6

1.7K 80 10
                                        

23.12. Miała jeszcze osiemnaście, czyli aż nadto, minut na dobiegnięcie do biblioteki. Pomimo swojego naturalnego roztrzepania, Dorcas Meadows była bardzo punktualna. Minęła ostatni zakręt i... wpadła na kogoś. Odruchowo odskoczyła, żeby stwierdzić jak bardzo jej się oberwie za taranowanie woźnego w środku nocy. Jej oczy powiększyły się pięciokrotnie, ponieważ przed nią stał nikt inny, tylko sam Syriusz Black.

- Co ty tu robisz?! - oboje wyszeptali w tym samym momencie.

- Dobra panie przodem. - swoją uwagę skwitował huncwockim uśmiechem. Na widok jego miny gryfonka pokręciła tylko głową.

- Wobec tego, czemu nie zaczynasz? - odpowiedziała uśmiechając się dokładnie tak samo. Syriusz puścił mimo uszu zgryźliwą uwagę. To uwielbiał w niej najbardziej, podczas gdy inne rozpływały pod jego spojrzeniem, ona wymyślała mu pyskówki, nie pozwalając się zbliżyć do siebie.

- Chyba wiemy kto tu jest bardziej kobiecy? Nie drocz się już ze mną. - jak zwykle Dorcas skomentowała jego wypowiedź kręcąc głową. Doskonale wiedziała, że zaraz zepsuje mu humor. Podeszła do niego i zbliżyła usta do jego ucha.

- Jestem umówiona - wyszeptała, przygryzając płatek jego ucha. Syriusz wciągnął głośno powietrze i dziewczyna wiedziała co zaraz nastąpi. Oboje zaczną się obściskiwać, aby za chwilę odejść i udawać, że nic nie miało miejsca, łamiąc sobie i tak mocno poturbowane serca. Wedle jej oczekiwań silne ręce bruneta oplotły ją w talii. Już chciała przywrzeć do jego pełnych warg, ale stało się coś absurdalnie dziwnego i okrutnie zaskakującego. Syriusz złożył pocałunek na czubku jej nosa.

- To widzimy się w wieży, nie? Udanej randki Dor. - wszystkie słowa wyleciały z niego na jednym wydechu, a po ostatnich trzech zacisnął usta w wąską linię i zacisnął pięści. Natychmiast się jednak opanował, przypominając sobie słowa Remusa. "Dać jej przestrzeń". Uśmiechnął się szeroko i odszedł w kierunku kuchni. Wiedział, że to nie będzie dobry pomysł, żeby za nią iść. Jej zmysłowy szept, jej pełne usta, jej kształtne ciało, wszystko to sprowadzało sprawę do jednego - Syriusz Black jest beznadziejnie zakochany. Z drugiej strony, był z siebie dumny. Nie pocałował jej - a to już coś!

Łapa wyszedł zza zakrętu myśląc, że wszystko jest do kitu i to co miało pójść dobrze skończyło się totalną porażką. Po pierwsze, Lily prawie uległa James'owi w zeszły wtorek, ale w ten poniedziałek stało się już coś tak niewybaczalnie głupiego, że jednak odmówiła. Po drugie, Sprawy z Dorcas komplikują się coraz bardziej. Ile było sytuacji, kiedy chciał jej wyznać co do niej czuje? Ile razy zmieniał zdanie, bojąc się odrzucenia?

Patrząc na mapę zorientował się, że na korytarzu oprócz niego znajdują się jeszcze jakieś osoby. JAMES I LILY?! W jego głowie natychmiast ułożył się plan wystraszenia ich. Na pewno poszli do kuchni po kakao. Według mapy cały czas stali w miejscu i wystarczyło tylko skręcić w prawo, żeby ich ujrzeć. Tak uczynił Syriusz i... zdębiał. James siedział na parapecie oplatając rękoma w pasie Lily Evans i... całując ją? Black dla pewności przetarł oczy, tuż po tym jak pozbierał swoją szczękę z posadzki. Podszedł do pary i odchrząknął lekko. Jak na zawołanie ruda furia odwróciła się w jego stronę. Mieszankę strachu i speszenia zastąpiło rozbawienie.

- Chcesz coś na gardło? - Teraz Łapa mógł być spokojny o to, że nikt jej nie podmienił.

- Wolałbym coś na serce. - zaśmiał się nerwowo, ale po ich minach stwierdził, że i tak już wiedzą o co chodzi. - Ona mnie nie zechce. Moja matka mnie nienawidzi, jak mógłby pokochać mnie ktoś, kto w zasadzie nawet nie powinien tego robić. Jestem kobieciarzem, wszyscy tak myślą, a ona w szczególności, jak przypuszczam.

Zwiesił głowę i pozwolił się przytulić Lilce. Kochał ją jak siostrę, której nigdy nie miał. Huncwotów kochał jak rodzinę, której nigdy nie dane było mu mieć. Hogwart traktował i kochał jak dom, miejsce do którego chce wracać, miejsce, w którym ma bliskie mu osoby. Na ziemię sprowadził go surowy, acz troskliwy głos Evans.

- Popłakałeś? No już wystarczy tego dobrego. Masz się ogarnąć i ruszyć mości dupę do biblioteki i powiedzieć Meadows jak się sprawy mają! A przy okazji jesteś kretynem! Jak możesz mieć tak niskie poczucie własnej wartości. Gwiazda sportu, casanova Hogwartu, najlepszy przyjaciel jakiego mamy i muszę przyznać, że głupi nie jesteś, o czym świadczy twoje poczucie humoru. - zaczerpnęła powietrza i ciągnęła dalej. - A teraz zmiataj mi stąd w podskokach zanim na prawdę się zdenerwuję.

Znali się na tyle dobrze, żeby wiedział, że nie jest na niego na serio wściekła, tylko martwi się o niego. Postanowił nie sprzeciwiać się swojej pierwszej wyroczni miłosnej i ruszył w stronę biblioteki. Krzyknął jeszcze przez ramię:

- Uwielbiam cię Lilka!

- Idioto! Jest środek nocy! - wydarła się gryfonka.

____________________

Syriusz Łapa Black niczego się nie bał, oczywiście, że nie. Ale biblioteka napawała go... niepokojem. Nie znosił przesiadywania między kolosalnymi stertami książek nawet za dnia. "Teraz, albo nigdy". Zaczął przemierzać korytarzyki i już po chwili usłyszał stłumiony szloch. Ona płacze? Na to pozwolić nie może. Znalazł dziewczynę wpatrującą się w okno była tak pogrążona we własnych przemyśleniach, że nawet nie zanotowała jego obecności. Podszedł do niej po cichu, nie chcąc jej wystraszyć i objął najdelikatniej jak umiał. Dorcas wydawała się być zmieszana, ale nie zważając na to kim jest, również go przytuliła.

- Eee... Dor? Skąd wiedziałaś, że...

- Lubię twoje perfumy. Tylko ty masz takie. - stwierdziła lekko, jakby mówiła o pogodzie.

- Cas? - uwielbiała to przezwisko, tylko Łapa ją tak nazywał. - musimy pogadać. W zasadzie to zrobimy tak, że ja będę gadał, a ty mnie posłuchasz, okej?

Przełknęła ciężką gulę w gardle. Te słowa zawsze oznaczały zmiany, zmiany zawsze oznaczają porzucenie tego co znajome i bezpieczne. Dorcas Meadows nie lubiła zmian.

- Okej. - Syriusz usiadł obok niej na parapecie w dalszym ciągu utrzymując kontakt wzrokowy.

- Słuchaj... Eee, bo chodzi o to, że... ugh sprawa jest na prawdę skomplikowana. - westchnął. - Nigdy nie byłem dobrym mówcą, to James ma do tego talent. Wiesz, chciałem po prostu, żebyś wiedziała, że od dłuższej chwili nie jesteś mi obojętna. Tak na prawdę to nie mogę żyć bez ciebie. Ty jesteś całym moim światem.

Dorcas wstrzymała oddech. Nie wierzyła własnym uszom. Śniła o tej chwili od miesięcy, a niedawno pogodziła się z myślą, że to nigdy nie nastąpi.

- Byłem idiotą chowając swoje uczucia przed światem i przed tobą. Ale kocham cię Dorcas Meadows. Ej nie płacz co się dzieje? - dwa strumienie łez naraz wypłynęły, zostawiając mokre ślady za sobą. Syriusz otarł wierzchem dłoni słoną ciecz z policzków Dor. Zbliżył się do niej i przelotnie pocałował jej usta. - Nie chcę niszczyć tego co było, chce zbudować coś lepszego.

W jej oczach szukał potwierdzenia, wsparcia czegokolwiek prócz łez.

- Błagam cię Cassie, powiedz coś.

Nie dostał tego,o co prosił, dostał to, czego pragnął. Meadows położyła ręce na jego policzkach i wpiła się w jego usta. Przylgnęła do niego całym ciałem i starała się, aby ten pocałunek był odzwierciedleniem tego co czuje. Oderwali się od siebie, ale ich czoła dalej stykały się ze sobą.

- Też cię kocham, ciołku.

Historie HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz