Sydney dream

2.2K 145 13
                                    

"Nie mówimy o tym, co nas najbardziej przeraża, żeby w ostateczności dać się wziąć z zaskoczenia"

Sharon


- Chcesz jechać na cały weekend do Sydney z przyjaciółmi, Sharon?   - pyta mnie tata, gdy grzecznie go o to proszę.

- No tak - Luke też tu się znajduje siedzi przy stole obok mnie.

- Zaopiekuje się nią, proszę pana - mój tata pozwala sobie na mały uśmiech.

- W to akurat nie wątpię - żadne z nas nie wspomina, że jedziemy tylko my i Jack. Tak okłamuje rodziców.

- Dobrze, ale musisz napisać jak dojedziecie i chociaż raz dać znać, co robicie - patrzymy na siebie z Lukiem i szeroko się uśmiechamy. On w końcu też przyjął do wiadomości to, że chce jechać i nawet się z tego cieszy, że nie będzie sam z Jackiem i jego dziewczyną.





Właśnie w ten sposób znalazłam się w samochodzie w drodze do Sydney, na tylnym siedzeniu z głową na kolanach Luka.


- Myśleliście, co będzie potem? - Jack zaskakuje nas tym pytaniem. Podnoszę głowę z kolan Luka.

- Potem jak dojedziemy? - Luke gra idiotę, bo tak jest prościej. Ostatnio wszyscy się nad nami pastwią przyszłością, a my chcemy kopnąć ich w dupę i zamknąć się w czterech ścianach, nie musząc myśleć o czymkolwiek.

A może to ja tego chce?

Wiem jak bardzo on pragnie wyjazdu.

Jestem tylko zabawą na ostatnie miesiące w Sydney.

Wiem, że mnie nie kocha.

Ale jednak..

- Ledwo daję radę z April, a mogę jeździć naprawdę często do niej, z tego, co wiem to ty nigdy nie zamierzasz wracać do Mission Beach,a Sahron..

- Zamknij się - nie chce, żeby popsuł nam ten wyjazd.

- Musieli byście naprawdę ciężko pracować - Luke dłoń od razu znajduje się w kieszeni w poszukiwaniu papierosów. Jednak Jack zabronił mu tego robić.

- Czy ja wyglądam na człowieka, który bawi się w takie gówno? - to boli, ale nic nie mówię.

- Sharon chyba zasługuje, żeby wiedzieć, co było dalej - sama staram się tego unikać.

- To nie twoja sprawa do cholery - Luke zaciska dłonie na kolanach, a ja kładę na jego dłoni swoją dłoń, próbując go uspokoić. Nie pytam go o to i nie zapytam. To by było zbyt trudne.

- Nikt nie kazał ci ze mną zostać, ja też, kurwa nie musiałem tam zostawać, ale ty się uparłeś. A teraz sugerujesz mi, że zniszczyłem ci związek? W końcu wszystko niszczę!  - nienawidzę gdy tak wybucha. Jack się o niego troszczy, ale on odbiera to jako atak.

- Potrzebowałeś swoich przyjaciół i możesz mi kurwa mówić, że to nie prawda, ale ty ich potrzebujesz. Wiem, co robicie gdy mnie nie ma, ale wiem, że macie granice, gdybyśmy wyjechali do pieprzonego Sydney, nie miał byś granic. -  nie wiem czy się z nim zgadzam. Luke twierdzi, że Sydney rozwiąże wszystkie jego problemy. Dlatego przymykam oczy na niektóre rzeczy, ciesząc się tym, że jest tu teraz ze mną. Wiem, że to złe, ale nie wyobrażam sobie, co będzie później.

- Nie baw się w mojego ojca - warczy Luke.

- A nie czekaj, żeby być moim ojcem musiał byś odejść! - Jack nic mu nie odpowiada tylko dalej prowadzi w skupieni.

- Nie psujmy tego wyjazdu z powodu tego, że się tak bardzo kochacie chłopcy - mówię patrząc na mojego chłopaka, a on mimo wszystko uśmiecha się.

- Zawsze przemądrzała - przyciąga mnie do siebie, aż nie opieram głowy na jego ramieniu.

- Masz Sharon anielską cierpliwość do mojego braciszka - Jack nigdy nie mówi tego z pogardą a z czułością brata, co sprawia, że się uśmiecham.

- Cóż niektórych ludzi chce się za wszelką cenę zatrzymać - nie wiem dlaczego mówię akurat to, ale Luke mocniej mnie obejmuje. Mówię czasem takie rzeczy, żeby sprawić, żeby poczuł się ważny. Może się do tego nie przyznać, ale wiem ile to dla niego znaczy.

- Właśnie dlatego musicie pomyśleć, co potem - ściskam Luka kolano dając mu znak, żeby się tym nie martwił.

Ale sama to robię. Wiem, że nigdy nie pokonam wstrętu do Mission Beach, nawet czuję, że nigdy nie dostanę jego miłości, ale chciałabym, żebym byłą ważniejsza od jego demonów. Ale to one z nim zostaną nie ja, prawda? Będę kolejną, którą odejdzie, chociaż tak naprawdę to on to zrobi.

Dojeżdżamy do Sydney, a Luke nagle mocno zainteresowany jest widokiem za oknem.

- Czuje wolność - szepcze bardziej do siebie niż do, któregokolwiek  z nas.

- Zaraz będziemy - Jack obraca się do mnie i patrzy z uśmiechem na brata.

W końcu dojeżdżamy pod nie duży dom, który znajduje się na obrzeżach miasteczka studenckiego. Jack nie czeka na nas gdy wysiada z samochodu i prawie biegnie do swojej dziewczyny, która już wyszła przed dom i czeka na nich.

- Jak tu przyjeżdżam zawsze chce mi się rzygać - Luke przewraca oczami, ale uśmiecha się.

- Cieszysz się, że jest szczęśliwy - podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło.

- Mógłby być najszczęśliwszym skurczybykiem gdyby nie ja  - odpowiada.

- Nie pomyślałeś, że masz udział w jego szczęściu? - Luke już nie odpowiada, bo podchodzi do nas Jack z April.

- Cześć jestem April - jest ładna. Ma długie blond włosy i jest niższa ode mnie. Przy Jacku i Luku wygląda jak krasnal, ale zostawiam tą uwagę dla siebie. Jest urocza i wiem, że ją polubię, co  z tego, że to pewnie jedyny raz gdy ją widzę.

- Cześć, a ja Sharon - uśmiecham się do niej, a ona wciąga mnie uścisk.

- Jesteś śliczna i z tego, co Jack mówi dobrze działasz na jego młodszego brata, cholera uwielbiam tego młodego ma charakterek - chichocze pod nosem, a chłopaki nam się przyglądają.

- Luke pokaż, Sharon gdzie będziecie spali - piszę szybkiego esemesa do rodziców, a potem idę za Lukiem do sypialni gościnnej.

- To chyba największe łóżko jakie do tej pory mieliśmy - mówię, a Luke od razu się na nie kładzie.

- Prześpijmy się trochę - zgadzam się z nim, droga nas wykończyła, ale myślę, że on też chce dać prywatność bratu, po prostu o tym nie mówi.

- April mieszka tu sama?  - Luke zdejmuje koszulkę przez głowę, a ja uważnie go obserwuje. Nigdy mi się to nie znudzi.

- Ta - kładzie się obok mnie rozebrany do samych bokserek, ja w między czasie też pozbyłam się zbędnych warstw.

- Wiem, że jest to za duże dla niej, ale podejrzewam, że Jak płaci część, mało tego, wiem, że chce, żebym tu zamieszkał z nimi, więc ten pokój jest tak naprawdę mój, a nie gościnny - uśmiecham się.

- Ale oni myślą, że ja o tym nie wiem - dotyka mojej twarzy opuszkami palców i wiem, że chce zmienić temat. Wyjątkowo zamierzam mu na to pozwolić.

- On cię bardzo kocha - Luke tylko kiwa głową.

- Prześpijmy się, a potem pokaże ci mój nowy dom - nie podoba mi się jak to brzmi. Czuję jakbym go w ogóle nie znała w takich momentach. Chyba nie zdaje sobie sprawy jak bardzo gardzi Mission Beach i ludźmi z niego.

**********

Następny mam napisany, jeszcze następny pracuje nad nim, ale powiem wam, że mam napisany końcowy, epilog i dwa wcześniejsze, więc w przyszłym tygodniu będzie koniec:)

WORDPLAY {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz