- James, czy umarłbyś za Lily?
- Przepraszam? - wybełkotał Remus. Odstawił butelkę piwa na stolik, żeby móc podeprzeć się na łokciach. - Za dużo promil...
- Nie. - zapadła cisza. Nie tego się spodziewali. Lily, wbrew sobie, poczuła, że w oczach zbierają jej się łzy. Bolało. Nie byli razem. Nie łączyło ich nic, a nic. Nie musiałby za nią umierać... Co za niedorzeczny pomysł. To nie miało sensu. Ale i tak czuła palący skurcz w przełyku. Modliła się w duchu, żeby uczucie ścisku przeszło, zniknęło gdzieś, nie ważne gdzie... Po prostu nie chciała już tego czuć. Jednak w duchu domyśliła się, że nie pozbędzie się tego łatwo, że być może musi się przyzwyczaić do myśli, że zostanie z nią na zawsze.
- Nie umarłbym za Lily. - powtórzył James; nie patrzył przy tym w oczy Lily. "Kłam" myślała, "Przecież możesz skłamać" - Nie umarłbym za Lily, bo to jest ta łatwiejsza opcja, Dor. Wierz mi, wiem coś o tym... - zaśmiał się ponuro, drapiąc po przedramieniu. Syriusz, który jako jedyny wiedział jak odczytać ten ruch, położył mu rękę na ramieniu. - Nie umarłbym za Lily, bo ja dla niej żyję.
Cisza trwała nieprzerwanie. Lily nie sądziła, że w pomieszczeniu pełnym ludzi, usłyszy własny oddech. Syriusz chrząknął, Remus wydał z siebie dźwięk jakby ktoś podpalił płytę gramofonową. Rogacz dalej wbijał wzrok w dywan.
- Wow.. James.. Uhm, jestem w szoku - wydukała Dorcas - To było piękne... i bardzo dojrzałe. - dodała po przełknięciu ciężkiej porcji śliny.
James uśmiechnął się pod nosem i machnął ręką:
- To przez to, że zdążyłem już wytrzeźwieć. - zebrani parsknęli śmiechem, Syriusz przy pierwszej próbie ubrania bluzy strącił lampę i wszystko wróciło do normy.