- Dorcas, podaj mi butelkę piwa! - głośna prośba Lily została skomentowana krótkim i dosadnym brakiem reakcji. - Proszę?
- Pytasz czy stwierdzasz? - zaświergotała Dor rzucając w kierunku swojej przyjaciółki piwem kremowym.
Była ostatnia sobota miesiąca, więc dziewczyny spędzały wieczór u Huncwotów, zgodnie z tradycją, oddając się grze w karty i dyskusjom w obecności dobrego alkoholu z Miodowego Królestwa oraz dymu papierosowego. Palił tylko James i Syriusz, bo Remus rzucił po tym jak jego ciotka zmarła na nowotwór płuc.
- A ty grasz czy gadasz? - zaśmiał się Syriusz papugując składniowy wygląd wypowiedzi Cassie.
- Ja nie gram, ja wygrywam. Sprawdzam. - odrzekła dziewczyna, ukazując karetę w swoich dłoniach, czyli karty o niebo lepsze od pary szóstek Łapy, którego szczęka walała się po podłodze. Chłopak postanowił nie gubić rezonu i zmienił temat.
- Już za tydzień Halloween, co? - Lily parsknęła.
- Gładko wybrnąłeś. Racja, w związku z tym wyjeżdżam na weekend.
- Co? - Syriuszowi coś nie zaskoczyło i zakrztusił się powietrzem.
- Na Halloween. Wyjeżdżam. I wracam. - przeliterowała mu ruda. - moja rodzina ma taką tradycję, że, oprócz zbierania słodyczy, spotykamy się w okolicach 30 października.
- No dobra wszystko rozumiem, chociaż nie, nie wszystko. O co chodzi z tym zbieraniem słodyczy?
- Nie wiecie? - w odpowiedzi otrzymała cztery zaprzeczenia. - Rany! Ile was w życiu ominęło. Mugole mają taki zwyczaj, że na Halloween dzieci przebrane w kostiumy potworów chodzą od domu do domu i dostają cukierki. Jeśli ktoś odmówi, mogą mu zrobić psikusa.
James wydał się rozbawiony.
- W takim razie my z chłopakami mamy Halloween cały rok. - jego wesołość udzieliła się reszcie towarzystwa. Lily zapatrzyła się odrobinę na Pottera, czego w życiu nie przyznałaby nawet przed Dorcass, a przed sobą to już zwłaszcza. Dlatego, i tylko dlatego, była w stanie zauważyć pewien niebezpieczny szczegół. W jego oku, w tym jej, [chwila nie jej! ale ] w tym czekoladowym oceanie pojawił się błysk. Bardzo groźny i opłakany w skutkach.
- Może ja też złożę rodzicom wizytę, jak myślisz Łapciu? - Syriusz w istocie nie miał pojęcia o co chodzi Rogaczowi, ale też dostrzegł to, co Lily. Paczka porzuciła temat i powróciła do pokera.
- Napisz mi pocztówkę, Evans! - Huncwoci oraz Dorcass machali na pożegnanie czerwonym od zimna policzkom Lily. Taka scena nie wzbudziłaby podejrzeń nawet u Minerwy M. Ale, ale! Gdy tylko ruda główka schowała się w oknie przedziału, trzy inne głowy pomknęły do najbliższego wejścia do jednego z wagonów pociągu z czerwoną lokomotywą. Dysząc i trzęsąc się z rozemocjonowania, wpadli do jednego przedziału i zatrzasnęli drzwi.
- Po.. Powiem ci, Rogasiu, to był jeden, ... jeden z lepszych pomysłów.. - wysapał Black, który nie grał w Qudditcha, miał gorszą kondycję od Rogacza, co można było zaobserwować już na pierwszy rzut oka.
- Też jestem z tego zadowolony!
Na peronie zachowanie tej dwójki można było porównać tylko do zachowania pary małych dzieci. Biegali od kolumny do kolumny, chowając się ( za ławkami lub kubłami na śmieci ) przed bystrym wzrokiem Lily. Remus kroczył za nimi z zachowaniem rozsądnego odstępu, ze zwieszoną głową i rękami w kieszeniach. Jego kamuflaż był tak samo skuteczny jak wygłupy Rogacza i Łapy.
Jak wyszło w praktyce, zarówno James jak i Syriusz byli do bani jeśli chodzi poruszanie się po świecie mugoli. Merlinowi dzięki był z nimi Remus. Najpierw wykonał ważny telefon do wyższej instancji, od którego zależało powodzenie całej misji. Następie zatrzymał taksówkę i podał kierowcy adres.