21.the beginning of history

2.9K 229 3
                                    

"Czasem chcesz czegoś tak bardzo, że po prostu to przyjmujesz. Bez pytań, bez prawdy, bez wyjaśnień. To pochłania cię całego"

Sharon

Budzę się rano z pulsującą głową. Na najbardziej niewygodnym czymś na świecie. Otwieram oczy i widzę nad sobą, chłopaka, który wygląda identycznie jak Luke, ale jednak nim nie jest.

- Nie wiem kim jesteś - mówi z uśmiechem. Po tym uśmiechu, mam pewność, że to jego brat. Właściwie to miałam go cały czas. Czekajcie, gdzie ja jestem? Rozglądam się szybko dookoła i rozpoznaje to miejsce.

- Ale zdecydowanie jesteś za ładna dla Luka - uśmiecha się do mnie i chce zrobić to samo, ale nie jestem w stanie przez okropny ból głowy.

- Chcesz kawę? - kiwam głową i podnoszę się z najbardziej niewygodnej kanapy na świecie.

- Podasz mi swoje imię, piękna? - jest o wiele bardziej czarujący i przyjazny niż jego brat. Jak to możliwe?

- Sharon.

- Jestem Jack, brat tego idioty - podaje mi kubek z kawą.

- Jestem zdziwiony, że znajduję cię tu, a nie w jego łóżku - jego brat jest zdecydowanie gadułą, co jest kompletnym przeciwieństwem Luka.

- Nie mam pojęcia, co tutaj robię - zaczynam się rumienić. Pamiętam trzecie piwo, pocałunki z Mikiem, a potem czarna dziura. Miga mi przed oczami jeszcze bieg do wody, ale na tym się kończy.

- Gdzie on jest? - Jack cały czas mi się przygląda, po czym wskazuje na drzwi po prawo. Wstaję i idę do jego pokoju. Nagle słyszę jego głos, ale brzmi inaczej. Po tym słyszę też dźwięk, gitary. Czy on śpiewa i gra? To nowość, tego o nim nie wiedziałam. Otwieram lekko drzwi, żeby lepiej go słyszeć i słyszę jak śpiewa. Jest dobry, bardzo dobry.

Otwieram w końcu drzwi szeroko i wchodzę.

- Przepraszam - mówię cicho.

- Wiesz od początku naszej znajomości często to słyszę - znowu ten szyderczy uśmiech. Odkłada gitarę obok łóżka. A ja rozglądam się po pokoju. Jest pusto. Dwa łóżka i szafa. Czyżby spał tu z Jackiem?

- Grasz? - zadaje kretyńskie pytania, wiem.

- Wiem, że podsłuchiwałaś, kurwa.

- Chyba możesz już iść do domu, Sharon - wstaje, żeby ponownie otworzyć mi drzwi. Jednak ja wiem coś z czego on chyba nie zdaje sobie sprawy. Zajął się mną mimo, że nie musiał. Nie wiem gdzie był wtedy Micheal, ale..

- Przepraszam - mówię ponownie, ale tym razem głośniej i wyraźniej.

- Za co? Za całowanie mojego najlepszego przyjaciela? - on szybko się zamyka jakby żałował tych słów, a ja jestem jeszcze bardziej zmieszana niż przed chwilą.

- Całowałam go dużo w przeciągu ostatniego tygodnia, bo ty całowałeś Chloe - nie jestem już pijana, ale najwidoczniej z pełna rozumu też nie.

- Chciałaś, żebym był zazdrosny? - podchodzi bliżej mnie gdy widzi, że ja nie ruszam się z miejsca.

- A czego ty chciałeś? - stoimy twarzą w twarz jednak dalej jesteśmy w na tyle bezpiecznej odległości, że nie mogę poczuć jego oddechu pieszczącego moje usta.

- Całowałaś go na mojej pieprzonej imprezie! - dobra tego się nie spodziewałam.

- A co cię to obchodzi?

- Dlaczego w ogóle obchodzi cię to kogo całuję? Skoro ty zdradzasz, Chloe? - teraz wybucha czystym szyderczym śmiechem.

- Martwisz się o Chloe czy o swoje pójście do nieba? - odsuwam się od niego, ale on się przysuwa i robię kolejny krok wstecz, ale wtedy on łapie mnie za kark i przyciąga bliżej siebie. Nienawidzę tego uczucia gdy trzyma mnie za kark. Wydaje mi się to strasznie władcze. To zawsze powoduje, że patrze mu w oczy, a gdy jeszcze zaczyna pieścić go kciukiem, wiem, że tracę władzę.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz