Two diffrent lifes, choose one

2.5K 180 19
                                    

"Została mi jedna tajemnica, ale taka, która po raz drugi może zaważyć na moim życiu"

Lucas

Nigdy nie byłem fanem udawania, to pewnie zasługa moich rodziców, no cóż, co prawda nie wiem czy powinienem ich tak nazywać. Sharon nie drążyła do tej pory tematu i jestem jej za to bardzo wdzięczny. Nie wiem czy był bym w stanie o tym rozmawiać. Ale zawsze przychodzi taki moment, że w końcu prawda wychodzi na jaw, prawda? A więc dopadł mnie ten dzień dzisiaj. Nie mogłem przed tym uciec, nie wiem czy dłużej chciałem. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiałem. Moi przyjaciele wiedzieli tyle ile musieli, bo właściwie to na własne oczy widzieli pewną scenę. Tak to jest jak się mieszka w małym miasteczku, a dzisiaj oczywiście gdy wszystko w moim życiu nagle przestało być tak beznadziejne gdy Mission Beach okazało się do zniesienia, no cóż, wydarzyło się coś co wyprowadziło mnie z równowagi.

Wraz z ojcem Sharon pojechaliśmy do klienta, któremu popsuł się samochód. Kawałek już za MIssion Beach. Nie wiedziałem do kogo jedziemy, ale gdy już znaleźliśmy się na miejscu wiedziałem, że nie skończy się to dobrze.

Nie, nie byli to moi rodzice, myślę, że spotkanie  z nimi było by prostsze. Był to jeden  z miastowych awanturników. Jednak ojciec Sharon, szanuje wszystkich, więc pojechaliśmy, żeby odholować  jego samochód do warsztatu.

Nie musiałem długo czekać aż usłyszałem coś gównianego. Na początku tylko na mnie patrzył z tym debilnym uśmiechem jakiego mają w zwyczaju używać wszyscy faceci w tym mieście.

- Naprawdę zatrudniłeś syna dziwki? - nim ojciec Sharon zdążył zareagować, już byłem przy kolesiu i okładałem go pięściami. To jest moja matka, nienawidzę gdy tak o niej mówią, może i nie zrobiła nic, żeby być dobrą mamą, ale nią jest, a ja nie jestem taki jak ona. Nie wiem ile razy biłem się w jej imieniu, ale ten koleś nawet nie protestuje. Cofam to, właśnie dostałem w nos. Po chwili ojciec Sharon odciąga mnie od niego i zamiast mnie tu zostawić czy krzyczeć na mnie czy zrobić, cokolwiek innego, każe mi wsiąść do samochodu.

- Chyba będziesz musiał sobie sam poradzić - mówi do niego i wsiada od samochodu i tak po prostu stamtąd odjeżdżamy. Nie wiem czy kiedykolwiek byłem komuś za coś tak wdzięczny, wiem Jackowi, ale on jest moją rodziną, przynajmniej po części.

- Dziękuje - mówię cicho i gapię się na drogę przed nami.

- Nigdy nie bij nikogo za to, że nie szacunku, pokaż, że jesteś od tego silniejszy - nie jestem od tego silniejszy, nigdy nie byłem. Dlatego tak żyję, proszę bardzo wiecie.

- Ale co ważniejsze, nie wdawaj się w bójki gdy jesteś z moją córką! Na litość boską! Sam miałem ochotę go uderzyć za to, co powiedział. Twoja mama popełniła błąd - tak ja nim jestem.

- Ale nikt nie ma prawa jej tak nazywać - nie dziękuje mu, tylko kiwam głową. Ma rację jestem błędem. On zamiast skończyć kontynuuje.

- Niech żałują, że nie widzą jak sobie z Jackiem radzicie. Wyjeżdżasz na studia, to co ci zrobili cię nie pokonało? - i teraz pojawiają się we mnie wyrzuty sumienia, bo okłamuje go. Nie mówię mu, że spotykam się z jego córką, bo to był warunek jego pracy. Nie oddaje mu takiego szacunku jakim on mnie darzy i nagle chce mi się z tego powodu rzygać.

Podjeżdżamy pod warsztat i od razu zauważam Sharon opierającą się o ścianę. Wysiadam z samochodu, a Sharon dalej z uśmiechem stoi w tym samym miejscu. Jej ojciec otwiera warsztat nie obracając się za nami. Gdy Sharon mnie zauważa, jej mina się zmienia.

- Co ci się stało? - podchodzi do mnie i dotyka opuszkami palców mojej twarzy.

- Kto ci to zrobił? - nagle pojawia się jej ojciec.

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz