. Sprawdziłam wyświetlać telefonu i zobaczyłam nasze zdjęcie zrobione przez van Baar'a, na którym patrzymy tylko na siebie i nie zwracamy uwagi na nic innego. Piosenka miała tytuł "In the name of love", a kiedy dobiegła końca usłyszałam piękny, dobrze mi znany głos. Był to Martin mówiący jak dużą częścią jestem w jego życiu i..... na końcu wyznający, że mnie kocha....
To było tak, tak wzruszające nie wiedziałam co mam tak naprawdę zrobić, ale wiedziałam jedno że też go kocham.
CZYTASZ
In the name of love
FanfictionMartin i Zoe poznają się po strzelaninie na koncercie. Zaczynają ze sobą rozmawiać i dowiadują się jak wiele ich łączy. Chłopak widzi w niej coś niesamowitego, a Zoe nie może zrozumieć dlaczego właśnie ona. Życie sprawia im duże problemy. Czy poradz...