Część 15

683 48 10
                                    

Charlotte nie mogła spać. Całą noc śniły jej się dziwne koszmary, więc, gdy tylko słońce wdarło się do jej pokoju postanowiła wstać. Przywołała skrzata by przyniósł jej kawy, a sama poszła się ubrać. Zapowiadał się gorący dzień, więc założyła krótkie, czarne spodenki, biała bluzkę na ramiączkach oraz tego samego koloru trampki. Na całość założyła szarą bluzę. Podwinęła rękawy i chwyciła wczorajszą wiadomość od matki. Poczuła ścisk w żołądku, więc wzięła łyk kawy, którą niedawno skrzat postawił na drewnianym meblu. Szybko otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej list.

Miło mi to słyszeć, ale to nie zmienia faktu, że się martwię. Tęsknie i czekam na twój powrót.

Kocham, mama.

Szatynka uśmiechnęła się lekko i schowała wiadomość z powrotem do koperty. Odpisała jej krótkie ,,Nie martw się.''  i dopiła kawę do końca. Po tym poszła do pokoju swojego chłopaka.

-I to niby ja jestem śpiochem...-westchnęła i rzuciła się na łózko obok niego, lecz to i tak nie pomogło, spał dalej.-Dracuś...Draco...Dracon...DO CHOLERY JASNEJ MALFOY!

-Co się dzieje?!-zerwał się na równe nogi.

-Czekam, aż mój chłopak się obudzi, ale najwyraźniej mogę sobie czekać dalej.-rzekła z pretensją.

-Ta kobieta mnie wykończy...-rzekł do siebie-kochanie moje, jest tak rano, a ty na mnie krzyczysz zamiast mnie obudzić. A teraz jeszcze masz pretensje za to, że śpię? Oszalałaś?-mówił zaspany.

-Bredzisz bez sensu. Wstawaj, umieram z głodu, a zaraz muszę być w Riddle Manor.-jęknęła.

-Ok, ok. Daj mi chwilę.-rzekł i zniknął za drzwiami łazienki. Po kilku minutach wrócił.

-Idziemy, kochanie?-zapytał z uśmiechem.

-Oczywiście. Umieram z głodu...-weszli do jadalni trzymając się ręce i pełni uśmiechów. Zastali tam Narcyzę wraz z Bellą.

-Taty już nie ma?-zapytał blondyn.

-Nie, wezwali go z samego rana do ministerstwa. A wy co tacy szczęśliwi? -zapytała podejrzliwie blondynka. Oboje się uśmiechnęli.

-Mamo, ciociu. Przedstawiam wam już oficjalnie moją dziewczynę, Charlie.-rzekł i pocałował ją czule.

-To ja tu czegoś nie rozumiem. Gadasz o niej odkąd ją poznałeś i dopiero teraz powiedziałeś jej, że się w niej kochasz? -mówiła Bella wyraźnie zdezorientowana.

-Ty nie musisz wszystkiego rozumieć! Ja nawet nie wiem czy ty masz jakiekolwiek ludzkie uczucia i odczucia.-skarciła ją siostra.-A co do was to bardzo się cieszę. Mogę nawet rzec, że nareszcie.-uśmiechnęła się do swojego syna i jego nowej dziewczyny.

-Ja to już w ogóle nie rozumiem tego świata. Jak się kogoś kocha to się mu to mówi,a nie czekasz z tym 5 lat! A jak ktoś ma z kimś problem to najnormalniej w świecie powinien rzucić w niego avadą. Ale nie! Bo pójdziesz do Azkabanu! Wszyscy już powariowali.-na słowa Belli wszyscy obecni wybuchli śmiechem.

-W sumie coś w tym jest.-skwitowała szatynka.

-Przynajmniej jedna normalna!-uśmiechnęła się do niej Bella.

-Ehh, wy lepiej już lećcie, Tom już na was czeka.-rzekła Narcyza i wstała od stołu.

-Masz rację. Chodźmy.-czarnowłosa wstała i ruszyła w stronę wyjścia z jadalni.

-Pa, kochanie!-rzekła Charlie i cmoknęła blondyna w usta. Kilka minut później byli już w Riddle Manor.

-Tom! Jesteśmy!-krzyknęła Bella po przekroczeniu progu domu.

-Bardzo dobrze! Chodźmy do ogrodu.-gdy byli już na zewnątrz Tom ponownie zabrał głos.-Dziś Bella nauczy cię zaklęcia Sectumsempra. Jego twórcą jest Severus. Powoduje rany cięte na ciele przeciwnika, które mogą nawet prowadzić do wykrwawienia. Pomocne w niwelowaniu jego skutków jest Vulnera Sanentur. Jest to zaklęcie leczące głębokie rany, ale również małe skaleczenia. Jeżeli opanujesz te zaklęcie przejdziemy dalej. Zaczynajcie.-rzekł i odszedł za bezpieczną odległość. Chwilę później przed nimi pojawił się jeden z niewolników Toma.

-Na nim będziemy ćwiczyć. Patrz. Sectumsempra!-krzyknęła Bellatrix, a na ciele mężczyzny pojawiły się głębokie rany cięte.- Vulnera Sanentur.-rzekła po chwili, co przyniosło mu ukojenie. Charlie stała jak wryta.-Teraz twoja kolej.

-Ok...-wycelowała różdżką w mężczyznę i chwilę zawahała się.-Sectumsempra!-krzyknęła i w ogrodzie znów można było usłyszeć krzyk, a potem straszliwe jęki. Chwilę później go uleczyła.

-Bardzo dobrze! Czyż nie?-zapytała Toma który pokiwał głową z wyraźną aprobatą. Był z niej dumny. Widział, że się wahała, ale stłumiła w sobie uczucia i zrobiła to co było słuszne.

Ćwiczyły aż do zachodu słońca. Mężczyzna na którym ćwiczyły zmarł z wycieńczenia. 

-Jesteś bardzo pojętna, więc jutro nauczymy cię czegoś nowego. Myślę, że za tydzień już spokojnie zaczniemy zaklęcia niewybaczalne. Wyśpij się, jutro czeka cię równie męczący dzień.-rzekł do wyraźnie wymęczonej Charlie.

-Wiem, nie masz się co martwić, wujku. Nie mam siły już na nic innego.-powiedziała cicho opierając się o ścianę.

-Z czasem przywykniesz. Do jutra.

-Do jutra.-pożegnały się i wróciły do Malfoy Manor.

-I jak było?-zapytała Narcyza.

-Jestem wykończona.-westchnęła.

-Widzę, że Bella dała ci niezły wycisk.-zaśmiał się Lucjusz.

-Wcale nie! No może trochę...mugol na którym ćwiczyłyśmy nie przeżył, ale przecież to nic takiego, najwyraźniej był słaby.Prawda, Charlie? Charlie!

-Tak! Tak! To prawda. A o czym mowa?-mówiła sennie.

-Chodź, pójdziesz spać.-rzekła Narcyza i zaprowadziła szatynka do jej pokoju. Po drodze spotkały Dracona który pomógł matce.

-Co jej jest?-zapytał zmartwiony, gdy jego dziewczyna zasnęła.

-Jest wykończona. Spokojnie, z czasem przywyknie. Nic jej nie będzie.-zaśmiała się i wyszła. Draco jeszcze chwilę czuwał przy dziewczynie po czym zasnął obok niej.

The Devil Within | Historia Charlotte McGonagallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz