Wydarzenia opisane poniżej miały swój początek 30 marca. Dokładnie w porze lunchu szóstka gryfonów wleciała do Wielkiej Sali, pochłonęła przypadkowe produkty spożywcze i pędem wyleciała na zewnątrz. Jednym słowem, Peter Pettigrew, Remus Lupin, Syriusz Black, James Potter, Dorcas Meadows oraz Lily Evans planowali coś dużego. Swoim popołudniowym zachowaniem zapoczątkowali wczesne stadium stanu depresyjnego u profesor McGonagall oraz niemałe zamieszanie wśród społeczności uczniowskiej. Minęły dwa dni. Pięć dni. Tydzień. Dwa tygodnie. Załamanie nerwowe zdawało się opuszczać opiekunkę Gryffindoru, a podniecenie uczniów opadło.
W tak zwanym międzyczasie...
James spędzał kolejną przerwę wertując opasłe tomiszcze gdzieś na końcu biblioteki. Jedną ręką wodził po tekście, a w drugiej trzymał różdżkę, którą kręcił między palcami. Szukał hasła, które byłoby przynajmniej zbliżone do założeń Huncwotów. Jak na razie efekty były żadne. Kilka palców miał przeciętych od przewracania stron, oczy zachodziły łzami przez niemruganie, a plecy bolały od ciągłego zgarbienia nad stołem. Odłożył przejrzaną książkę na bok i zdjął okulary, po czym przetarł oczy kilka razy i postanowił, że poprosi o pomoc Lily. Ostatnio ich związek przeżywa coś w rodzaju rozkwitu, co objawia się w sposób bardzo korzystny dla obojga. Potrzeba przebywania w swoim towarzystwie jest tak duża, że zarówno Rogacz jak i Lilka zrezygnowali z opierania się jej. Zabrał swoje rzeczy i żwawym krokiem ruszył do wyjścia. Wychodząc mrugnął do pani Pince, a (będąc już na korytarzu) wpadł na kogoś. Tym kimś okazał się być nikt inny, a sama Lily.
- Przepraszam skarbie, wszystko okay? - jej mina powiedziała mu większość. Charakterystycznie zmarszczone brwi oraz wypieki na policzkach, świadczyły o tym, że nic nie jest okay.
- To nic..., Petunia. - problemy z siostrą były dla Lily ciężkie do zniesienia. Na szczęście miała na to lekarstwo, a raczej przystojnego "lekarza", który pomagał jej zapomnieć o troskach. - Mów lepiej gdzie się tak śpieszysz.
- Aż tak to widać? - w ramach odpowiedzi dziewczyna wyciągnęła zza jego ucha pióro i przetarła jego policzek, żeby pozbyć się atramentowego kleksa.
- Tylko trochę. - zachichotała. Nagle otworzyła szeroko oczy, jakby przypomniała sobie coś. - Chyba mam te zaklęcia.
Syriusz mknął po korytarzu na piątym piętrze, starając się nadążyć za Dorcas.
- Jak ty to robisz? Masz na nogach obcasy! - wydyszał Łapa.
- Po pierwsze: to są koturny. Po drugie: to nawet nie zaczęłam biec. A ty się pospiesz, bo Rogacz już na nas czeka. - szybko skwitowała. Wkrótce byli pod drzwiami do nieużywanej klasy, którą James wyznaczył na miejsce spotkania. Brunetka bez pukania, pytania ani zaproszenia weszła do środka, więc mogli ujrzeć Evans i Pottera całujących się przy najbliższej ścianie.
- Jesteśmy! - dla Łapy prawdziwą przyjemnością było przerwanie im. - Macie wszystko?
Ruda, z wypiekami na twarzy, poprawiła niesfornego koczka i wyjęła z torby różdżkę.
- Mogę zaczynać.
Jeszcze tej samej nocy wszyscy Huncwoci wraz z Dorcas i oczywiście Lily udali się przed Wielką Salę. Ekscytacja wywołana nowym dowcipem była praktycznie namacalna.
- Collectis aquis... - wśród ciszy panującej w zamku, szept Evans był porównywalny do krzyku. - Stabit.!
- Bomba! Jak ty to zrobiłaś? Miesiącami szukałem zaklęcia! - jej chłopak nie mógł wyjść z podziwu. - To było gdzieś w Dziale Ksiąg Zakazanych?
