Nadszedł 1 września. Od rana w domu panował chaos. Minerwa dopakowywała resztę rzeczy, jej siotra żegnała się z siostrzenicą, sama Charlotte była bardzo podekscytowana. Wreszcie około godziny 10 obie były gotowe.
-Chodź córcia, już na nas pora.-rzekła ciepło Minerwa i razem z córką ruszyły w drogę na Kings Corss. Staneły między peronami 9 i 10.
-I co teraz?-zapytała zdezorientowana dziewczynka.
-Musisz wziąć rozbieg i wbiec w tą ścianę. Tylko się nie bój. -pouczyła ją matka. Ta z lekkim strachem wykonała polecenie matki i po chwili stała już obok innych czarodziejów, a na peronie stała ogromna lokomotywa Hogwart Express. Poczuła dłoń swojej matki na ramieniu która uśmiechała się do niej krzepiąco.
-Jeśli chcesz możesz usiąść ze mną i innymi nauczycielami.
-Nie. Wole usiąść z kimś innym, może się z kimś zaprzyjaźnie.-uśmiechnęła się i pognała do pociągu. Znalazła wolny przedział w którym się rozsiadła i spojrzała na peron zza szyby. Wszyscy żegnali się z rodzicami, których mieli zobaczyć dopiero na święta. A ona? Ona codziennie będzie widzieć się z matką. Ta świadomość trochę ją zdołowała. Zero wolności, prywatności, wygłupów z przyjaciółmi. O wszystkim będzie wiedziała jej matka, dopiero teraz to do niej dotarło. Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi przedziału. Stała w nich dziewczyna w jej wieku z burzą brązowych loków.
-Hej, mogę się dosiąść?-spytała nieśmiało.
-Pewnie, siadaj.-uśmiechnęła się do niej promiennie. Dziewczynka usiadła naprzeciwko Charlotte wcześniej z lekkim trudem umieszczając swój kufer i klatkę z kotem na górnej półce. Charlotte też miała z tym problem, dlatego na górnej półce miała jedynie kufer, a klatka z jej sową była obok niej.
-Nazywam się Hermiona Granger, a ty?
-Charlotte McGonagall. -odpowiedziała i uścisnęła jej rękę. Cieszyła się, że poznała kogoś przed dotarciem do zamku.
-Miło mi. Jak myślisz do jakiego domu trafisz?-zapytała Hermiona.
-Na pewno do Gryffindoru. Mama mi mówi, że jestem typową gryfonką. A ty?-odpowiedziała pewna swojej odpowiedzi. Nie musiała się nad niczym zastanawiać, po prostu to wiedziała.
-Ja mam nadzieję, że do Gryffindoru, ale na pewno nie trafie do Slytherinu!
-Czemu?
-Jestem mugolem. Moi rodzice byli w szoku, gdy dostałam list z Hogwartu.-uśmiechnęła się lekko. Charlotte na wieść o tym, że Hermiona jest szlamą lekko się wzdrygnęła, a ręka która jej podała zaczęła się lekko pocić. To był wyraźny wstręt do mugoli. W domu nigdy nikt nie gardził mugolami, wręcz przeciwnie. Ciotka wraz z jej matką tłukły jej do głowy, że mugole są tacy jak oni i powinni żyć razem z nimi, ale to jej nie przekonywało. To byli mugole, nie mieli czystej, czarodziejskiej krwi. Powinni żyć w swoim świecie i nie wtykać nosa w nasz. Naszczęście do przedziału weszli dwaj chłopcy w ich wieku. Jeden z nich był rudy, a drugi miał okrągłe okulary na nosie i bujną czarną czupryne.
-Hej, nie ma już wolnych przedziałów, możemy się do was dołączyć? -zapytał chłopak w okularach.
-Pewnie.-uśmiechneła się szeroko Charlotte. Chłopaki umieścili swoje bagaże na półkach, a po chwili pociąg ruszył. Czarnowłosy usiadł obok Charlotte, wcześniej pakując Mili obok bagaży, a rudy obok Hermiony.
-Jestem Hermiona Granger. -odezwała się pierwsza.
-Cześć. Ja jestem Ron Weasley.-powiedział rudy.
-A ja jestem Harry Potter.-przywitał się chłopak w okularach.
-Charlotte McGonagall. Miło mi was poznać.
-Czekaj...McGonagall? To ty jesteś córką Minerwy McGonagall? Tej od transmutacji??-zdziwił się rudy, co Charlotte przyjęła z uśmiechem.
-To ja. -odrzekła niechętnie. Wiedziała, że teraz nie będzie miała życia.
-Więc pewnie będziesz w Gryffindorze jak ona. Ja pewnie też, wszyscy z rodziny tam byli.-rzekł rudy z uśmiechem.
Tak minęła im reszta podróży. Charlotte zakolegowała się z Harrym i Ronem, a nawet z tą szlamą. Miała nadzieję, że będą w tym samym domu bo tylko ich znała.
Gdy wysiedli na peronie czekał już na nich Rubeus Hagrid, który miał doprowadzić ich do Hogwartu. Na miejscu Charlotte ujrzała swoją matkę. Stała z uprzejmym uśmiechem i patrzyła na innych uczniów. Znała ten uśmiech dobrze, lecz w domu rzadko kiedy go doświadczała, gdyż w domu była całkowicie inną kobietą. Nie uśmiechała się, jedynie czasami przy swoich lepszy dniach. Zawsze była ponura i szybko się denerwowała. Jej córka przywykła do tego jaka była przy innych, przywykła do tej maski, lecz tu, w Hogwarcie, była całkowicie inna.
-Witam was moi drodzy w szkole Czarodziejstwa i Magii w Hogwarcie! Jesteście tu po raz pierwszy, więc za chwile, podczas uczty powitalnej zostaniecie przydzieleni do czterech domów. Gryffindor, Slytherin, Huffelpuf oraz Rawenclaw, jeden z tych domów stanie się się waszym drugim domem na czas nauki tutaj. Wszystko zależy od waszego charakteru, pochodzenia oraz tego jacy jesteście w środku, a nie tacy jak chcielibyście, aby was postrzegano. Zapraszam!-po przemówieniu Minerwy otworzyła drzwi wielkiej sali, a pierwszoroczni podążali za nią. Charlotte zamórowało na widok sali. Była ogromna i zamiast sufitu było widać gwiazdy. Wyglądało to niesamowicie. Gdy otrząsneła się z pierwszego szoku wzrok utkwiła w jej matce. Stała na podeście obok stołka i trzymała Tiare Przydziału o której kiedyś jej opowiadała. Po chwili starsza kobieta zaczeła wyczytywać nazwiska. Po kilkunastu wreszcie padło jakieś, które ją zainteresowało.-Draco Malfoy!
-Hm...no tak...następny Malfoy...Slytherin!-poznała tego chłopaka, który teraz z uśmiechem szedł do stołu węża. To był ten chłopak którego z matką spotkała na pokątnej, był wtedy z ojcem. Kilka nazwisk później była Hermiona. Trafiła do Gryffindoru tak samo jak Harry i Ron. Charlotte ucieszyła się, bo będzie razem z ludźmi których już zna.
-Charlotte McGonagall! -Minerwa dumnie wypowiedziała to nazwisko, a jej córka pewnie usiadła na stołku oczekując jednej odpowiedzi. Matka nałożyła jej Tiare na głowę i po chwili słyszała jej szepty.
-Odważna...jesteś pewna gdzie trafisz co?...Tak twoja matka dobrze cię wychowała, ale nie pasujesz idealnie do Gryffindoru, bardziej mi pasujesz do...tak, zdecydowanie! Slytherin!!-krzykneła Tiara, a wszystkim opadły szczęki. Po sali rozległy się szepty, a Charlotte spojrzała niepewnie na matkę. Jej twarz nie wyrażała uczuć. Młoda ślizgonka podniosła dumnie głowę i udała się do stołu Slytherinu. Dopiero teraz wszyscy zaczęli wiwatować. Brązowowłosa usiadła obok wcześniej poznanego blondyna.
-Hej, jestem Draco.-przywitał się.
-A ja jestem Charlotte. Miło cię poznać. -odpowiedziała i podała mu rękę.
-Mi też miło. To jest Blaise, Theo i Pansy. Rodzice zabronili mi się z tobą zadawać, ale teraz, gdy jesteś w Slytherinie jesteś jedną z nas. -mówił blondyn z uśmiechem. Charlotte odrazu poczuła się jak jedna z nich.
-Witamy w Slytherinie, panno McGonagall. -rzekł jeden ze starszych ślizgonów i poklepał ją po ramieniu. Ta z uśmiechem podziekowała.
-Tak. Teraz jesteś jedną z nas. Ale wiesz co? Charlotte wydaje się takie sztywne. Może będziemy na ciebie mówić Charlie?-rzekła Pansy.
-Podoba mi się! Od dziś jestem Charlie, ślizgonka! -uśmiechneła się szeroko Charlie. Potem głos zabrał dyrektor Dubledore.
-Witam was moi kochani! Rozpoczynamy nowy rok szkolny, więc pragne poinformować pierwszorocznych, jak i przypomnieć starszym, że wstęp do zakazanego lasu jest stanowczo zakazany! Plan lekcji dostaniecie jutro przy śniadaniu. Życzę wszystkim owocnego i udanego roku! Czas na rozpoczęcie uczty!-dyrektor klasnął w dłonie i na stołach pojawiły się przeróżne potrawy. Wszyscy zabrali się do jedzenia, lecz Charlie widząc skwaszoną minę matki straciła apetyt.
Po kolacji prefekci zaprowadzili wszystkich do dormitoriów. Charlie dzieliła pokój z Pansy i pewną Nicole. Nicole była niską blondynką, była miła więc dziewczyny polubiły się nawzajem. Po rozpakowaniu i lekkim zapoznaniu dziewczyny położyły się do łożek, lecz Charlotte nie mogła zasnąć. Nurciło ją jedno pytanie. Dlaczego trafiła do Slytherinu?
CZYTASZ
The Devil Within | Historia Charlotte McGonagall
FanfictionNa Charlotte spoczywa wielka presja. Musi dobrze się zachowywać, być dobrym i przykładnym człowiekiem tak jak jej matka. Na czas roku szkolnego wychowuje ją ciotka na przedmieściach Londynu, lecz tylko do 11 roku życia. Wtedy dostaje list z Hogwartu...