10

1.5K 61 11
                                    

Właśnie nadszedł grudzień, co od niepamiętnych czasów wiąże się z świętami Bożego Narodzenia oraz od szesnastu lat z urodzinami Dorcas Meadows. Dziewczyna była ogólnie ładna, całkiem zgrabna, chociaż zmieniłaby to i owo, miała gęste ciemne włosy i bystre oczy w kolorze karmelu. Te wszystkie drobiazgi od najmniejszego kosmyka włosów na czubku jej głowy, aż po dokładnie wymalowane paznokcie u stóp, sprawiały, że nasza bohaterka prezentowała się niesamowicie. Do tej całej sterty oczywistych zalet należy dorzucić jeszcze jedną sprawę, jest czarownicą. Fakt, na razie jeszcze się uczy, ale to już coś! Niezwykła dziewczyna to taka, która ma niezwykłych przyjaciół, prawda? Wszyscy wymienieni powyżej w tym momencie biegali po Hogwarcie jak potłuczeni. Oczywiście sama Dorcas miała się o tym nie dowiedzieć, przynajmniej tak wygląda główny cel robienia imprez niespodzianek. Główna koordynatorka wszystkich działań, Lily Evans, właśnie siedziała w fotelu i uważnie śledziła wzrokiem listę rzeczy i czynności, którą i tak praktycznie znała na pamięć. W dzień urodzin Meadows, który ona planuje wszystko ma być lepiej niż perfekcyjnie. Spojrzała na zegarek. Syriusz się spóźnia, ale to nic nie szkodzi, bo dopóki Potter nie przyniesie tego cholernego stołu, to nie będzie miejsca na jedzenie. Zostało jeszcze tak wiele do zrobienia, a tak mało czasu! Migiem wyleciała z Pokoju Wspólnego i ruszyła do kuchni licząc, że po drodze spotka któregoś z Huncwotów. Dotarła do obrazu owoców i połaskotała gruszkę. Jak na razie tylko skrzaty wywiązały się z powierzonego im zadania. Lily wyczarowała dziesięć wózków na jedzenie i jednym zaklęciem przeniosła na każdy wszystkie tarty, rolady, koreczki, ciastka, ciasta oraz wielki tort. Podziękowała skrzatom i udała się wraz z jedzeniem do wieży. Dochodziła osiemnasta, więc ciśnienie Lily momentalnie skoczyło w górę. Gruba Dama wpuściła ją do środka i oczom dziewczyny ukazał się zaskakujący widok. Wszędzie latały balony, chłopcy zrobili ogromny banner z napisem "Żyj sto lat Cassie!", stół z jedzeniem stał pod oknem, na samym środku znajdował się parkiet, a wielki gramofon czekał, żeby go uruchomić. To wszystko było piękne, ale tak bardzo różne od jej koncepcji! Nie chciała na to pozwolić.

- Hej Lilka! I jak? - tok jej myśli brutalnie przerwał Syriusz. Westchnęła.

- Gdyby nie wyszło genialnie, kazałabym wam to zmieniać, przecież wiesz. - zwróciła się do Potter'a - James, dasz mi lusterko, musz...

- Ale kotku, wyglądasz cudownie, jak zwykle z resztą. - był dumny ze swojej odzywki, ponieważ na policzki dziewczyny wystąpiły dwa dorodne rumieńce. Cieszył się, że nareszcie ulega jego oczywistemu urokowi.

- Chodziło mi o Dwukierunkowe Lusterko, muszę wiedzieć co z Ann i Dor, pacanie - mimo wszystko nie traciła tej wyrazistości, kochał to!

- Spokojnie Ruda, widziałem jak wchodziły do tunelu z Miodowego Królestwa, minie jeszcze trochę czasu zanim tu przyjdą. - Łapa trochę ją uspokoił, więc szybko rzuciła zaklęcie Kameleona na rzeczy, które miały pozostać niezauważone oraz wyciszyła całą wieżę, żeby nie niepokoić w nocy nauczycieli. Akurat weszły dziewczyny, a za nimi Peter dzierżący torby z hektolitrami Ognistej oraz Kremowego Piwa. "Idealnie" pomyślała Evans. I w istocie tak było. Zegar właśnie wybił dziewiętnastą, co oznaczało, że mają jeszcze godzinę na zrobienie się na bóstwa. Zaznaczyła, patrząc się na Black'a, że jeśli nie będą gotowi za sześćdziesiąt minut to oddzieli ich głowy od ciał.


Godzinę później

Uczniowie różnych domów zaczęli się schodzić do Pokoju Wspólnego Gryffindor'u. Ann oraz Lily przebrały się w łazience Huncwotów i zeszły na dół do reszty. W pieczy Evans leżało utrzymanie ciszy jako takiej i ściągnięcie Dorcas na dół. Dziewczyna stanęła na stoliku i powiedziała najciszej jak się dało:

Historie HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz