7

1.8K 88 12
                                        

Lily Evans i Remus Lupin wracali do wierzy Gryffindor'u po nocnym patrolu. Oboje byli zmęczeni, chociaż nie daliby tego po sobie poznać. Obowiązki prefektów naczelnych w połączeniu z ciężką nauką do owutemów stanowiły wyśmienity pochłaniacz i czasu, i energii. Mimo wykończenia oboje byli z siebie zadowoleni i dumni, że mogą zrobić dla szkoły coś jeszcze, zanim na zawsze opuszczą Hogwart. Niestety tym razem musieli patrolować lochy, więc czekała ich długa droga w górę. Właśnie dochodzili do połowy korytarza na pierwszym piętrze, gdy Lupin gwałtownie się zatrzymał.

- Remusie, wszystko w porządku? - zdaniem chłopaka troskliwość dziewczyny była wyborna i zawsze potrafiła go rozczulić. Nikt tak jak ona nie nadawał się na magomedyka.

- Jest okay. Tylko zbliża się pełnia i jestem umówiony z James'em i Syriuszem w tym miej... - Ruda zmierzyła go ciekawskim wzrokiem. Miał ochotę przybić sobie piątkę. W twarz. Patelnią. I tak był już martwy, bo Lilka wyruszy do McGonagall, kiedy się dowie, że coś kombinują. Później Łapa i Rogacz poćwiartują go za to, że wygadał się Evans. - Lils, my idziemy do kuchni po zapas soku dyniowego, no wiesz dla Peter'a.

Modlił się w duchu, żeby to kłamstwo przeszło, ale ta rozsądna półkula jego mózgu podpowiadała mu, że szanse są bardzo bliskie zeru.

- Nigdy nie potrafiłeś kłamać, doskonale oboje o tym wiemy. No już, co się święci? - w tym momencie zza zakrętu wypadł zdyszany James, a za nim Syriusz, którzy z pośpiechu praktycznie potykali się o własne nogi.

- O... Evans? Co ty tu.. Znaczy... Cześć słoneczko, nie powinnaś być czasem już w wierzy? O tej porze wyglądasz jeszcze piękniej niż zazwyczaj, ale mogłoby ci się coś stać... - Potter chciał uratować ich, i tak już beznadziejną, sytuację.

- A tego oczywiście nie chcemy - dokończył za niego Black, uśmiechając się perfidnie. Na odzew Lily nie trzeba był czekać.

- Zaraz wam coś się stanie, jeśli natychmiast nie dowiem się co knujecie! - przez to, że musiała szeptać, nie zabrzmiało to nawet w połowie tak groźnie, jakby sobie życzyła. Ponieważ nikt nie był skory, żeby zacząć, a ją zżerała od środka ciekawość postanowiła ich zachęcić. - jeśli mnie wtajemniczycie, nie powiem McSztywnej i może nawet wam pomogę...

- Nie wierzę własnym uszom! RSOP ( Ruda Strażniczka Ognia Piekielnego ) w jednym zdaniu zawarła deklarację złamania regulaminu szkolnego i obraziła nauczyciela. - Łapa udawał podziw, ale po chwili się uśmiechnął.

- Syriusz ułożył zdanie złożone, które zawiera słowo "deklaracja". - Lily przybrała ten sam wyraz twarzy co Black przed chwilą. - Szybciutko, bo się rozmyślę...

- Czy ja mógłbym ci czegokolwiek odmówić, kwiatuszku? - na ten komentarz ze strony Potter'a tylko przewróciła oczami, ale wzrosła w niej ekscytacja.

- To jaki jest plan?

- Nareszcie mówisz po mojemu, Lils - usta Syriusza rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, gdy zaczął tłumaczyć co mają robić.


następnego dnia, w trakcie śniadania

Wiadomo, że śniadanie tuż przed kawałem smakuje najlepiej, a nic nie działa tak kojąco na serca i umysły Huncwotów, jak poranna reprymenda od opiekunki Domu Lwa. Tuż po tym jak skończyli robić do siebie głupie miny oraz bawić się cukierniczkami, Huncwoci postanowili wprowadzić swój plan w życie.

- Evans, jak leciało to zaklęcie? - Syriusz ze szczęścia prawie unosił się nad ziemią.

- Musisz mówić wyraźnie, inaczej z plany nici. Formułka brzmi Solem glaciem, i masz to powiedzieć...

Historie HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz