Rozdział 17

107 13 1
                                    

Zanim przeczytasz ten rozdział, upewnij się, że przeczytałeś wcześniejszy !!!








Zoe POV





W szpitalu spędziłam w sumie prawie 2 tygodnie. Po wyjściu od razu pojechaliśmy na lotnisko bo szczerze nie mieliśmy nic do roboty w Australii i chciałam też wrócić już do domu, miejsca w którym czułam się bezpiecznie. Bałam się, jak cholera, przecież ostatni raz lecąc samolotem o mało nie umarłam i znowu mam wsiąść, i polecieć. Chciałam odmówić i to bardzo, wydaje mi się że jeszcze niczego, aż tak bardzo nie chciałam. Ale nie mogłam. Wiedziałam, że to jest jedyna opcja by wrócić i uciec stąd, z miejsca gdzie mogłam stracić dalsze życie z moją wielką miłością. Wydaje mi się, że to jest zawsze i dla każdego kto wcześniej przeżył katastrofę samolotu, ten pierwszy raz, kiedy w pamięci dalej odtwarzasz ten huk, strach, ból i uczucie spadania. Nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi.

Dotarliśmy na lotnisko, wysiedliśmy z samochodu, a ja patrzyłam się na tą maszynę z przerażeniem, cały czas trzymając się kurczowo ręki Martin'a. On wiedział co czuje.

- Spokojnie, będę przy tobie bez przerwy i nic złego się nie wydarzy. Obiecuje ci.

Cała trzęsąc się w siadłam do samolotu, poczekałam aż brunet zajmie miejsce przy oknie, po czym usiadłam obok niego, znowu łapiąc jego dłoń w swoje i zaciskając mocno pas. Gdy samolot startował miałam zamknięte oczy, a paznokcie wbijałam w rękę chłopaka, który pomimo bólu nic nie mówił. Kiedy samolot się ustabilizował (jeśli mogę to tak nazwać, nwm jak inaczej) Garrix zajął się czymś na swoim laptopie, a ja zaczęłam rozmyślać. Jak pewnie już wiecie, to jest najgorsze co mogę robić. Zaczęłam się zastanawiać nad tym co mi wcześniej powiedział, że nie zostawi mnie dopóki nie będzie miał pewności, że jestem bezpieczna. A co jeśli potrwa to chociażby rok lub więcej. Co jeśli nigdy nie zaznam już spokoju, a on? On będzie wariował u mojego boku. Przecież nie może zostawić swojej kariery. Nie może tego zrobić tylko w imię miłości i dla miłości. Muszę go zmusić w Nowym Jorku by przestał być moją niańką i zaczął z powrotem pracować, tworzyć nową muzykę. Nie będę zaprzeczać, cieszy mnie to ile czasu teraz ze mną spędza, ale nie może tak zostawić fanów, tych prawdziwych, którzy byli z nim obojętnie co się działo, są i będą z nim bo to właśnie są prawdziwi fani. Poza tym nie chce pozbawiać go czegoś co daje mu tyle frajdy i co tak bardzo kocha. Spojrzałam po raz kolejny na chłopaka, tym razem spał spokojnie. Wtuliłam się w niego i odpłynęłam do krainy snów.

- Hej pandziu, obudź się. Będziemy lądować. - pocałował mnie lekko w głowę, która znajdowała się na jego ramieniu

-Tak, już. - szybko poprawiłam się w fotelu i złapałam za pasy upewniając się czy są wystarczająca mocno zapięte, a następnie chwyciłam wcześniej już zmasakrowaną dłoń dj'a

Po niespełna godzinie siedzieliśmy już w Uberze, jadąc do mojego apartamentu. Gdy weszliśmy do środka dopadło nas straszliwe zmęczenia, dlatego też rzuciliśmy wszystkie rzeczy na podłogę i momentalnie znaleźliśmy się w wygodnym łóżku. Przykryliśmy się grubą kołdrą, wtuliliśmy się w siebie nawzajem i szybko zasnęliśmy. Rano, jak się obudziłam była sama. Nie znalazłam żadnej karteczki z wiadomością od Martin'a, co było dość dziwne bo zawsze zostawiał coś jeśłi musiał wyjść, a oczywiście nie chciał mnie budzić. Ignorując to ostatecznie, wstałam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po tym jak się umyłam, wróciłam do sypialni w samym ręczniku, gdzie zastałam Martijn'a z naszykowanym śniadaniem " do łóżka ". Co prawda nie było tam żadnych cudów bo tak szczerze oboje nie umiemy gotować, no ja tam mam te zdolności do pieczenia, ale to tylko słodkości, a tak byśmy długo nie pociągnęli. Na całe nasze szczęście i zdrowie mamy na dole wspaniałe delikatesy, które nas uratują przed przymusową głodówką. Ahhhh jak ja uwielbiam tego chłopaka i to na dodatek bez koszulki, mogłabym tak na niego patrzeć godzinami. Usiedliśmy na łóżku, ja między nogi Martin'a, opierając się o jego nagą klatkę piersiową, on natomiast po tym jak się wygodnie usadowił, przysunął do nas stoliczek i wzięliśmy się za jedzenie. Teraz sytuacja się zmieniła, nie odzywaliśmy się do siebie tak na dobrą sprawę od powrotu tutaj, a co gorsza widzę, że bije się z myślami. Jednak on jest inny pod tym względem, mnie trzeba zapytać, a u niego to musi wyjść naturalnie, bez nacisku. Po zjedzeniu zabrał brudne naczynia i wyszedł do kuchni bez słowa. Kiedy wrócił już nawet na mnie nie spojrzał, po prostu zabrał czyste ubrania i poszedł do łazienki. Oczywiście jak to ja, nie wytrzymałam i pobiegłam za nim. Jak nie chce rozmawiać to ok, jego sprawa, ale nie może mnie ignorować, gdy jestem w samym ręczniku. Początkowo stałam w drzwiach, czekając na odpowiedni moment, kiedy znalazł się odpowiednio blisko ściany ruszyłam w jego stronę. Przybiłam go do niej i zaczęłam namiętnie całować. Moje dłonie przebiegły od jego bokserek przez nagi tors, aż po włosy. Martijn odwzajemnił pocałunek, od razu łapiąc mnie pod dupą i podnosząc, na co ja oplotłam  mu nogi wokół pasa. Przeszedł do wolnego blatu, obok umywalki, posadził mnie na nim i zaczął ostro całować, jak jeszcze nigdy. Nie poznawałam tego chłopaka, czułam od niego bijącą złość i agresje. Momentalnie zmienił nastrój, wyplątał się z moich nóg i zsunął się na ziemie, chowając twarz w dłonie. Zeskoczyłam szybko i usiadłam obok. Siedzieliśmy tak chwile, w zupełnej ciszy.

- Jeśli nie chcesz mi teraz powiedzieć, co się dzieje, w porządku, poczekam. Tylko pamiętaj, że zawsze jestem tu dla ciebie.

- Dzięki. - objął mnie ramieniem - Chodzi o to, że zawiodłem fanów i przez to wielkie wyrzuty sumienia. Do tego bardzo brakuje mi pracy, tworzenia muzyki, jeżdżenia po całym świecie i sprawiania, by ludzie byli szczęśliwi. Oczywiście, nie żałuje czasu spędzonego z tobą bo jesteś dla mnie najważniejsza, po prostu wtedy nie wziąłem pod uwagę fanów.

- Rozumiem i to jest coś o czym chciałam z tobą porozmawiać. Ja nie potrzebuje specjalnej opieki, czuje się całkowicie dobrze..... Myślę, że to jest ten moment, w którym powinieneś wrócić na scenę, a ja zajmę się przyszłością.

- Przecież nie mogę cię zostawić.

- Oczywiście, że możesz. Jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać. Dlatego, też dzwoń do kogo trzeba i zrób wielki powrót. Tylko taki bym była najbardziej dumną dziewczyną na świecie.

- Dobra przekonałaś mnie. I nie musisz się martwić, będziesz dumna, i to jak. - uśmiechnął się w ten wyjątkowy sposób, który widzę tylko na koncertach, tych wyjątkowych dla niego - Kocham cię! - spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował

- Też cię kocham! - powiedziałam między kolejnymi całusami. Od razu wrócił do mnie chłopak, w którym się zakochałam.

Cały dzień przesiedzieliśmy w penthouse'ie, gadając i śmiejąc się. Pod wieczór znalazłam album ze zdjęciami z dzieciństwa, a Martijn odnalazł też jakieś na Mac'u. Siedzieliśmy tak przy kominku opowiadając historie związane z daną fotografią. Tego dnia poznaliśmy się na wylot, wyznając największe sekrety, to czego się boimy i powiedzieliśmy sobie też o tych chujowych momentach, które musieliśmy przeżyć. Po kilku godzinach takiego wspominania zasnęliśmy oboje, wtuleni w siebie nawzajem na dywanie, a wokół nas leżało mnóstwo porozrzucanych zdjęć.



I o to jest kolejny rozdział. Szczerze nie sądziłam, że tak szybko go napisze. Wiem jest krótszy od wcześniejszego, ale ja nie pisze na ilość, chodzi o to co jest napisane.
Czekajcie na kolejny i może na coś zupełnie nowego.

😘✌🏼

In the name of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz