Kolacja minęła Jamesowi w napiętej atmosferze. Jego sekretna dziewczyna musiała postradać zmysły. Sekretna, dlatego że nikt oprócz ich dwójki nie wiedział, że są ze sobą. Ukrywanie się przed światem szło im całkiem nie najgorzej, gdyż większość szkoły, w tym ich przyjaciele, nie wiedziała jak się sprawy mają, a mniejszość nie była tymi sprawami szczególnie zainteresowana. Chłopak właśnie kończył swoją porcję owsianki z owocami, gdy coś podkusiło go do spojrzenia w lewą stronę. Zablokował spojrzenia z Lily, która kokieteryjnie oblizała swoją łyżeczkę od jogurtu naturalnego. Potter przełknął ciężką gulę w gardle, ale uśmiechnął się oraz mrugnął w jej stronę, mając nadzieję, że żadne z jego uczuć nie było w tym momencie wymalowane na jego twarzy. Szczerze powiedziawszy to był przerażony pomysłem Evans, więc z nieopisaną ulgą przyjął dyrektorskie ogłoszenia pod koniec kolacji.
- ... okna na drugim piętrze. I stanowczo zabraniam zbliżania się w najbliższym czasie do jeziora na błoniach. Okazuje się, że w nadchodzącym dniu nasza szkoła wejdzie w posiadanie bardzo rzadkiego i niebezpiecznego, patrzcie mi na usta, NIEBEZPIECZNEGO, gatunku. Zdaje mi się, że chodzi tym razem o gigantyczną kałamarnicę... Dzięki za uwagę, a teraz wynocha do łóżek!
Wiadomość o nowym zwierzaku nie zrobiła na Jamesie takiego wrażenia, jak na reszcie. W głowie cały czas kołatała mu jedna myśl. ( "Nie chcę być niewinna. Pomożesz mi w tym")
Spoliczkował się mentalnie w ramach dodania sobie otuchy i podjął ostateczną decyzję. Weźmie to na klatę, w końcu jest mężczyzną. Postara się to załatwić w jak najbliższym czasie. Na korytarzu dopadł Lily i wyszeptał drugie z ich trzech haseł. Mają się spotkać w PW w okolicach północy. Aż cały dygotał z podniecenia ( albo strachu ) przed tym, co miało nadejść.
Ruda dziewczyna zbiegła po schodach praktycznie potykając się o stopnie. Sama nie wiedziała co ją napadło tego popołudnia w dormitorium chłopaków, ale postanowiła iść na żywioł. Będzie, co ma być.
Okularnik już czekał na nią przy kominku, podpierając się nonszalancko o gzyms. W swojej pidżamie, która składała się tylko z długich spodni w kratę, prezentował się niesamowicie atrakcyjnie. Praktycznie podbiegła do niego i przytuliła go szczelnie. Westchnął w zaskoczeniu, ale również owinął ją ramionami i zaczął kreślić nieregularne wzory w dole jej pleców. Oddychali miarowo stojąc tak w jednym miejscu, lecz Rogacz postanowił przerwać tę sielskąOdsunął się od niej na kilkanaście centymetrów i złapał ją za rękę. Złożył na wierzchu jej dłoni łagodny pocałunek i rzekł:
- Chciałbym ci coś pokazać, w związku z tym twoim, ... eehm naszym planem. Mam nadzieję, że masz na nogach chociaż skarpetki, bo musimy wyjść z wieży. - nie czekał na jej odpowiedź, ponieważ dokładnie otaksował ją wzrokiem, gdy szła w jego kierunku. Wyszli przez dziurę w portrecie i dali się otoczyć wszechobecnej ciemności i grobowej ciszy. Na chłopaku nie zrobiły one takiego wrażenia jak na dziewczynie, gdyż nocne eskapady stały się częścią jego codzienności. Minął kilka zbroi oraz obrazów, parę razy skręcali w dziwne korytarze, ale w końcu dotarli do celu ich wędrówki. Lily była przerażona możliwością zarobienia solidnego szlabanu i stracenia konkretnej liczby punktów. Zaczęła być wściekła, gdy James oznajmił, że są na miejscu i zobaczyła zwykłą ścianę.
- Teraz najlepiej o niczym nie myśl, okay? - pokiwała tylko głową, zbyt zdziwiona, żeby zgodzić się werbalnie. Gdy usłyszała odgłos przesuwania, odwróciła wzrok od skupionej twarzy Jamesa i ujrzała drzwi. - Zapraszam, my lady.
Chłopak otworzył potężne wrota, więc ich oczom ukazała się przestronna sypialnia. Na środku stało łóżko z dużym, jedwabnym baldachimem, wokół którego ułożone zostały różnokształtne świece oraz różnokolorowe płatki kwiatów. Ten widok dosłownie zaparł jej dech w piersi.
- Wow. Jamie to jest... to jest... - ciężko jej było znaleźć słowa, które w pełni oddają to czuła w tamtym momencie.
- Wiem, mała. Witam w Pokoju Życzeń! Napijesz się wina?
- Więc to tak? Chcesz mnie najpierw upić? - zapytała zaczepnie.
- A kto powiedział, że coś wydarzy się potem? - zbliżył się do niej i zahaczył nosem o jej nosek. Ta drobna czynność stanowiła rzeczywiste zaprzeczenie jego słów, więc Lily nie miała powodów do wątpliwości. Chłopak pociągnął ją w stronę łóżka, ale tuż przed nim się zatrzymał i bez ostrzeżenia głęboko i namiętnie ją pocałował. Całus, choć pobudzający, nie był długi. Ruda była gotowa przyciągnąć chłopaka z powrotem do siebie, ale dostała tylko jego rozbawione spojrzenie.
- E, e, e, nie tak szybko. - powiedział kiwając palcem na boki. Podał jej kieliszek wina, a swój uniósł delikatnie w górę. - Proponuję toast, za dzisiejszą noc i za nas.
- Za nas! - w zgodzie stuknęła swoim kieliszkiem o jego i upiła łyk alkoholu. Dobre. James odłożył swoje naczynko na stolik nocny. Lily powtórzyła jego ruch. Brunet spojrzał w oczy rudowłosej i złapał ją za ręce.
- Chcę ci coś powiedzieć. To co zamierzamy zrobić jest dla mnie ważne, tak wiem, że mogę brzmieć jak baba, ale taka jest prawda i nie wstydzę się jej. Kocham cię i pragnę, abyś traktowała to tak samo serio jak ja. To będzie gigantyczny krok w naszej relacji, zdajesz sobie z tego sprawę? - nie wierzyła własnym uszom. Znaczy się, była świadoma, że jej chłopak ma w sobie ogromne pokłady wrażliwości, skrzętnie ukrywanej przed światem, ale teraz ją zaskoczył. Była zarazem szczęśliwa, że tak poważnie podchodzi do ich związku.
- Też cię kocham, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało to cię kocham. I wcale nie brzmisz jak baba tyko jak mój mężczyzna. - po tych kilku słowach wyjaśnienia pocałowała go. Długo, dokładnie i namiętnie. Pieszczota była bardzo dynamiczna, co budziło faktyczne podniecenie. Wkrótce James popchnął do przodu dziewczynę i położył ją na łóżku, nie przerywając wymiany pocałunków. Zaczęli pozbywać się swoich ubrań. Pomimo zestresowania przed nadchodzącym, ekscytacja w ich organizmach szybko rosła.
Wszystko zaczęło się nieporadnie, nieśmiało. Za pierwszym razem ledwo patrzyli sobie w oczy, za drugim praktycznie nic nie bolało, za trzecim poczuli o co tak naprawdę chodzi, a za czwartym było po prostu niesamowicie. Wyszło na to, że kochali się prawie całą noc. Postanowili przespać się jeszcze godzinę, a później wrócić do swoich łóżek, zanim obudzą się współlokatorzy.
O godzinie piątej trzydzieści opuścili Pokój Życzeń. Szli przez korytarze zamczyska trzymając się za ręce i szepcząc do siebie, muskani ostrymi promieniami wschodzącego słońca.
Carpe diem..
