Charlotte nie mogła spać. Całą noc śniły jej się dziwne koszmary, więc, gdy tylko słońce wdarło się do jej pokoju postanowiła wstać. Przywołała skrzata by przyniósł jej kawy, a sama poszła się ubrać. Zapowiadał się gorący dzień, więc założyła krótkie, czarne spodenki, biała bluzkę na ramiączkach oraz tego samego koloru trampki. Na całość założyła szarą bluzę. Podwinęła rękawy i chwyciła wczorajszą wiadomość od matki. Poczuła ścisk w żołądku, więc wzięła łyk kawy, którą niedawno skrzat postawił na drewnianym meblu. Szybko otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej list.
Miło mi to słyszeć, ale to nie zmienia faktu, że się martwię. Tęsknie i czekam na twój powrót.
Kocham, mama.
Szatynka uśmiechnęła się lekko i schowała wiadomość z powrotem do koperty. Odpisała jej krótkie ,,Nie martw się.'' i dopiła kawę do końca. Po tym poszła do pokoju swojego chłopaka.
-I to niby ja jestem śpiochem...-westchnęła i rzuciła się na łózko obok niego, lecz to i tak nie pomogło, spał dalej.-Dracuś...Draco...Dracon...DO CHOLERY JASNEJ MALFOY!
-Co się dzieje?!-zerwał się na równe nogi.
-Czekam, aż mój chłopak się obudzi, ale najwyraźniej mogę sobie czekać dalej.-rzekła z pretensją.
-Ta kobieta mnie wykończy...-rzekł do siebie-kochanie moje, jest tak rano, a ty na mnie krzyczysz zamiast mnie obudzić. A teraz jeszcze masz pretensje za to, że śpię? Oszalałaś?-mówił zaspany.
-Bredzisz bez sensu. Wstawaj, umieram z głodu, a zaraz muszę być w Riddle Manor.-jęknęła.
-Ok, ok. Daj mi chwilę.-rzekł i zniknął za drzwiami łazienki. Po kilku minutach wrócił.
-Idziemy, kochanie?-zapytał z uśmiechem.
-Oczywiście. Umieram z głodu...-weszli do jadalni trzymając się ręce i pełni uśmiechów. Zastali tam Narcyzę wraz z Bellą.
-Taty już nie ma?-zapytał blondyn.
-Nie, wezwali go z samego rana do ministerstwa. A wy co tacy szczęśliwi? -zapytała podejrzliwie blondynka. Oboje się uśmiechnęli.
-Mamo, ciociu. Przedstawiam wam już oficjalnie moją dziewczynę, Charlie.-rzekł i pocałował ją czule.
-To ja tu czegoś nie rozumiem. Gadasz o niej odkąd ją poznałeś i dopiero teraz powiedziałeś jej, że się w niej kochasz? -mówiła Bella wyraźnie zdezorientowana.
-Ty nie musisz wszystkiego rozumieć! Ja nawet nie wiem czy ty masz jakiekolwiek ludzkie uczucia i odczucia.-skarciła ją siostra.-A co do was to bardzo się cieszę. Mogę nawet rzec, że nareszcie.-uśmiechnęła się do swojego syna i jego nowej dziewczyny.
-Ja to już w ogóle nie rozumiem tego świata. Jak się kogoś kocha to się mu to mówi,a nie czekasz z tym 5 lat! A jak ktoś ma z kimś problem to najnormalniej w świecie powinien rzucić w niego avadą. Ale nie! Bo pójdziesz do Azkabanu! Wszyscy już powariowali.-na słowa Belli wszyscy obecni wybuchli śmiechem.
-W sumie coś w tym jest.-skwitowała szatynka.
-Przynajmniej jedna normalna!-uśmiechnęła się do niej Bella.
-Ehh, wy lepiej już lećcie, Tom już na was czeka.-rzekła Narcyza i wstała od stołu.
-Masz rację. Chodźmy.-czarnowłosa wstała i ruszyła w stronę wyjścia z jadalni.
-Pa, kochanie!-rzekła Charlie i cmoknęła blondyna w usta. Kilka minut później byli już w Riddle Manor.
-Tom! Jesteśmy!-krzyknęła Bella po przekroczeniu progu domu.
-Bardzo dobrze! Chodźmy do ogrodu.-gdy byli już na zewnątrz Tom ponownie zabrał głos.-Dziś Bella nauczy cię zaklęcia Sectumsempra. Jego twórcą jest Severus. Powoduje rany cięte na ciele przeciwnika, które mogą nawet prowadzić do wykrwawienia. Pomocne w niwelowaniu jego skutków jest Vulnera Sanentur. Jest to zaklęcie leczące głębokie rany, ale również małe skaleczenia. Jeżeli opanujesz te zaklęcie przejdziemy dalej. Zaczynajcie.-rzekł i odszedł za bezpieczną odległość. Chwilę później przed nimi pojawił się jeden z niewolników Toma.
-Na nim będziemy ćwiczyć. Patrz. Sectumsempra!-krzyknęła Bellatrix, a na ciele mężczyzny pojawiły się głębokie rany cięte.- Vulnera Sanentur.-rzekła po chwili, co przyniosło mu ukojenie. Charlie stała jak wryta.-Teraz twoja kolej.
-Ok...-wycelowała różdżką w mężczyznę i chwilę zawahała się.-Sectumsempra!-krzyknęła i w ogrodzie znów można było usłyszeć krzyk, a potem straszliwe jęki. Chwilę później go uleczyła.
-Bardzo dobrze! Czyż nie?-zapytała Toma który pokiwał głową z wyraźną aprobatą. Był z niej dumny. Widział, że się wahała, ale stłumiła w sobie uczucia i zrobiła to co było słuszne.
Ćwiczyły aż do zachodu słońca. Mężczyzna na którym ćwiczyły zmarł z wycieńczenia.
-Jesteś bardzo pojętna, więc jutro nauczymy cię czegoś nowego. Myślę, że za tydzień już spokojnie zaczniemy zaklęcia niewybaczalne. Wyśpij się, jutro czeka cię równie męczący dzień.-rzekł do wyraźnie wymęczonej Charlie.
-Wiem, nie masz się co martwić, wujku. Nie mam siły już na nic innego.-powiedziała cicho opierając się o ścianę.
-Z czasem przywykniesz. Do jutra.
-Do jutra.-pożegnały się i wróciły do Malfoy Manor.
-I jak było?-zapytała Narcyza.
-Jestem wykończona.-westchnęła.
-Widzę, że Bella dała ci niezły wycisk.-zaśmiał się Lucjusz.
-Wcale nie! No może trochę...mugol na którym ćwiczyłyśmy nie przeżył, ale przecież to nic takiego, najwyraźniej był słaby.Prawda, Charlie? Charlie!
-Tak! Tak! To prawda. A o czym mowa?-mówiła sennie.
-Chodź, pójdziesz spać.-rzekła Narcyza i zaprowadziła szatynka do jej pokoju. Po drodze spotkały Dracona który pomógł matce.
-Co jej jest?-zapytał zmartwiony, gdy jego dziewczyna zasnęła.
-Jest wykończona. Spokojnie, z czasem przywyknie. Nic jej nie będzie.-zaśmiała się i wyszła. Draco jeszcze chwilę czuwał przy dziewczynie po czym zasnął obok niej.
CZYTASZ
The Devil Within | Historia Charlotte McGonagall
FanficNa Charlotte spoczywa wielka presja. Musi dobrze się zachowywać, być dobrym i przykładnym człowiekiem tak jak jej matka. Na czas roku szkolnego wychowuje ją ciotka na przedmieściach Londynu, lecz tylko do 11 roku życia. Wtedy dostaje list z Hogwartu...