Gdy dzwonek na lekcje oznajmił początek OPCMu, James i Syriusz dziarskim krokiem weszli do sali i zajęli swoje stałe miejsca w rzędzie przy oknie, tuż przed Remusem oraz tuż za Lily i Dorcas. Dziewczyny również usadowiły się w ławce.
- Lily? - gdy Potter zaczął pytanie, włosy na karku Rudej zjeżyły się, a ona trochę zesztywniała. Jednak obróciła się, jakby z opóźnieniem.
- Tak? - jej głos brzmiał tak, jakby zarazem się bała tego co powie, ale i nie wiedziała co to będzie.
- W ten weekend jest wyjście do Hogsmeade i zastanawiam się, czy dasz się namówić na randkę? - iskierki nadziei obecne w jego oczach na chwilę ją rozczuliły, ale gdy zdała sobie sprawę z faktu, że utrzymuje z nim kontakt wzrokowy dłużej niż powinna, w dodatku bez odpowiadania na jego pytanie, przypomniała sobie co należy w takiej sytuacji odpowiedzieć.
- Wybacz, ale n... - nie zdążyła dotrzeć do końca zdania, ponieważ jej rozmówca wydał ciche westchnięcie i uśmiechnął się ponuro.
- Nic nie szkodzi. Syriusz na pewno mi nie odmówi. - odwzajemniła jego uśmiech, ale do końca lekcji zastanawiała się, czy sprawia mu przykrość. Odsunęła od siebie te myśli, ponieważ zaczęły iść w naprawdę niebezpiecznym kierunku. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze się przyzna przed samą sobą, że go lubi.
Pogoda tej zimy była wyjątkowo nieprzyjazna. Śnieg zalegał na chodnikach i mocno utrudniał przemieszczanie się. Mało tego, wiał przeraźliwie przenikliwy wiatr, który obniżał temperaturę otoczenia o dobre kilka stopni. Właśnie z tych powodów Lily ubrana w sześć warstw ciepłych swetrów, dwa szaliki i czapkę z pomponem praktycznie biegła w kierunku Trzech Mioteł. Gdy tylko znalazła się w ciepłym budynku, rzuciła się na dwuosobowy stolik w pobliżu kominka. Po kilku minutach delektowała się gorącą czekoladą z bitą śmietaną. Wtedy dosiadł się do niej James ze swoją butelką kremowego piwa. Nic nie powiedział, zaczął za to sączyć swój napój i patrzył się na nią. Ruda postanowiła zrobić to samo. Siedzieli w ciszy przez kilkanaście minut, doszło do tego, że oboje skończyli pić, to co zamówili i po prostu utrzymywali kontakt wzrokowy. W końcu, oboje wybuchnęli śmiechem.
- Cześć.. - powiedział Rogacz, ocierając łzy z oczu, zaskoczonym tonem.
- Hej.. - śmiała się tak mocno, że rozbolał ją brzuch. Nawet nie wiedziała co jest tak zabawne, że oboje praktycznie leżą na ziemi. Zdołali uspokoić swoje oddechy i znowu się na siebie popatrzyli. Jamesowi zdawało się, że nigdy nie był tak blisko jakiejkolwiek innej dziewczyny, mimo że dzielił ich okrągły stolik. Dosłownie mógł poczuć cieniutką nić porozumienia między sobą, a rudowłosym aniołem naprzeciwko.
- Musimy już iść, zaraz odjedzie pociąg. - powiedział patrząc na zegarek. Wstał, żeby odsunąć krzesło towarzyszki i przytrzymał jej płaszcz. Nie zdawał sobie sprawy, ile motyli pojawiło się w brzuchu dziewczyny przez te drobne gesty. W jego natomiast, też się zjawiły, gdy usłyszał cichuteńkie "szkoda".
Wyszli z lokalu i szli ramię w ramię na stację.
- Co robiłaś sama w Trzech Miotłach? - to pytanie nie dawało mu spokoju od kiedy zobaczył czubek jej czerwonego od zimna nosa.
- To nie jest niesamowita historia. Dorcas musiała kupić prezent urodzinowy dla młodszej siostry w tym sklepie za pocztą. Oznajmiła mi to kiedy wychodziłyśmy z Miodowego Królestwa, a to jest tak daleko! Gdyby nie było tak zimno to może rozważyłabym towarzyszenie jej, ale przy tej temperaturze nie ma mowy! A co ty tam robiłeś? - teraz zorientowała się jakie to podejrzane. Policzki Pottera zmieniły odcień na lekko różowy.
